Transformacja po polsku – OZE, magazyny, gaz i atom

Energetyka wysokoemisyjna oparta na węglu będzie się kończyć szybciej, niż przewidują założenia, bo jest nieekonomiczna. Klienci naciskają na to, by otrzymywać energię nisko-i zeroemisyjną. Przejściowo istotną rolę odegra gaz, a docelowo trzeba stawiać na OZE, magazyny i atom.

Publikacja: 08.10.2024 22:49

Uczestnicy debaty wzięli pod lupę perspektywy rozwoju sytuacji w polskiej energetyce w najbliższych

Uczestnicy debaty wzięli pod lupę perspektywy rozwoju sytuacji w polskiej energetyce w najbliższych latach

Foto: mat. pras.

– Najbliższa dekada przedefiniuje system elektroenergetyczny, który dziś w 70 proc. oparty jest na konwencjonalnej energetyce, a w przyszłości będzie w 70 proc. oparty na odnawialnych źródłach energii (OZE) w połączeniu z magazynami energii, atomem i bilansującymi jednostkami gazowymi. To, jak sprawnie przejdziemy przez ten proces, zdecyduje o konkurencyjności polskiej gospodarki – mówił podczas Energy Days w Katowicach Paweł Torbus, partner McKinsey & Company.

70-proc. udział OZE w miksie energetycznym Polski możliwy jest do osiągnięcia w ciągu dekady. Nowe, wysokosprawne bloki gazowe z uwagi na niższy ślad emisyjny i niższą ekspozycję na ceny ETS będą wypierać ekonomicznie generację węglową.

– Tempo zmian będzie dyskutowane, ale to są już sygnały rynkowe mówiące o zmianie paradygmatu systemu. Czy jest szansa, by przedłużyć funkcjonowanie węgla? Pewnie tak, restrukturyzacja kosztów może strukturalnie uratować kilka bloków, ale kierunek zmiany do 2030 r. jest jasny – dodał Paweł Torbus.

Do końca dekady, dzięki uruchamianiu nowych jednostek gazowych i OZE, polska energetyka zmniejszy ślad węglowy o połowę, natomiast do 2050 r. o 90–100 proc.

Przemysł nie może czekać

Ekspert w McKinsey & Company szacuje, że w wyniku transformacji ceny utrzymają się na w miarę stabilnym poziomie do 2035 r., później jednak spadną o 20–25 proc., z ok. 500 zł za MWh do 400 zł za MWh.

Dla odbiorców indywidualnych i przemysłu oznacza to, że ceny pozostaną w górnym zakresie europejskich stawek, tym samym konkurencyjność gospodarcza Polski pozostanie ograniczona. Dla producentów z kolei to dobra wiadomość – zwrot na inwestycjach budowanych elektrowni gazowych czy jednostek OZE będzie wysoki, co sprzyjać będzie powstawaniu nowych projektów.

Artur Osuchowski, członek zarządu Orlenu, podkreślał, że transformacja i działania na rzecz zazieleniania energii realizowane są po to, by polska gospodarka nie straciła na konkurencyjności.

– Bez radykalnej zmiany systemu nasze produkty nie będą sprzedawalne, a Polska będzie nieatrakcyjna do lokowania inwestycji. Transformacja to gigantyczna zmiana, przez którą musimy przejść, by nie stracić swojego miejsca na mapie gospodarczej Europy. Mówimy dużo o transformacji energetyki, ale zapominamy o transformacji ciepłownictwa, transportu, przemysłu. Jeśli o tym zapomnimy, obudzimy się z przemysłem nieprzystającym do XXI w. – mówił Artur Osuchowski.

Liczenie śladu węglowego jest na porządku dziennym już dziś. Pojawia się presja ze strony kontrahentów i klientów. W jednych sektorach jest ona silniejsza, w innych słabsza, ale ostatecznie stanie się kluczowa w każdym obszarze.

– Wszystkie nowoczesne branże będą wymagały liczenia śladu węglowego, poważnego traktowania emisyjności, strategii ESG – podkreślił członek zarządu Orlenu.

Do tego dochodzą naciski ze strony banków i instytucji finansujących oraz ubezpieczycieli, a także z rynku pracy. Bo pracownicy chcą pracować w firmach nowoczesnych, opartych na zielonej energii, które postrzegane są jako bardziej perspektywiczne.

Węgiel? To się nie opłaca

Wiedzą o tym już dziś producenci energii węglowej, która jest wypierana z rynku ze względu na swoją cenę, ślad węglowy i niską elastyczność.

