Reklama

Pory roku zanikają. Naukowcy proponują nowy podział. „Sezon śmieci” zamiast zimy

Tradycyjny podział na pory roku traci sens – przekonują badacze i sugerują, że należałoby rozważyć inny podział, odpowiadający zmianom, które od lat obserwowane są na świecie. Ich propozycja zakłada zastąpienie pór roku sezonami.

Publikacja: 06.08.2025 05:00

Pożary w Azji od lat wywołują poważne problemy w azjatyckich metropoliach – z powodu zanieczyszczeni

Pożary w Azji od lat wywołują poważne problemy w azjatyckich metropoliach – z powodu zanieczyszczenia powietrza zamykane są m.in. szkoły.

Foto: Samsul Said/Bloomberg

„Pory roku zmieniają się w erze antropocenu. Zwykle pory roku są ramami czasowymi, służącymi wspólnotom i społeczeństwem do organizowania swoich gospodarstw i działań wokół oczekiwanych powtarzalnych wydarzeń przyrodniczych, społecznych czy kulturowych. Stawiamy tezę, że skala i gwałtowność zmian w biogeochemicznych cyklach naszej planety gruntownie wpływają na socjopolityczną redefinicję rytmu pór roku” – piszą na łamach magazynu „Progress In Environmental Geography” brytyjscy badacze Thomas E. L. Smith i Felicia H. M. Liu.

W sporej mierze ich artykuł jest próbą podsumowania tego, co stwierdzają naukowcy na całym świecie – swoistą kompilacją spostrzeżeń, która została metodycznie uporządkowana i opatrzona przymiotnikami oddającymi charakter zaobserwowanych procesów. W miejsce wiosny, lata, jesieni i zimy nie pojawiają się tu ich równoważniki, bo też cały tradycyjny cykl uległ daleko idącym zmianom i zaburzeniom.

Sezony zamiast pór roku. Propozycja badaczy

Można zacząć od drugiej z wytypowanych kategorii, czyli tradycyjnych pór roku: Smith i Liu nazywają je „wymierającymi” (extinct seasons). W wielu regionach świata doszło do ich zaniku lub tak dalece idących modyfikacji, że przestały one być rozpoznawalne – z własnego doświadczenia moglibyśmy to powiedzieć choćby o zimach, których wyznacznikiem były mrozy i śnieg. Wraz z ich zniknięciem sama idea zimy wydaje się tracić sens – tak dla wielu organizmów w przyrodzie (zwierząt nie zapadających na zimowy sen, roślin zaczynających wypuszczać pędy), jak i dla człowieka, który rezygnuje z tradycyjnych „zimowych” aktywności (jak choćby narciarstwo).

Czytaj więcej

Susze czy powodzie to nie koniec. Zmiany klimatu spotęgują też inny problem

Miejsce tradycyjnych pór roku zajmują nowe. Pierwszą kategorią są „nowo powstające” pory roku (emergent seasons): mechanizmy pogodowe wcześniej nie spotykane, przynajmniej w danym regionie i będące rezultatem gwałtownych zmian temperatur i warunków pogodowych, które zachodzą wbrew tradycyjnym oczekiwaniom.

Reklama
Reklama

Kolejnym typem są „arytmiczne pory roku” (arrythmic seasons) – czyli takie, które charakterem odzwierciedlają jeszcze te tradycyjne, ale moment ich przyjścia oraz długość trwania są zaburzone. Mogą pojawić się znacznie wcześniej lub znacznie później niż zwykle, co roku inaczej, a zamiast potrwać około trzech miesięcy – mogą potrwać kilka tygodni lub rozciągnąć się na pół roku. I tu znowuż: bez przewidywalnego schematu.

Czwartą kategorią są „synkopowane pory roku” (syncopated seasons). Ten – nawiązujący symbolicznie do muzyki – typ odnosi się do „wewnętrznej konstrukcji” pory roku: przykładowo, lato czy zimę zwykliśmy kojarzyć ze stopniowym ociepleniem/ochłodzeniem aż do osiągnięcia jakiejś maksymalnej (wysokiej lub niskiej) temperatury, po czym następuje stopniowe odwrócenie procesu. W nowym układzie w tym symetrycznym i przewidywalnym układzie pojawiają się gwałtowne zakłócenia: nagły atak mrozów wiosną, upały jesienią.

