Jakość powietrza, jakość wody, środowisko, w którym wszyscy żyjemy, jest wspólnym dobrem ludzkości, której my i nasi potomkowie jesteśmy tylko drobną częścią. I jeszcze więcej, wspólnym dobrem całego świata, uniwersum, będącego wielkim domem fenomenu nazywanego życiem.
Proszę wybaczyć mi tę odrobinę podniosłości, ale świadomie chcę ją postawić w kontrze do tego, w jak okrutny, bezmyślny i pozbawiony perspektywicznego myślenia sposób ludzie naszego pokolenia traktują sprawy klimatu. Refleksja o przyszłości Zielonej Planety przebija się z trudem. Z jeszcze większym trudem rezygnujemy z naszych gospodarczych, technologicznych czy militarnych celów, by ratować klimat.
Czytaj więcej
"Rzeczpospolita" nagrodziła osoby, firmy, organizacje i samorządy zaangażowane w walkę o powstrzymanie zmian klimatu.
Do dziś w sferze polityki to sprawa drugorzędna, regularnie poświęcana na ołtarzu specyficznie rozumianego rozwoju. Bo ściganie celów marnej statystyki, wzrostu ubóstwionego PKB, tysięcy dolarów per capita czy wyśrubowanych udziałów w światowym rynku, gdy zniszczymy środowisko, będzie pustym zapisem w martwych księgach ludzkości. Pozornie mamy tego świadomość, ale w codziennych wyborach prawda, o której piszę, przebija się z wyjątkową trudnością. Co więcej, co chwila znajdujemy preteksty, by ten nasz wyścig o zdrową przyszłość opóźnić.
Ostatnio przemawiają za tym ponoć pandemia i wojna w Ukrainie. W redakcji „Rzeczpospolitej” myślimy inaczej. Uważamy, że reorientacja energetyczna, kryzys surowcowy na Wschodzie, dywersyfikacja źródeł energii tylko wzmacniają potrzebę i zwielokrotniają szanse na sukces energetyki bezemisyjnej. Ten gorący moment w naszej historii trzeba wykorzystać. Bardzo się cieszymy, że zaczyna to rozumieć klasa polityczna, że zapadają ważne decyzje. To dla nas bardzo ważne.