Wpływ wielkich firm na zmiany klimatyczne jest ogromny – niemal 20% emisji CO2 pochodzi z transportowych inwestycji należących do międzynarodowych korporacji. Zdając sobie z tego sprawę i chcąc podreperować wizerunek, firmy chętnie składają ambitne deklaracje, dotyczące bardziej ekologicznych działań w przyszłości. Sęk w tym, że ich deklaracje brzmią obiecująco, ale niewiele z nich wynika.

Czytaj też: Koronawirus: jak planeta zyskała na pracy zdalnej

Dyrektor generalny firmy inwestycyjnej BlackRock napisał niedawno, że pandemia koronawirusa „skłoniła nas do bardziej zdecydowanego stawienia czoła globalnemu zagrożeniu zmianami klimatycznymi”, a firma zadeklarowała, że ​​chce, aby firmy, w które inwestuje, usuwały ze środowiska tyle CO2, ile same emitują, najpóźniej do 2050 r. Brzmi to bardzo ambitnie, niestety brakuje wielu szczegółów, np. określenia, ile firm, w które BlackRock inwestuje, ma rzeczywiście osiągnąć założony cel. W dodatku firma musi się mierzyć z pewnymi ograniczeniami w zakresie możliwości ograniczania emisji – większość ich produktów inwestycyjnych śledzi indeksy, np. S&P 500, co nieuchronnie kończy się zarządzaniem akcjami spółek paliw kopalnych.

Z kolei Netflix, choć deklaruje chęć ograniczenia negatywnego wpływu na środowisko, w ogóle nie przedstawił żadnego planu w tym zakresie. W zasadzie można uznać, że jedynym proekologicznym działaniem serwisu jest umieszczanie na swojej platformie tytułów takich jak A Plastic Ocean, Cowspiracy, Kiss the Ground czy What the Health. Tylko czy to wystarczy? Emisje generowane dzięki oglądaniu filmów na tej platformie przez godzinę to 3,2 kg CO2. Rocznie, przy 167 milionach subskrybentów, oglądających filmy średnio 2 godziny dziennie, daje to ok. 94 tetrawatogodzin. Czyli 200 razy więcej, niż w 2019 roku deklarował Netflix (0,45 TWh). I chociaż samo zużycie energii przez centrum danych nie wywiera znaczącego wpływu na środowisko, to już transmisja danych, czy zużycie energii przez urządzenie do streamingu – owszem.

Do wdrożenia bardziej ekologicznych zmian wzywała Netflixa organizacja Greenpeace, apelując o korzystanie z zielonej energii i zwiększanie odpowiedzialności środowiskowej. W zestawieniu Greenpeace, który wziął pod uwagę również inne serwisy streamingowe, Netflix został oceniony na D i wypadł znacznie gorzej od m.in. YouTube, który uzyskał najwyższą ocenę – A. Najniższą możliwą ocenę – F, uzyskał w kategorii zabierania głosu w kwestiach klimatycznych, przejrzystości na temat wykorzystywanej energii oraz polityki dotyczącej energii odnawialnej i zaangażowania.

Netflix nie wyznaczył jeszcze celu ograniczenia emisji powodowanych przez biura, działalność produkcyjną i używane serwery komputerowe. „Działania na rzecz klimatu są ważne, a wiosną ogłosimy nasze plany, które będą obejmować cele oparte na naukach o klimacie” – podała firma w oświadczeniu.