– Najbliższa dekada przedefiniuje system elektroenergetyczny, który dziś w 70 proc. oparty jest na konwencjonalnej energetyce, a w przyszłości będzie w 70 proc. oparty na odnawialnych źródłach energii (OZE) w połączeniu z magazynami energii, atomem i bilansującymi jednostkami gazowymi. To, jak sprawnie przejdziemy przez ten proces, zdecyduje o konkurencyjności polskiej gospodarki – mówił podczas Energy Days w Katowicach Paweł Torbus, partner McKinsey & Company.
70-proc. udział OZE w miksie energetycznym Polski możliwy jest do osiągnięcia w ciągu dekady. Nowe, wysokosprawne bloki gazowe z uwagi na niższy ślad emisyjny i niższą ekspozycję na ceny ETS będą wypierać ekonomicznie generację węglową.
– Tempo zmian będzie dyskutowane, ale to są już sygnały rynkowe mówiące o zmianie paradygmatu systemu. Czy jest szansa, by przedłużyć funkcjonowanie węgla? Pewnie tak, restrukturyzacja kosztów może strukturalnie uratować kilka bloków, ale kierunek zmiany do 2030 r. jest jasny – dodał Paweł Torbus.
Do końca dekady, dzięki uruchamianiu nowych jednostek gazowych i OZE, polska energetyka zmniejszy ślad węglowy o połowę, natomiast do 2050 r. o 90–100 proc.
Przemysł nie może czekać
Ekspert w McKinsey & Company szacuje, że w wyniku transformacji ceny utrzymają się na w miarę stabilnym poziomie do 2035 r., później jednak spadną o 20–25 proc., z ok. 500 zł za MWh do 400 zł za MWh.