Grzegorz Lot, prezes Tauronu, mówił, że zarówno blok w Jaworznie o mocy 910 MW, jak i jednostki węglowe o mocy 200 MW produkują energię sporadycznie, w zależności od zapotrzebowania zgłaszanego przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE), operatora elektroenergetycznego systemu przesyłowego w kraju.

– Kupujemy energię elektryczną dla naszych klientów na giełdzie. Produkcja stanowi niewielką część naszej sprzedaży – paręnaście procent – mówił Grzegorz Lot.

Także Enea w ograniczonym stopniu korzysta z jednostek węglowych. – Dziś bloki węglowe w Enei, nawet ten najnowszy, o mocy 1000 MW, pracują na 30–40 proc. swoich możliwości w ciągu roku – powiedział Grzegorz Kinelski, prezes spółki.

Dariusz Marzec, prezes PGE, podkreślał, że przyszłość węgla zależeć będzie od regulacji i polityki klimatycznej, a nie decyzji uczestników rynku.

– Mamy dojść do zeroemisyjności wytwarzania energii elektrycznej i regulacje kierują nas w tę stronę poprzez opłaty emisyjne. System regulacyjny ma zniechęcić do produkcji z paliw kopalnych, i to się dzieje – mówił prezes PGE.

Dużą rolę ma do odegrania gaz ziemny, który jest relatywnie tani i dużo mniej emisyjny niż węgiel. Będzie on stopniowo zastępował źródła węglowe.

Takie stabilne źródło jest niezbędne, by zapewnić ciągłość dostaw energii. Doskonale uzupełnia portfele firm energetycznych, w których coraz większe znaczenie zyskują zielone, ale pogodozależne elektrownie słoneczne czy wiatrowe. W przyszłości z pomocą przyjdzie atom i wielkoskalowe farmy wiatrowe na morzu.

– Moim zdaniem gaz jest absolutnie niezbędnym i fundamentalnym paliwem w okresie przejściowym. Poza tym, że jest obecnie relatywnie niedrogi, nadaje się do stabilizowania systemu również dlatego, że jednostki gazowe są elastyczne. Do takiego modelu musimy dążyć – powiedział Dariusz Marzec.

Brudna energia odstrasza banki

PGE inwestuje w elektrownie gazowe, budując równolegle odnawialne źródła energii – wiatrowe i fotowoltaiczne. Jak informował prezes firmy, w listopadzie zamknie 20 mld euro finansowania budowy morskiej farmy wiatrowej Baltica 2 o mocy 1,5 GW. Trwają prace nad kolejnym morskim projektem, Baltica 3, o mocy 1 GW. Grupa buduje też magazyny – jak informuje prezes, w przygotowaniu są magazyny o mocy 1200 MW.

W przypadku tak dużych inwestycji kluczowy jest dostęp do finansowania. Grupom energetycznym, które posiadają w swoich strukturach aktywa węglowe, nie jest łatwo je pozyskać.

– Ze względu na posiadane przez nas węglowe aktywa wytwórcze 70 proc. banków nie chce z nami rozmawiać. Możemy oczywiście rozmawiać z Chińczykami, ale przecież nie chcemy do końca uzależniać się od chińskiego kapitału. Budujemy morskie wiatraki, zakładając spółki celowe – SPV (Special Purpose Vehicle – red.). Inaczej nie pozyskalibyśmy środków nawet na zielone projekty. Trudno jest nam również prowadzić rozmowy z ubezpieczycielami – zaznaczył prezes PGE.

Podkreślił także potrzebę wydzielenia aktywów węglowych, by grupy takie jak PGE uzyskały zdolność do finansowania inwestycji. Bo pieniądze na rynku są, trzeba jednak być zdolnym do ich absorbowania.

Olga Sypuła z European Energy Polska uważa, że Polska pokłada w gazie zbyt duże nadzieje. – Nie rozumiem gazu w tak dużej ilości w naszym miksie. To może nas boleć i dużo kosztować – mówiła.

Zwróciła uwagę na potrzebę wprowadzenia w życie projektu ustawy ułatwiającej inwestycje wiatrowe na lądzie. – Bardzo chcielibyśmy, by wszedł w życie w tym roku – zaznaczała.

Wskazywała też na korzyści rozwiązania, jakim jest cable pooling, czyli podłączanie przynajmniej dwóch odnawialnych źródeł energii do tego samego przyłącza. I zaznaczała, że do cable poolingu należy dodać magazyny energii.

O potrzebie rozwoju magazynów mówił również Tomasz Zadroga, wiceprezes Respect Energy. – Magazyny powinny być wszędzie, powinny wspierać źródła wytwórcze, by wytwórcy mogli świadomie zarabiać na energii, którą produkują – powiedział.

Jego zdaniem Polska mogłaby odejść od węgla do 2030 r. Trzeba tylko inwestować w OZE i uzupełniać miks mocami gazowymi, będącymi zabezpieczeniem systemu do czasu, gdy magazyny będą w stanie skutecznie i na dużą skalę przechowywać nadwyżki energii.

Za mało mocy dyspozycyjnej

Grzegorz Onichimowski, prezes PSE, wskazywał na bolączki systemu, które są odczuwalne już dziś.

– Mocy dyspozycyjnej potrzeba dwa razy tyle, niż mamy dziś zakontraktowane w rynku mocy. Byłoby pół biedy, gdyby szuflady poprzedników prezesów firm energetycznych były pełne projektów, które mogłyby wejść do realizacji. Ale one są puste. Musimy na cito szukać nowej mocy dyspozycyjnej – mówił prezes PSE.

Gdy nie wieje wiatr i nie świeci słońce, w systemie będzie brakować energii. – Niedobory godzinowe jesteśmy w stanie zniwelować przez systemy magazynowania, ale nie zniwelujemy dwu–trzytygodniowej suszy klimatycznej, gdy nie ma wiatru ani słońca. Tego nie da się zrekompensować bateriami – podkreślał Grzegorz Onichimowski. Jego zdaniem bez przedłużenia mechanizmu rynku mocy w przyszłości system sobie nie poradzi.

Polski rynek mocy został zatwierdzony przez Komisję Europejską na dziesięć lat. Oznacza to, że w 2025 r. odbędzie się ostatnia aukcja, w której zakontraktowane zostaną moce na rok 2030.

– Jeśli nie przedłużymy tego w jakimś nowym mechanizmie, będzie duży problem. Elektrownie nie utrzymają się z usług systemowych i rynku energii, muszą mieć dodatkowy system finansowania – wskazał prezes PSE.

Grzegorz Lot zwracał uwagę, że rynek mocy dla bloków węglowych 200 MW wygasa w przyszłym roku. – To oznacza, że jeśli nie będzie aukcji mocy w tym roku czy w I kwartale 2025 r., to jednostki 200 MW, które nie są w rynku mocy, zostaną zamknięte w 2026 r. Niezależnie od tego, czy jest zastępstwo na poziomie PSE, czy nie – nie będą funkcjonowały, bo nie ma podstaw ekonomicznych – powiedział prezes Tauronu.

W sytuacji niedoboru energii w konkretnych okolicznościach można pomyśleć o eksporcie. Ale w rzeczywistości niespecjalnie możemy polegać na zakupie energii za granicą.

Grzegorz Onichimowski mówił, że możliwości importu pod względem technicznym wynoszą 5–7 GW. Można dzięki inwestycjom je nieco zwiększyć, ale problemem i tak będzie brak dostępnej na rynku energii. – Na zachód od nas sąsiedzi mają duży problem z mocą dyspozycyjną. Jeszcze dalej na zachód mamy Francję, która jest dużym eksporterem, ale – podobnie jak Skandynawia – eksportuje już do całej reszty Europy, gdy nie wieje i nie świeci – podkreślał.

Dodał, że jeśli sytuacja na rynku energetycznym Europy będzie trudna, możemy liczyć na 1,2 GW importu. Co nie oznacza gwarancji, że taki wolumen do nas trafi. W tej sytuacji trzeba stawiać na samowystarczalność.

– Najbliższa dekada przedefiniuje system elektroenergetyczny, który dziś w 70 proc. oparty jest na konwencjonalnej energetyce, a w przyszłości będzie w 70 proc. oparty na odnawialnych źródłach energii (OZE) w połączeniu z magazynami energii, atomem i bilansującymi jednostkami gazowymi. To, jak sprawnie przejdziemy przez ten proces, zdecyduje o konkurencyjności polskiej gospodarki – mówił podczas Energy Days w Katowicach Paweł Torbus, partner McKinsey & Company.

70-proc. udział OZE w miksie energetycznym Polski możliwy jest do osiągnięcia w ciągu dekady. Nowe, wysokosprawne bloki gazowe z uwagi na niższy ślad emisyjny i niższą ekspozycję na ceny ETS będą wypierać ekonomicznie generację węglową.

Pozostało 93% artykułu
Klimat
Doinwestowane sieci to podstawa
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Klimat
Liderzy klimatyczni zwiększają zyski z dekarbonizacji
Klimat
Nieznośna lekkość opakowań coraz bardziej nam ciąży
Klimat
Ekwador: Nawet 12 godzin na dobę bez prądu. "Klimat jest szalony"
Klimat
Transformacja napędzana biomasą