Reklama
Rozwiń

Pomaga w czasie suszy i podczas powodzi. Dlaczego Polska potrzebuje retencji?

Niż genueński, który przyniósł Polsce obfite opady, zamiast kąśliwych pytań „gdzie to ocieplenie klimatu” powinien raczej prowokować pytania, jak rozsądnie gospodarować niewielkimi zasobami wodnymi Polski.

Publikacja: 11.07.2025 16:27

Powódź w Polsce. W okresach opadów i zagrożenia powodziowego zbiorniki retencyjne gromadzą nadmiar w

Powódź w Polsce. W okresach opadów i zagrożenia powodziowego zbiorniki retencyjne gromadzą nadmiar wody.

Foto: Adobe Stock

– Nadal mamy 219 stacji, które wskazują, że mamy do czynienia z suszą hydrologiczną – powiedział w środę portalowi Nauka w Polsce Grzegorz Walijewski, ekspert Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Problem dotyczy zwłaszcza województw pomorskiego i zachodniopomorskiego. Poza tym, nawet jeśli deszcze z ostatnich dni nieco zmniejszyły deficyt wody w glebie i pozwoliły złapać oddech terenom zielonym, to efekt może być krótkotrwały.

Co gorsza, susza może sprzyjać gwałtownym zjawiskom powodziowym. – Przesuszona gleba trochę zachowuje się jak nieprzepuszczalna powierzchnia, przynajmniej w tej pierwszej fazie, więc jak opad spadnie na taką glebę, to po prostu bardzo szybko spływa, w rzekach mamy przez to gwałtowniejsze wezbrania – mówił ekspert IMiGW. W ostatnich dniach mogliśmy to w drastyczny sposób obserwować w Teksasie, który najpierw doświadczył fali rekordowych upałów, a potem dramatycznych powodzi, które doprowadziły do śmierci co najmniej 120 mieszkańców stanu.

Czytaj więcej

Proste rozwiązania mogą pomóc samorządom w walce z suszą hydrologiczną

Jednym z najbardziej skutecznych narzędzi profilaktyki i równoważenia potrzeb w danej chwili są zbiorniki retencyjne. W okresach wysokich temperatur i wysychania gleb pozwalają one uwolnić do otoczenia nieco dodatkowej wody, w okresach opadów i zagrożenia powodziowego – gromadzą jej nadmiar, przynajmniej do pewnego momentu. Trudno się zatem dziwić, że w wielu miejscach w Polsce prace nad rozbudową potencjału retencji ruszają pełną parą.

Lokalne inwestycje w retencję

– Nie ma takich kanalizacji burzowych, które byłyby w stanie przyjąć gwałtowny napływ wody. Nikt tego w taki sposób nie projektuje – podkreślał na antenie TVP3 Robert Szewczyk, prezydent Olsztyna. Rządzone przez niego miasto musiało rozpocząć budowę dziewięciu projektów, wartych 33 mln zł, wśród których jest zarówno modernizacja kanalizacji deszczowej, jak i budowa zbiorników retencyjnych – np. w olsztyńskim Parku Kusocińskiego. Mają one częściowo załagodzić problem pojawiających się wczesnym latem nawałnic i ulewnych, gwałtownych deszczów.

Reklama
Reklama

Innych przykładów nie trzeba długo szukać. Poszukiwanie sposobów na usprawnienie retencji trwa zarówno w dużych, jak i małych miejscowościach. Na początku lipca Kalisz ogłosił, że uzyskał 21,5 mln zł dofinansowania z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego na realizację projektu adaptacji miasta do zmian klimatu, w sumie wartego 32,5 mln zł i obejmującego zwiększenie retencji deszczówki.

W Poznaniu połączono pomysł na ratowanie wysychającego stawu w rejonie Wartostrady z poprawą lokalnej retencji wody – poprzez połączenie go z pobliskim kanałem deszczowym. Projekt obejmujący szereg prac zmierzających do poprawy retencji i zarządzania wodami opadowymi ogłosiła w ostatnich dniach również Mława.

Czytaj więcej

W polskich miastach pojawią się lasy społeczne. Nowy projekt resortu środowiska

Warto też zauważyć, że retencja ma być sposobem ratowania miejskich zasobów leśnych. Przykładowo, w Poznaniu lasy zajmują 15 proc. powierzchni miasta i mają coraz mniej wody. „Cierpi na tym leśny ekosystem, co najdobitniej pokazuje rosnąca liczba obumierających drzew” – argumentował poznański ratusz, ogłaszając w kwietniu uruchomienie systemu nawadniania miejskich lasów deszczówką. Prace nad systemem ruszyły w 2022 r., a na ile okażą się skuteczne, przekonamy się zapewne jeszcze tego lata.

A to dopiero początek rewolucji wodnej w lasach. Do 2028 r. w polskich lasach ma powstać ponad tysiąc obiektów małej retencji. W projekcie bierze udział 151 nadleśnictw w kraju, a jego koszty mają sięgnąć finalnie ponad pół miliarda zł.

Drzewa na wagę złota

Działa to w obie strony. – Każde działanie środowiskowe zwiększające infiltrację wody jest na wagę złota, niebieskiego złota – przekonywała podczas niedawnego kongresu Impact'25 Monika Matak z marki Żywiec Zdrój. – Drzewa są ważnym elementem naturalnej retencji: ich systemy korzeniowe działają jak naturalne zbiorniki retencyjne, zatrzymując wodę w glebie i zapobiegając jej szybkiemu odpływowi. Ponadto, drzewa stabilizują glebę, chroniąc ją przed erozją, oraz wpływają na mikroklimat, zwiększając wilgotność powietrza i gleby. W efekcie obecność drzew w ekosystemach przyczynia się do zmniejszenia ryzyka susz, ale też powodzi – mówiła.

Reklama
Reklama

Ilustruje to też dodatkowy pożytek z akcji sadzenia drzew, do których namawiają dziś firmy, samorządy czy organizacje pozarządowe. Być może w przyszłości będą one miały większe znaczenie ze względu na wpływ nagromadzeń drzew na zatrzymywanie w glebie wody i jej obieg niż na poziom emisji.

Czytaj więcej

Warto zbierać deszczówkę. Jakie dotacje oferują samorządy?

Podobne znaczenie mogą mieć zresztą wszystkie tereny zielone, nie przypadkiem w polskich metropoliach zaczynają powstawać ogrody deszczowe. – Przez kilka ostatnich lat powstało ich w Gdańsku ponad dwieście – mówiła podczas czerwcowej konferencji „Zielona Retencja” prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz. Stolica Pomorza przedstawia się jako pionier – i największy promotor – tego rozwiązania w kraju. Do 2030 r. ratusz chce dysponować milionem metrów sześc. pojemności retencyjnej, z czego dziś ma w dyspozycji 763 tys. m sześc.

Problem jest o tyle – nomen omen – palący, że już dziś wśród obostrzeń, które latem wprowadzają w zakresie zużycia wody europejskie miejscowości można spotkać się z zakazem użycia wody deszczowej na potrzeby ogrodu czy gospodarstwa domowego. Innymi słowy, coraz częściej poza ograniczeniem użycia wody z kanalizacji, rygory dotyczą też tych zasobów, które dostarcza nam natura. A ponieważ to jedyny „producent”, z jakim mamy do czynienia, musimy się nauczyć gospodarować tym, co dostarcza, w możliwie efektywny sposób.

– Nadal mamy 219 stacji, które wskazują, że mamy do czynienia z suszą hydrologiczną – powiedział w środę portalowi Nauka w Polsce Grzegorz Walijewski, ekspert Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Problem dotyczy zwłaszcza województw pomorskiego i zachodniopomorskiego. Poza tym, nawet jeśli deszcze z ostatnich dni nieco zmniejszyły deficyt wody w glebie i pozwoliły złapać oddech terenom zielonym, to efekt może być krótkotrwały.

Co gorsza, susza może sprzyjać gwałtownym zjawiskom powodziowym. – Przesuszona gleba trochę zachowuje się jak nieprzepuszczalna powierzchnia, przynajmniej w tej pierwszej fazie, więc jak opad spadnie na taką glebę, to po prostu bardzo szybko spływa, w rzekach mamy przez to gwałtowniejsze wezbrania – mówił ekspert IMiGW. W ostatnich dniach mogliśmy to w drastyczny sposób obserwować w Teksasie, który najpierw doświadczył fali rekordowych upałów, a potem dramatycznych powodzi, które doprowadziły do śmierci co najmniej 120 mieszkańców stanu.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Klimat
Klimat i bezpieczeństwo Polski. Ekspert: „Na takie tematy nie ma miejsca”
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Klimat
Ich praca warta jest miliardy euro. Europejskie pszczoły i motyle wymierają
Klimat
Szop pracz to nie maskotka, lecz groźny najeźdźca
Klimat
Trump uderza w politykę klimatyczną Bidena. „To prezent dla trucicieli”
Klimat
Nie czekaliśmy na CSRD – zrównoważony rozwój w Grupie KRUK to codzienność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama