Donald Trump od początku swojej drugiej kadencji walczy z osiągnięciami polityki klimatycznej Joe Bidena. Kolejna decyzja zakłada uchylenie ponad dwudziestu przepisów i polityk dotyczących limitów zanieczyszczeń związanych z funkcjonowaniem elektrowni zasilanych węglem, ropą i gazem.
Trump przeciw „kultowi zmian klimatycznych”
Decyzję ogłosił administrator Agencji Ochrony Środowiska (EPA) Lee Zeldin, który stwierdził, że administracja Bidena „obciążyła [amerykański] kluczowy sektor energetyczny kosztownymi, nierozsądnymi i uciążliwymi przepisami”, a EPA „wybiera ochronę środowiska i rozwój gospodarki”. Zapewnił też, że zmiany będą korzystne dla budżetów gospodarstw domowych, przeciwdziałając jednocześnie „kultowi zmian klimatycznych”.
Czytaj więcej
Mimo zapewnień NATO, że do połowy stulecia siły zbrojne paktu będą bezemisyjne, w globalnej skali...
Według stanowiska EPA, zanieczyszczenia z amerykańskich elektrowni stanowią niewielką i wciąż malejącą część globalnych emisji, a ich eliminacja nieznacznie wpłynęłaby na zdrowie ludzi. W rzeczywistości jednak elektrownie odpowiadają za niemal jedną czwartą emisji gazów cieplarnianych w Stanach Zjednoczonych, czyli ok. 2,7 proc. globalnego zanieczyszczenia. To drugie największe po transporcie źródło zanieczyszczenia gazami cieplarnianymi w USA, a gdyby były państwem, byłyby szóstym na świecie największym emitentem.
Według najnowszej analizy think tanku Institute for Policy Integrity, emisje z amerykańskich elektrowni opalanych paliwami kopalnymi stanowią aż 5 proc. globalnych zanieczyszczeń, przyczyniających się do pogłębiania się kryzysu klimatycznego od 1990 roku.