Pierwsze koty za płoty. Niemcy chcą zmniejszyć swoje zużycie gazu w tym sezonie grzewczym o blisko jedną piątą, ale zaczęli już teraz. Pakiet wprowadzonych już sposobów oszczędzania energii obejmuje m.in. zakaz zewnętrznego oświetlania budynków i pomników, zaprzestanie ogrzewania niektórych przestrzeni w budynkach użyteczności publicznej, minimalną temperaturę w biurach na poziomie 19 st. C czy – tu już bardziej na ozdobę – zakaz podgrzewania wody w prywatnych basenach.
Progi temperatur wprowadzają również Hiszpanie: latem chłodzenie w budynkach publicznych, dworcach, lotniskach i w niektórych firmach włączane jest dopiero gdy temperatura przekroczy 27 st. C. Zimą próg grzewczy to 19 st. C: grzejniki ruszą dopiero gdy temperatura spadnie poniżej niego. Nieco mniej szczegółowe decyzje zapadły we Włoszech, gdzie zarówno letnie chłodzenie, jak i zimowe grzanie ma zostać tak zmodyfikowane, by przynosić 10-procentową redukcję zużywanego w tym celu gazu. Włosi nie wykluczają przerw w produkcji fabryk, choć – podobnie jak w Polsce – część przemysłu i tak już ogranicza funkcjonowanie z uwagi na wysokie ceny nośników energii. Chcą także wyłączać niepotrzebne światła, m.in. nocne podświetlenie sklepów, i wydłużyć pracę elektrowni węglowych. Progi temperatury powietrza w biurach wprowadzą też Francuzi, wraz z nakazem wyłączania oświetlenia – nawet sieciowych neonów – na supermarketach, po zamknięciu sklepu. Temperatura w sklepach może swobodnie spaść do 17 st. C.
Mobilizacja trwa również w mniejszych krajach Europy. Szwajcarskie władze namawiają rodaków do oszczędzania energii w okresie między październikiem a marcem, a przykładem mają tu świecić urzędnicy. Skandynawowie generalnie skupili się na poradach związanych bardziej ze stylem życia: doradzają krótsze prysznice, przesiadkę do komunikacji publicznej, gdzie to tylko możliwe, rzadsze używanie urządzeń elektronicznych (Finlandia), oszczędności w rachunkach związane m.in. z nastawianiem zmywarek czy pralek w godzinach nocnych, czyli w niższej taryfie (Dania). Austriacy zaplanują mniej imponujące świąteczne iluminacje, a w kurortach będą ograniczać sztuczne naśnieżanie. Grecy chcą dopilnować wyłączania światła i komputerów w biurach oraz zmniejszyć oświetlenie uliczne. Irlandczycy i Niderlandczycy na razie ograniczyli się do kampanii promujących oszczędzanie w gospodarstwach domowych.
Wśród wszystkich tych wdrażanych środków wyróżniają się Szwedzi. Otóż, rząd w Sztokholmie zalecił rodakom przede wszystkim narzędzia z arsenału poprawy efektywności energetycznej: docieplenie fasad i dachów, wymianę framug okiennych i drzwiowych czy wymianę źródła ciepła na pompy ciepła. Szwedzkie propozycje idą – dosłownie – najdalej: nie są zestawem środków doraźnych, lecz wieloletnią opcją zmniejszenia zużycia i rachunków.
Decyzje w razie potrzeby
Jak na tym tle wygląda Polska? Teoretycznie nad Wisłą przyzwyczajenie do oszczędzania prądu zawsze było chętnie deklarowane. Gdybyśmy spojrzeli na badanie przeprowadzone w lutym br. (jeszcze przed rosyjską agresją na Ukrainę) przez IBRiS na zlecenie Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, dowiedzielibyśmy się, że 92 proc. ankietowanych deklaruje oszczędzanie energii, a 82 proc. zastrzega, że przywiązuje do tego „dużą wagę”. O ironio, w lipcu – znowuż w badaniu dla PKEE – większą czujność na marnotrawstwo zadeklarowało 69 proc. badanych, ale tylko co trzeci przyznał, że wyjeżdżając nawet na krótkie wakacje, odłącza od gniazdka domowe urządzenia elektryczne. I dotyczyło to częściej osób młodych, przed 30. rokiem życia i głównie w miastach poniżej 50 tys. mieszkańców – czyli w tych grupach, gdzie nawet niewielkie zmiany w rachunkach „robią różnicę”.