Rynki pod specjalnym nadzorem unijnych regulatorów

Nowelizacja dyrektywy w sprawie emisji przemysłowych narzuci branżom nowe rygory, ale może im wyjść na zdrowie.

Publikacja: 28.11.2024 19:47

Przemysł papierniczy podkreśla, że papier to surowiec odnawialny, ale zarazem zużywa mnóstwo energii

Przemysł papierniczy podkreśla, że papier to surowiec odnawialny, ale zarazem zużywa mnóstwo energii, wody i wytwarza wiele odpadów.

Foto: Adobestock

Z perspektywy przemysłu mijający rok miał olbrzymie znaczenie: wraz z początkiem sierpnia weszła w życie uchwalona nieco ponad trzy miesiące wcześniej dyrektywa (UE) 2024/1785 w sprawie zmiany dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2010/75/UE w sprawie emisji przemysłowych (zintegrowane zapobieganie zanieczyszczeniom i ich kontrola) oraz dyrektywy Rady 1999/31/WE w sprawie składowania odpadów, czyli Dyrektywy IED. Państwa członkowskie dostały 22 miesiące na inkorporację nowych reguł do prawodawstwa krajowego, co oznacza, że zaczną one obowiązywać najpóźniej wiosną 2026 r.

Bruksela przykręca śrubę. Niezbyt mocno

Współczesny przemysł działa w cieniu mało chwalebnej przeszłości, kiedy to zwracano niewielką uwagę na powodowane przez poszczególne branże zanieczyszczenia. Rozmaite branże miały rozmaite grzechy na sumieniu: energetyka poprzez eksploatację i spalanie kopalin zanieczyszczała powietrze i podgrzewała planetę, przemysłowy chów zwierząt prowadził do zanieczyszczenia wód i gleb, przemysł chemiczny pozbywał się niepotrzebnych już substancji w rzekach i na składowiskach, których nadzór pozostawiał wiele do życzenia. Najrozmaitsze branże w rabunkowy sposób eksploatowały zasoby środowiska naturalnego, inne beztrosko usuwały pozostałości procesów produkcyjnych do otoczenia – wody i gruntów. Dwutlenek węgla, tlenek azotu, rtęć, amoniak – i dziś w krajach, w których monitoring działalności przemysłowej nie jest zbyt rygorystyczny, przypadki zanieczyszczeń nie należą do rzadkości.

Komisja Europejska nie przebiera w słowach, podsumowując działalność przemysłową. „Skutkiem zanieczyszczenia środowiska mogą być problemy zdrowotne, np. astma, zapalenia oskrzeli, nowotwory lub niewydolność serca. Uważa się, że z powodu emisji przedwcześnie umierają co roku tysiące ludzi” – wytyka ta instytucja na swoich stronach internetowych, argumentując na rzecz zacieśniania regulacji służących monitoringowi przemysłu. „Według wyliczeń z 2017 r. roczne emisje przemysłowe przyczyniają się do szkód zdrowotnych i środowiskowych w wysokości 277–433 mld euro” – dodaje, ilustrując w ten sposób skalę ponoszonych przez planetę i ludzi konsekwencji.

Czytaj więcej

Kraje BRICS odchodzą od paliw kopalnych. To sukces jednego państwa

Z drugiej strony wszyscy mamy świadomość, że działalność przemysłowa jest jednym z fundamentów gospodarczego prosperity – niewiele jest państw, które wypracowały względny dobrobyt bez przemysłu, a jeśli nawet takie istnieją, to są to kraje niewielkie i cieszące się jakimś specyficznym bogactwem, zwykle turystycznymi walorami, które pozwalają mieszkańcom żyć z usług, a nie pracy w przedsiębiorstwach i fabrykach.

Europa doskonale zdaje sobie zatem sprawę, że jej regulacje muszą narzucać przedsiębiorcom z tych rynków twarde reguły gry, ale nie mogą im też wiązać rąk. Dlatego nowa dyrektywa w większym stopniu kładzie nacisk na uważność przy działalności niż na zakazy. Jak podkreśla KE, chodzi o to, by blokować i kontrolować emisje do atmosfery, wody i gleby generowane przez największe europejskie zakłady przemysłowe (chodzi o ponad 50 tys. podmiotów tego typu zlokalizowanych na terytorium UE, odpowiadających razem za 20 proc. zanieczyszczeń emitowanych do atmosfery i wody oraz za 40 proc. emisji gazów cieplarnianych w UE), minimalizację zużycia zasobów, usprawnienie procesów, skłanianie do wdrażania praktyk na rzecz gospodarki o obiegu zamkniętym, zapobieganie powstawaniu odpadów i ich kontrolę.

Przy tym warto spojrzeć nieco uważniej na listę owych 50 tys. zakładów, które zostaną objęte nowymi rygorami. To m.in. elektrownie, rafinerie, huty metali i szkła, cementownie, wytwórstwo chemikaliów, pulpy celulozowej i papieru, fabryki produktów spożywczych i napojów czy też wielkie gospodarstwa prowadzące masowy chów świń i drobiu. Doskonale widać zatem, że narzucanie tym firmom bardziej wyśrubowanych standardów może mieć też pośredni wpływ na całe branże nowoczesnej gospodarki.

Bruksela wyraźnie podkreśla, że jednym z priorytetów nowej dyrektywy jest uzyskanie dostępu do bardziej precyzyjnych informacji o skali i charakterze działalności firm przemysłowych. Wzmocnione zostają tu mechanizmy służące monitorowaniu i raportowaniu wpływu danego przedsiębiorstwa na otoczenie i środowisko naturalne. Wskazane w dyrektywie firmy otrzymują od państwa – na terenie którego znajduje się dany zakład – pozwolenie na działalność, które uwzględnia ogólną efektywność środowiskową zakładu (w tym emisje do atmosfery, wody i gleby, generowanie odpadów, wykorzystanie surowców i efektywność energetyczną) oraz obejmuje dopuszczalne wielkości emisji substancji zanieczyszczających w nim generowanych. Działalność zakładu powinna być regularnie kontrolowana, a informacje zawarte w pozwoleniach oraz wyniki monitoringu powinny być publicznie dostępne.

Trudno oczywiście nie zgodzić się z tym, że większa przejrzystość działalności jest czynnikiem decydującym dla skuteczności zwalczania wszelkiego rodzaju nieprawidłowości. Ale dyrektywa ma też dać nieco sprawczości państwom i społeczeństwom, a wreszcie – zachęcać firmy przemysłowe do wspierania innowacyjnych technologii czy modelów biznesowych, pozwalających „oczyszczać” bilans swojej działalności. Inna sprawa, że wiele firm z rozmaitych branż ma już dobitną świadomość, że „dłużej tak być nie może” i – raczej wcześniej niż później – czekają je radykalne zmiany.

Chemia wielkich szans

Przykładem może być przemysł chemiczny. To branża pod lupą: nieustanną regulacyjną presją, która ma zapewnić, że od prośrodowiskowej i proklimatycznej transformacji nie będzie odwrotu. Jednym z instrumentów nacisku jest choćby, opublikowana w 2020 r. przez Komisję Europejską, „Strategia w zakresie chemikaliów na rzecz zrównoważoności”. Wskazuje ona jako główny wyznaczony branży cel dążenie do życia na planecie wolnej od toksyn, prowadzących do nieodwracalnych zmian w organizmach żywych i środowisku.

Komisja proponuje w tej strategii hierarchię postępowania z chemikaliami. Sprowadza się ona przede wszystkim do eliminacji substancji potencjalnie niebezpiecznych w odpadach i surowcach wtórnych, a także do przywracania dobrostanu ludziom i środowisku naturalnemu. Autorzy zauważają, że nie zawsze da się uniknąć stosowania takich substancji, więc drugim etapem myślenia o nich jest minimalizacja ich użycia. Są wreszcie wyjątki, sytuacje konieczne, kiedy ich użycia nie da się uniknąć. Podobna hierarchia – czy może filozofia ważenia mniejszego i większego zła – widoczna jest w tegorocznej dyrektywie w sprawie emisji przemysłowych.

Innymi słowy, chodzi o ewolucję, a nie rewolucję. Na podobny scenariusz wskazują też wysiłki podejmowane na skalę globalną – np. w odniesieniu do traktatu ONZ ws. plastiku. Globalny pakt na rzecz wyeliminowania zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi mógłby potencjalnie gruntownie zmienić zasady gry w branży chemicznej, ale przedłużające się negocjacje (trwa właśnie piąta ich runda w południowokoreańskim Busan) wskazują, że ze ścierających się interesów państw i koncernów zapewne wyjdzie dokument o raczej symbolicznym znaczeniu. Sam fakt, że traktat miał być podpisany już w 2024 r., a w tej chwili trudno nawet wskazać konkretny termin, świadczy o tym, że wbrew pozorom w sprawie plastiku nie ma jednogłośności.

Rewolucja może jednak nastąpić oddolnie. Przemysł chemiczny już dziś jest drugim pod względem rozmachu inwestorem w obszarze badań naukowych i innowacji – i wiele z nich może prowadzić do stworzenia nowych produktów, o mniejszym czy może nawet zerowym wpływie na środowisko. Strategie firm na kolejne lata przewidują konsekwentne ograniczanie tego wpływu. „Jeśli wszystkie zapowiadane projekty zostaną ukończone, wydajność recyklingu chemicznego może wzrosnąć ponadtrzykrotnie w latach 2023–2026” – piszą eksperci firmy Deloitte w opracowaniu „Prognozy na rok 2024. Branża chemiczna”.

Ponad 50 tys. dużych zakładów przemysłowych w UE odpowiada za 20 proc. zanieczyszczeń emitowanych do

Ponad 50 tys. dużych zakładów przemysłowych w UE odpowiada za 20 proc. zanieczyszczeń emitowanych do powietrza i wody oraz 40 proc. emisji gazów cieplarnianych

Foto: Adobestock

Czy to z musu, czy z poczucia odpowiedzialności, ale przemysł chemiczny nie szczędzi środków na dbałość o ochronę środowiska. „Według danych GUS bieżące koszty netto przemysłu chemicznego w 2020 r. związane z ochroną środowiska stanowiły 50 proc. sumarycznych kosztów ponoszonych przez wszystkie sektory przetwórstwa przemysłowego. Największe wydatki związane były z ochroną powietrza: stanowiły one aż 65 proc. wszystkich nakładów, a kolejnymi ważnymi obszarami były działania związane z ochroną wód oraz gospodarką odpadami” – dowodzą eksperci Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.

Z jej badań wynika, że w 2021 r. prawie 53 proc. należących do niej przedsiębiorstw ograniczyło wielkość emisji zanieczyszczeń do powietrza. Pula emitowanych gazów zmniejszyła się o 6 proc. w porównaniu z 2020 r. Było to również widoczne w wynikach monitoringu jakości powietrza w Polsce prowadzonego przez liczne organizacje pozarządowe. Warto zresztą przy tej okazji prześledzić, jak zmieniało się powietrze w wielu kluczowych przemysłowych ośrodkach w Polsce – to chyba najlepsza ilustracja zarówno zmian strukturalnych (jak upadek przemysłu epoki komunizmu, odrodzenie się poszczególnych branż w nowych realiach, a wreszcie – wprowadzanie dla nich kolejnych nowych rygorów).

Firmy chemiczne deklarują też zmiany w gospodarce odpadami: w 2021 r. 33 proc. ankietowanych zredukowało poziom odpadów, 40 proc. zwiększyło ilość odpadów kierowanych do recyklingu, 33 proc. ograniczyło wysyłkę na wysypiska. Branżowe opracowania – jak cytowana już analiza Deloitte – podkreślają skądinąd, że trend tworzenia gospodarki cyrkularnej w obrębie sektora chemicznego jest na tym rynku jednym z kluczowych.

Dwie strony medalu z papieru

Swoje zrównoważenie chętnie podkreśla też branża papiernicza. „Papier jest surowcem odnawialnym” – można czasami usłyszeć od przedstawicieli tego przemysłu. To przekonanie opiera się na kilku istotnych mechanizmach: za pierwsze ogniwo w papierniczym łańcuchu można uznawać lasy. W okresie wzrostu mogą służyć jako sito wychwytujące z atmosfery dwutlenek węgla (choć nie zapominajmy też, że rośliny pochłaniają CO2, ale też i trochę wytwarzają).

Drewno – podobnie zresztą jak w przemyśle budowlanym – uważane jest przez branżę papierniczą za surowiec odnawialny. Jak podkreślają eksperci z tego rynku, włókna drzewne mogą zostać użyte nawet sześć–siedem razy. Niezły jest też wskaźnik recyklingu – w skali całej Europy aż 71 proc. wyprodukowanego papieru trafia do ponownej obróbki. 60 proc. paliw używanych w branży to odnawialna biomasa. Reprezentujące tę branżę organizacje chętnie też argumentują, że rosnąca skala działań tego przemysłu nie przekłada się na wzrost jego emisyjności.

To jednak tylko jedna ze stron medalu. „Druk jest energochłonnym przemysłem, a poleganie na drewnie jako jednym z surowców wiąże się z wyjątkowym zestawem problemów, w tym wysokim zużyciem wody, produkcją odpadów stałych i zanieczyszczeniem powietrza, a także emocjami konsumentów wyrażanymi w związku z wylesianiem” – przyznaje Kaunain Shahidi, ekspert ds. biznesu i technologii koncernu Packaging MEA.

Na inne kłopoty zwracają uwagę autorzy raportu firmy Bain & Company „Paper & Packaging Report 2023. Unpack The Power Of Sustainable Packaging”. Wskazują oni, że w ostatnich latach branża papiernicza i opakowaniowa odczuły skutki gwałtownego wzrostu cen gazu ziemnego, energii elektrycznej, produktów chemicznych oraz transportu. Na dodatek pandemia Covid-19 dołożyła swoje: kategorie takie jak papier do drukarek zaliczyły gwałtowne spadki, za to wzrosło zapotrzebowanie na produkty higieniczne. Na marginesie, zauważmy, że choć pandemia powoli staje się jedynie przykrym wspomnieniem, to praca hybrydowa trwale wpisała się w model działania wielu firm, co oznacza, że wspomniana zmiana struktury popytu ma charakter stały, a nie przejściowy. A z kolei produkty higieniczne w niewielkim stopniu są recyklowane, większość z nich trafia zresztą do pojemników z odpadami mieszanymi i w najlepszym przypadku kończy w piecu, co nazywamy eufemistycznie „odzyskiem energii”.

I jeszcze jedna mało wesoła konstatacja ze wspomnianego raportu: co trzecia firma z tego rynku nie zdołała w 2022 r. osiągnąć wyznaczonych sobie krótkoterminowych celów związanych z niskoemisyjnością, działania w obszarze ochrony bioróżnorodności – a przedsiębiorstwa papiernicze z natury rzeczy mają tu znaczący wpływ – działania podejmuje zaledwie jedna trzecia firm. Na pocieszenie można jednak powiedzieć, że przemysł papierniczy może mieć na dłuższą metę wielki pozytywny wpływ na środowisko – od opracowywanych tu technologii i innowacji może zależeć skuteczna walka z plastikiem jednorazowego użytku czy z innymi trudnymi z punktu widzenia cyrkularności frakcjami. To również duży atut branży z punktu widzenia inwestorów.

Niebezpieczne poczucie komfortu

Największy błąd, jaki mogą dziś popełniać firmy przemysłowe, to kojarzenie zrównoważonego rozwoju i modelu działania z koniecznością dostosowania się do wymogów Komisji Europejskiej. Owszem, instytucje międzynarodowe i państwowe narzucają pewne wymogi, ale też trudno sobie wyobrazić, że jakiekolwiek nowoczesne, rozwinięte i działające dla dobra mieszkańców państwo zgadzałoby się na zanieczyszczanie powietrza, wód czy gleb. Innymi słowy, rygory w zakresie ochrony środowiska naturalnego tak czy inaczej, wcześniej czy później, musiałyby w takim kraju zostać wprowadzone – nawet gdyby nie występowały zmiany klimatyczne.

Tak samo jest z kluczowym czynnikiem dla sukcesu jakiegokolwiek biznesu – świadomością konsumentów. Nasza wiedza o zmianach klimatycznych czy środowisku naturalnym bywa dziurawa, naznaczona mitami bez potwierdzenia w faktach czy trudnymi do zwalczenia nawykami, ale wrażliwość na dobrostan planety systematycznie rośnie i ma coraz większe znaczenie przy decyzjach zakupowych. Konkurencyjność firmy, która unika równoważenia swojej działalności, będzie się zatem stopniowo kurczyć, być może niezauważalnie – tak jak dla wielu z nas niezauważalnie zmienia się klimat. Niezauważalnie, ale też nieubłaganie.

Pobierz cały dodatek specjalny Walka o klimat: Zielona konkurencyjność

Foto: Gremi Media

Z perspektywy przemysłu mijający rok miał olbrzymie znaczenie: wraz z początkiem sierpnia weszła w życie uchwalona nieco ponad trzy miesiące wcześniej dyrektywa (UE) 2024/1785 w sprawie zmiany dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2010/75/UE w sprawie emisji przemysłowych (zintegrowane zapobieganie zanieczyszczeniom i ich kontrola) oraz dyrektywy Rady 1999/31/WE w sprawie składowania odpadów, czyli Dyrektywy IED. Państwa członkowskie dostały 22 miesiące na inkorporację nowych reguł do prawodawstwa krajowego, co oznacza, że zaczną one obowiązywać najpóźniej wiosną 2026 r.

Pozostało 96% artykułu
Klimat
Ratując klimat, Unia Europejska chce zadbać o przemysł
Klimat
Jak powstrzymać zmiany klimatyczne na naszej planecie
Klimat
Katastrofalne rekordy najwyraźniej nam powszednieją
Klimat
Bezczynność konkurencyjności szkodzi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
Bank Pekao SA z ofertą EKO kredytu mieszkaniowego