Pory roku zanikają. Naukowcy proponują nowy podział 

Zanik tradycyjnych pór roku, wraz z towarzyszącymi mu zjawiskami i procesami, przekłada się też na to, co w języku polskim zwykliśmy określać jako „sezony” – począwszy od sezonu narciarskiego, przez sezony migracji ptaków czy monsunów. Są one oczywiście powiązane ze zmianami zachodzącymi w przyrodzie wraz z przemijaniem „podstawowych” pór roku, więc – podobnie jak wspomniany sen zimowy czy przedwczesne rozkwitanie roślin – jako pierwsze padły ofiarą zaburzenia naturalnych, tradycyjnych rytmów pór roku.

Czytaj więcej

Chiny wpływają na redukcję emisji w innych krajach. Walka o globalną dominację

Nowe „sezony”, jakie pojawiają się w ich miejsce, są znacznie mniej poetyckie i naturalne. Ze sporą dozą gorzkiej ironii, badacze wskazują tu choćby „sezon dymów” lub „oparów” (haze season), którego doświadcza np. południowo-wschodnia Azja w trakcie najcieplejszych momentów roku. To kilka tygodni, podczas których niebo zasnute jest gęstą zawiesiną dymów z wypalanych pod uprawy obszarów lasów i dżungli równikowych. Tamtejsi rolnicy przystępują do wypalania wraz z pojawieniem się upałów, by proces był szybki i skuteczny.

Równie smutny i symboliczny wydźwięk ma „sezon śmieci”, także doświadczany w Azji, choć w tym przypadku w jej wyspiarskiej części – szczególnie w Indonezji, m.in. na popularnej wśród turystów wyspie Bali. Począwszy od listopada aż po marzec, z wyjątkową – jak na rozwibrowanie naturalnych cyklów – regularnością do brzegów indonezyjskich wysp przybijają unoszące się na morskich i oceanicznych falach skupiska plastikowych śmieci. Inny przykład to „sezony pożarów”, o których mówi się przy okazji fal ekstremalnych upałów czy susz w różnych regionach świata, praktycznie niemal na każdym już kontynencie.

Reklama
Reklama

Eksperci: „Sezon dymów” zamiast lata, „sezon śmieci” zamiast zimy

Autorzy artykułu w podsumowaniu wskazują na to, że nowa charakterystyka zachodzących w przyrodzie zmian pozbawia sensu wnioski płynące z badań, w których odnotowane zjawiska były odnoszone do tradycyjnych pór roku.

Czytaj więcej

Branża ubezpieczeniowa cierpi w czasach zmian klimatu. Miliardowe straty

Argumentują też, że w określonych lokalnych warunkach zmiany i zaburzenia naturalnego rytmu są wywoływane przez działalność człowieka – aktywność przemysłu wydobywczego, rabunkową eksploatację lasów, ekstensywne rolnictwo itp., co sprawia, że stały się nieodłączną cechą industrializacji, od której odwrotu nie ma lub byłby bardzo trudny. A na dodatek bezpośrednio wplątane w takie praktyki firmy lub branże starają się „normalizować” nowe zjawiska, nadając im cechy „tradycyjności” – jakby sezon dymów lub śmieci były czymś, z czym borykały się całe pokolenia mieszkańców.

I chyba ten ton suchej konstatacji zamiast dramatycznych opisów czy apeli jest w artykule Smitha i Liu najbardziej wstrząsający. Autorzy beznamiętnie konstatują, że porządek, który regulował życie i czas człowieka praktycznie od zarania cywilizacji, odchodzi do lamusa. A to już jest wniosek wręcz wstrząsający.

„Pory roku zmieniają się w erze antropocenu. Zwykle pory roku są ramami czasowymi, służącymi wspólnotom i społeczeństwem do organizowania swoich gospodarstw i działań wokół oczekiwanych powtarzalnych wydarzeń przyrodniczych, społecznych czy kulturowych. Stawiamy tezę, że skala i gwałtowność zmian w biogeochemicznych cyklach naszej planety gruntownie wpływają na socjopolityczną redefinicję rytmu pór roku” – piszą na łamach magazynu „Progress In Environmental Geography” brytyjscy badacze Thomas E. L. Smith i Felicia H. M. Liu.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Planeta
Susze czy powodzie to nie koniec. Zmiany klimatu spotęgują też inny problem
Planeta
Czym oddychamy w Europie? Eksperci zwracają uwagę na sytuację w Polsce
Planeta
Tysiące ton inwazyjnych wodorostów na plażach w Hiszpanii. Władze są bezradne
Planeta
Rekordowo mroźna zima po upalnym lecie. Nowa epoka lodowcowa w Europie?
Planeta
To był najcieplejszy czerwiec w historii zachodniej Europy. Dwie fale upałów
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama