Lasy Państwowe były oburzone tym, że ”mapa aż świeci od koloru czerwonego”, którym oznaczono lasy objęte cięciami rębnymi. Podkreśliły także, że „dla przeciętnego Kowalskiego może być to prawdziwie apokaliptyczna wizja tego, co dzieje się w polskich lasach”. Ich zdaniem sposób przekazu jest nierzetelny. Jak zaznaczono, czerwona mapa obrazuje planowaną skalę wyrębu – cięć pielęgnacyjnych i odnowieniowych. Cięcie zdaniem Lasów Państwowych następuje na fragmencie tej powierzchni zwanej redukowaną. Twórcy mapy zaznaczyli natomiast, że świadomie nie zamieścili na mapie informacji o trzebieży ze względu na to, że potrafi być ona przyczyną "niezłej rozwałki lasu". Co więcej są zdania, że gdyby na mapie została zamieszczona dodatkowo informacja o planowanej trzebieży, „cała mapa byłaby skąpana w czerwieni”.
Lasy Państwowe, komentując działanie mapy, wielokrotnie zaznaczały, że zrównanie wszystkich typów cięć rębnych to „granie na emocjach”. Agencja rządowa jest bowiem zdania, że odbiorcy mogą nie zdawać sobie sprawy z ich różnorodności oraz stopnia ingerencji w strukturę lasu. "Wydzielenie czyli fragment lasu, który czasem ma nawet kilkanaście hektarów cały zaświeci się na czerwono bez względu na to czy zaplanowano tam zrąb całkowity na 2,5 ha czy 2-3 gniazda o powierzchni kilkunastu arów" - twierdzili leśnicy i zarzucali inicjatywie manipulację. Marta Jagusztyn podkreśliła jednak, że na mapę naniesiono wyłącznie ogólnodostępne dane oraz dodała, że jednym z głównych problemów jest tu także to, że Lasy Państwowe nie dostarczają zbyt wiele informacji informacji. Jak czytamy w portalu money.pl, fundacja Lasy i Obywatele miała wygrać z Lasami Państwowymi co najmniej osiem spraw dotyczących odmowy dostępu do informacji w sądach administracyjnych.
Leśnicy podkreślają również, że od dawna powierzchnia lasów nie maleje, a wręcz przeciwnie – rośnie. Chcąc poprzeć swoją tezę przedstawili dane Głównego Urzędu Statystycznego, z których wynika, że powierzchnia polskich lasów w latach 1991-2020 wzrosła o 566 tys. ha – niemal o 19 tys. ha średniorocznie. Ekolodzy zwracają jednak uwagę, że oznacza to praktyce tyle, że zalesienie Polski w tym okresie wzrosło o zaledwie 1,8 pkt proc.
Eksperci, w tym prof. Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk, podkreślali, że mapa faktycznie nie jest w 100 proc precyzyjna, jeśli chodzi o miejsca, w których wycinane są drzewa. - Ale tę niedoskonałość autorzy zaznaczają w opisie mapy. Zatem mimo braku precyzji mapa jest użyteczna. Co ciekawe, leśnicy jeszcze kilka lat temu sami przygotowali mapę na identycznych założeniach, pokazując prace związane z wycinką w Puszczy Białowieskiej - mówił w rozmowie ze Smog Lab.
Marta Jagusztyn przyznaje natomiast, że faktycznie "potrzebujemy gospodarki leśnej oraz wycinania części drzew", ale jej zdaniem „zostawiliśmy to w rękach instytucji, która ma źle ustawione motywacje”. - Jej głównym zadaniem jest zarabianie pieniędzy i sprzedaż drewna - stwierdziła.
Skokowy wzrost przeładunku drewna
Mimo że leśnicy twierdzą, że z polskimi lasami nie dzieje się nic złego, w mediach społecznościowych stale pojawiają się niepokojące informacje na ich temat. Jedną ze spraw, które w ostatnim czasie budzą kontrowersje jest informacja, którą podaje na swojej stronie internetowej Port Gdańsk. Wynika z niej, że od stycznia do końca lipca bieżącego roku przeładowano w porcie ponad 36 mln ton towarów – o 20 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. I choć niemal wszystkie grupy ładunkowe zanotowały wzrosty, największy skok odnotowano właśnie w drewnie – o 3150 proc.