Jak pisze "Newsweek", kiedy w 1934 roku do Europy sprowadzono szopy pracze, które wzbogacić mały przyrodę Brandenburgii, nikt nie spodziewał się, że w przyszłości mogą przynieść Niemcom naprawdę poważne problemy. Nie zdawano sobie bowiem sprawy z tego, że zwierzę niezwykle szybko przystosowuje się do nowych warunków, a co za tym idzie – zacznie rozmnażać się na potęgę w całej Europie. A o problem tu nietrudno, bo na naszym kontynencie nie ma bowiem wystarczająco dużo rodzimych drapieżników, które mogłyby ograniczać jego populację.
Urocze i inteligentne, ale wciąż szkodniki
Choć szopy pracze są bardzo inteligentne i – nie da się ukryć – urocze, to jednocześnie są również niezwykle zaradne i wszystkożerne, co powodować może potencjalne problemy. Wielu uważa je za jedne z największych szkodników – nie tylko wkradają się one do domów w poszukiwaniu żywności, ale i wykradają jaja ptakom, zabijają żaby, gryzonie i inne zwierzęta. Co gorsza, mogą roznosić one także rozmaite choroby.
W badaniach, które opublikowane zostały w czasopiśmie naukowym "European Journal of Wildlife Research” szczegółowo opisano, jak ich ekspansja w Europie – zwłaszcza w Hiszpanii – wiąże się z rozprzestrzenianiem się chorób zakaźnych i pasożytniczych, takich jak wścieklizna. Podkreślono, że zagraża to zdrowiu zarówno rodzimych gatunków, jak i ludzi.
Dziś szopy pracze są w Europie coraz bardziej powszechne. I choć największy problem z tymi zwierzętami mają Niemcy, to ich spora populacja jest również na Białorusi czy w Czechach. Nie brakuje ich jednak także w Polsce. O ile kiedy szopy pojawiły się w naszym kraju pod koniec lat 70. XX wieku, dało się zaradzić ich rozmnażaniu, to dziś jest z tym dużo większy problem.
Czytaj więcej
Naukowcy z londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej ostrzegają, że odkryli nową, niezwykle niebezpieczną dla ptaków chorobę, którą wywołują tworzywa sztuczne. "Może mieć ona daleko idące i poważne konsekwencje" – zaznaczają eksperci.