Czyste technologie tak czy inaczej mogą szkodzić środowisku. Niekoniecznie jednak chodzi o produkcję zanieczyszczeń. Weźmy elektrownie wodne. – To prawda, że emitują one zanieczyszczeń – przyznają analitycy z organizacji Earth.org w jednej ze swoich publikacji sprzed kilku miesięcy. – Ale hydoelektrownie zakłócają naturalny bieg rzek, uniemożliwiając rybom przemieszczanie się w dół i w górę ich biegu – dodają.
Zdaniem autorów powyższego stwierdzenia, z prowadzonych przez naukowców w ostatnich latach badań wynika, że 40 tysięcy już istniejących oraz 3700 będących w budowie lub zaplanowanych na rzekach całego globu elektrowni wodnych utrudni – a może uniemożliwi – egzystencję około 10 tysięcy gatunków ryb. Jeżeli szukamy przykładów tego, co się zapewne wydarzy, to spójrzmy na łososiowate: tamy w Ameryce Północnej doprowadziły do zniknięcia tych gatunków z tamtejszych rzek.
Większe śmigła, mniej śmierci
Podobny orzech do zgryzienia mają specjaliści z rynku energetyki wiatrowej. Ze statystyk przedstawianych przez US Fish And Wildlife Service wynika, że skrzydła turbin wiatraków produkujących „czysty” prąd zabijają lub ciężko ranią od 140 do 500 tysięcy ptaków rocznie – tylko w Ameryce. Co oznacza, że globalnie liczbę ofiar turbin trzeba byłoby liczyć pewnie w milionach.
Owszem, to wciąż zapewne niewielka liczba w porównaniu do liczby ptaków co roku ginących w zderzeniach z maszynami czy z łap swoich naturalnych wrogów, jak choćby koty. Jednak mnożące się protesty ekologów prowadzą do pogarszania się wizerunku branży, a co za tym idzie – niższej akceptacji dla jej poczynań.
Tu odpowiedź może przynieść sama technologia.