Niespodziewana katastrofa. W jaki sposób 24 króliki podbiły cały kontynent?

Biolodzy nazywają to wydarzenie jedną z najbardziej niszczycielskich ekspansji gatunków inwazyjnych w historii. Początek dał mu transport kilkunastu królików i nierozważny pomysł na „urozmaicenie polowań”. Tak zaczęła się „wojna z królikami", którą Australia toczy do dzisiaj.

Publikacja: 28.02.2025 15:01

Gospodarka Australii traci rocznie ponad 200 milionów dolarów na skutek „króliczej plagi”, którą roz

Gospodarka Australii traci rocznie ponad 200 milionów dolarów na skutek „króliczej plagi”, którą rozpoczął transport 24 osobników.

Foto: Bene Riobó, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Bohaterem opowieści przypomnianej przez magazyn „Forbes” jest – dobrze znany w Polsce – królik europejski (Oryctolagus cuniculus). Gatunek popularnego ssaka, opisany po raz pierwszy pod koniec XVIII w. przez Karola Linneusza, początkowo występował naturalnie m.in. na Półwyspie Iberyjskim i w północnej Afryce. Gatunek jest obecnie szeroko rozprzestrzeniony na całym świecie – od Europy po wyspy Pacyfiku. Historia rozprzestrzenienia królika europejskiego w Australii pozostaje do dziś przestrogą przed skutkami nieprzemyślanego wprowadzania do ekosystemu nowych gatunków. 

Króliki kolonizują Australię. Pechowy transport w Boże Narodzenie

Nieprzewidziana katastrofa ekologiczna była skutkiem pomysłu pewnego australijskiego posiadacza ziemskiego. Thomas Austin - żyjący w posiadłości Barwon Park w stanie Victoria – poprosił swoją brytyjską rodzinę o nietypowy prezent. William, brat Austina, miał przygotować transport kilkunastu królików europejskich. Thomas zaplanował rozmnożenie stada, a króliki miały być docelowo „urozmaiceniem” sezonu polowań w jego posiadłości.

Pechowy transport wyruszył do Australii w październiku 1859 roku, a na miejsce dotarł w Boże Narodzenie. Zapowiedź nadchodzącej „klęski urodzaju” pojawiła się już na początku tej podróży – w trakcie podróży do Australii grupa 13 królików zdążyła rozmnożyć się na statku do 24 sztuk.

Czytaj więcej

Niepokojące zachowania trzmieli. Obserwacje ekologów potwierdzają obawy naukowców

Stado królików, które wymknęło się spod kontroli

Początkowo nic nie zapowiadało kłopotów. Thomas Austin zdecydował się rozmnożyć stado i stworzył lokalną populację tych zwierząt. Nie przewidział jednak skutków połączenia kilku istotnych czynników, w tym m.in. tempa rozmnażania ssaków i wyjątkowo sprzyjających warunków klimatycznych. Samice królika europejskiego mogą urodzić w ciągu roku do 30 młodych. Młode osobniki osiągają dojrzałość płciową po ok. 3-4 miesiącach, a ciąża samicy trwa ok. 30 dni. Sprowadzone króliki zaczęły się bardzo szybko namnażać, a całorocznemu rozwojowi stada sprzyjały łagodne australijskie zimy.

Czytaj więcej

Krytyczny raport o organizacji WWF. Chodzi o polowania na niedźwiedzie polarne

Ssaki miały również zapewniony dostatek i różnorodność pożywienia. Jak szybko rozrastało się stado? „Forbes” przytacza badanie z sierpnia 2022 r., opublikowane w „Proceedings of the National Academy of Sciences”, według którego królicza populacja poszerzała swój obszar występowania w tempie ok. 100 kilometrów kwadratowych rocznie.

Początek „wojna z królikami”

Skokowy wzrost populacji próbowano kontrolować na wiele sposobów. Jednym z nich były polowania. Jak podają historyczne źródła, po siedmiu latach od pechowego transportu w samej posiadłości Thomasa Austina zabito ponad 14 tysięcy królików.

Pod koniec XIX w. przyrost populacji wymusił powołanie krajowej komisji, która zdecydowała się wdrożyć kolejne rozwiązanie. W 1907 r. w Australii Zachodniej zakończono budowę ogrodzenia o długości ponad 3200 kilometrów. To spowolniło, ale nie powstrzymało dalszego rozrostu populacji.

W latach 50. XX w. australijski rząd zdecydował się na użycie biologicznych środków kontroli. Populację królików częściowo ograniczono za pomocą myksomatozy (wirusowa choroba królików), a w latach 90. przy użyciu kaliciwirusa (wywołującego wirus krwotocznej choroby królików). Stosowano również różne typy trutek i niszczono królicze nory. Przeprowadzone działania dawały krótkofalowe, zazwyczaj lokalne efekty – walka ze skutkami niekontrolowanego rozrostu populacji trwa do dzisiaj.

Kosztowne skutki ekologicznego błędu

Skutki niekontrolowanego rozmnażania królika europejskiego w Australii są trudne do oszacowania. Rozrost króliczej populacji doprowadził już pod koniec XIX w. do wypierania rodzimych, australijskich gatunków ssaków. Najbardziej ucierpiały m.in. wielkouchy (Macrotis) i jamraje pręgowane (Perameles gunnii).

Króliki niszczyły przez dekady uprawy rolnicze i doprowadzały do erozji gleby. Wpłynęły też negatywnie na różnorodność biologiczną zmieniając bezpowrotnie lokalne ekosystemy. Jak szacuje „Forbes”, walka z króliczą plagą kosztuje australijską gospodarkę ponad 200 milionów dolarów australijskich rocznie. Według szacunkowych danych aktualna populacja królika europejskiego w Australii przekracza obecnie 150 milionów osobników.

Bohaterem opowieści przypomnianej przez magazyn „Forbes” jest – dobrze znany w Polsce – królik europejski (Oryctolagus cuniculus). Gatunek popularnego ssaka, opisany po raz pierwszy pod koniec XVIII w. przez Karola Linneusza, początkowo występował naturalnie m.in. na Półwyspie Iberyjskim i w północnej Afryce. Gatunek jest obecnie szeroko rozprzestrzeniony na całym świecie – od Europy po wyspy Pacyfiku. Historia rozprzestrzenienia królika europejskiego w Australii pozostaje do dziś przestrogą przed skutkami nieprzemyślanego wprowadzania do ekosystemu nowych gatunków. 

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Oceany i lodowce
Niepokojące zmiany na Grenlandii w ciągu zaledwie pięciu lat. Badacze ostrzegają
Zwierzęta
Odkrycie w Puszczy Białowieskiej. Tego ptaka nie widziano w Polsce ponad 60 lat
Zwierzęta
Norwegia szuka 27 tys. łososi, które uciekły z farmy. Na razie złapano 29 ryb
Zwierzęta
Krytyczny raport o organizacji WWF. Chodzi o polowania na niedźwiedzie polarne
Zwierzęta
Ocieplenie klimatu na świecie sprzyja szczurom? Wyniki nowego badania
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”