Pod koniec ubiegłego roku rdzenni Australijczycy pozwali rząd za brak działań w sprawie kryzysu klimatycznego. Pozew złożono w dniu, gdy kraj ogłosił nowe plany redukcji emisji gazów cieplarnianych. Oficjalnie został on wniesiony przez dwóch mieszkańców wysp Boigu oraz Saiba, położonych w Cieśninie Torresa. Jak zapowiadały organizacje reprezentujące powodów, miała być to jednak pierwsza z całej serii spraw, jaką przeciw rządowi zamierzali założyć rdzenni mieszkańcy Australii.
Pozew przeciw australijskiemu rządowi był wzorowany na tym, który złożony został przeciwko władzom Holandii. Mieszkańcy tego kraju twierdzili w nim, że rządzący mają obowiązek chronienia ich przed zmianami klimatu. Sprawę wówczas wygrali, a holenderski Sąd Najwyższy nakazał rządowi obniżenie emisji dwutlenku węgla szybciej, niż planowano.
Czytaj więcej
Mimo apelu ONZ Australia zamierza mocno wykorzystywać węgiel nawet po 2030 roku.
Wyspy Cieśniny Torresa, które rozrzucone są u północnych wybrzeży Australii, wyjątkowo zagrożone są powodziami i erozjami gleby spowodowanymi zmianami klimatu. Jak podkreślono w pozwie, ”istnieje silne przekonanie, że społeczności zamieszkujące wyspy Cieśniny Torresa są silnie podatne na skutki zmian klimatu, nawet przy niewielkim wzroście poziomu mórz”.
Jeden z pozywających rząd Australii, Paul Kabai, jest zdania, że choć jego lud zamieszkuje wyspy od ponad 65 tys. lat, to niebawem może okazać się, że tamtejsze społeczności będą musiały migrować z powodu szkód spowodowanych kryzysem klimatycznym. Opinię tę podziela także wielu aktywistów klimatycznych