Australijska Rada Biznesu, reprezentująca m.in. producentów gazu i energii, zarekomendowała zaostrzenie limitów dla największych emitentów. Zaproponowała narzucenie obowiązku kupna kompensacji emisji CO2 przedsiębiorcom emitującym ponad 25 mln ton rocznie, czyli czterokrotne obniżenie obecnego progu. Jej zdaniem ta zmiana mogłaby zaowocować redukcją emisji do 2030 roku o 50 proc. w stosunku do poziomów z 2005 roku. Dodatkowo miałaby przynieść szereg korzyści gospodarczych.
Czytaj więcej
Mimo apelu ONZ Australia zamierza mocno wykorzystywać węgiel nawet po 2030 roku.
Minister Angus Taylor zdecydowanie jednak odrzucił tę rekomendację podczas konferencji energetyczno-klimatycznej, nie proponując jednak żadnej alternatywy. Stwierdził jednak, że rząd wolałby zachęcać do ograniczania emisji niż karać trucicieli.
W poniedziałek australijski Carbon Market Institute opublikował badanie, które wykazało, że 84 proc. jego członków – w tym dużych emitentów, takich jak BHP Group i AGL Energy Ltd. – poparło cel 50 proc. redukcji do 2030 roku, a 88 proc. popiera osiągnięcie neutralności węglowej do 2050 roku.
Australia jest czwartym co do wielkości eksporterem energii na świecie oraz emitentem na mieszkańca. Zgodnie z deklaracją ministra Taylora, głównym celem rządu jest ochrona kluczowych gałęzi przemysłu, w tym gazu, węgla, przemysłu ciężkiego i rolnictwa, przy jednoczesnym promowaniu wodoru, wychwytywania i składowania CO2 oraz węgla w glebie w celu ograniczenia emisji. Obecne zobowiązanie Australii to ograniczenie emisji o 26-28 proc. do 2030 roku w stosunku do poziomów z 2005 roku. Ocenia się jednak, że z uwagi na fakt, że jest jednym z największych emitentów, jej cel powinien być zdecydowanie bardziej wzniosły.