Rossmann, jedna z największych sieci drogeryjnych w Europie, poinformowała, że z etykiet produktów, które sprzedaje pod swoją własną marką, usunie napis "neutralne dla klimatu”. Decyzja podjęta została po ujawnieniu szczegółów śledztwa, które przeprowadziły wspólnie redakcje brytyjskiego dziennika „The Guardian” oraz niemieckiego tygodnika „Die Zeit”.
Dziennikarskie śledztwo ws. kompensacji emisji dwutlenku węgla
Neutralność klimatyczna oraz rozwiązywanie problemów środowiskowych są jednymi z najchętniej wykorzystywanych przez marki haseł. Dzieje się tak, gdyż marketing społeczny uwzględnia potrzeby społeczeństwa, których istotną częścią jest walka z tragicznymi skutkami zmian klimatu. Coraz bardziej świadomi klienci, od lat domagają się od producentów zmian i redukcji negatywnego wpływu produkcji na środowisko naturalne. A ci w odpowiedzi deklarują zmianę i komunikując się z klientem, skupiają się na akcentowaniu swoich działań – starają się udowodnić, że funkcjonują w sposób zrównoważony oraz robią wszystko, by zmniejszyć swoje emisje dwutlenku węgla. W swoich przekazach marketingowych coraz częściej wykorzystują także przyrostki bio- i eko-. Pytanie tylko, czy słusznie.
Marki często stawiają również na kompensację emisji dwutlenku węgla, aby zachować zgodność z obowiązkowymi i prawnie wiążącymi limitami całkowitej ilości dwutlenku węgla, którą mogą emitować rocznie. Nieprzestrzeganie tych obowiązkowych limitów na rynkach zgodności skutkuje grzywną bądź karami prawnymi.
Nierzadko podstawą programów kompensowania emisji CO2 jest ochrona już istniejących lasów. Polega ona na tym, że pieniądze bogatych koncernów mają pomóc zapobiec niszczeniu przyrody. Zdaniem ekspertów sens schematów kompensacyjnych jest jednak wciąż wątpliwy. Dowodem na to ma być między innymi wynik śledztwa przeprowadzonego przez „The Guardian” i „Die Zeit”.
Dziennikarze ostro skrytykowali między innymi działalność amerykańskiej organizacji Verra, która nadzoruje dużą część tego rodzaju projektów. Jak wynika z analizy, do ponad 90 proc. oszczędności przy emisji dwutlenku węgla nie doszło wcale. Były przypadki, w których objętym kosztowną ochroną obszarom nie zagrażało wcale karczowanie lasów. W innych zaś wpływ ochrony okazał się dużo mniejszy niż zakładano. Zdaniem dziennikarzy oznacza to po pierwsze, że firmy w rzeczywistości nic środowisku nie rekompensowały, a po drugie, że bezcelowo wydawały pieniądze.