Dawna stolica Polski znalazła się na liście 10 najbardziej zielonych miast świata, stworzonej przez Husqvarna Urban Green Space Index (HUGSI). Zestawienie powstało na początku 2021 r. na podstawie obrazów satelitarnych i procentowego udziału zielonych przestrzeni zielonych w metropoliach. Rozumiem, że to jest powód do dumy. Oto Kraków, wbrew narzekaniom aktywistów klimatycznych jest jednym z najzieleńszych miast w Europie.
Moim zdaniem to sprytny zabieg marketingowo-pijarowy. Nie wiemy dokładnie jaki obszar został poddany analizie. Jeżeli są to granice administracyjne Krakowa, razem z wszystkimi terenami rolnymi z dala od faktycznego miasta to wiele wyjaśnia. Gdy okroimy obszar analizy do terenu zamieszkałego, zurbanizowanego, tego w którym żyją i funkcjonują krakowianie to dane mogą się diametralnie zmienić. Oczywiście urzędnicy ogłosili jak jeden mąż: “Satelity nie kłamią”, a sponsor konkursu, znana firma produkująca m.in. piły spalinowe zapewnia o wysokich standardach. Proszę zwrócić uwagę, że zestawienie obejmuje jedynie 156 miast z całego świata. Kolejne zastrzeżenie – brak standaryzacji pod względem strefy klimatycznej. Do jednego worka wrzucamy Kraków, miasto leżące na pograniczu Niżu Środkowoeuropejskiego i Regionu Karpackiego oraz Ateny, miasto o klimacie śródziemnomorskim, które zajmują dopiero 120. miejsce w rankingu. Nic dziwnego, że Kraków ląduje na początku listy. Trzecie zastrzeżenie związane z metodyką samego rankingu. Według organizatora wszystkie rośliny o wysokości powyżej jednego metra zostały uznane za drzewa. To nadużycie. Z danymi trudno polemizować, jednak gdy weźmiemy pod uwagę powyższe zastrzeżenia to wszystko staje się bardziej zrozumiałe. Również niedowierzanie krakowian.
Czytaj też: Smog w Krakowie straszy mniej, ale to nie koniec wyzwań
Jednak zdaniem urzędników dane satelitarne nie kłamią, według raportu aż około 36% terenu Krakowa zajmują drzewa, a 20% tereny trawiaste.
W lutym bieżącego roku prezydent Majchrowski przekonywał, że 52% miasta to zieleń. Miesiąc później magistrat podał, że to jednak 64%. Następnie, w maju, prezydent poinformował, że jest to już 72%. Także dane jak widać szybko zmierzają ku 100% zieleni w mieście <śmiech>. A zupełnie poważnie, to jeżeli włączymy do granic administracyjnych kolejne obszary wiejskie na zewnątrz miasta to ranking będzie jeszcze lepszy. Cała wschodnia część Krakowa, mniej więcej od wysokości Nowej Huty aż po granice administracyjne to tysiące hektarów wiejskich terenów rolnych. Obszar wzdłuż północnej, oraz północno-zachodniej granicy miasta to również pola uprawne. Kolejna zielona plama to obszar Lasu Wolskiego. To ponad czterysta hektarów wykupionych przez Kasę Oszczędności Miasta Krakowa w roku 1917. Wyprawa do niego to zazwyczaj całodzienna wycieczka. W słoneczny dzień parking pod lasem wygląda jak parkingi znane ze stoków narciarskich. Bliżej centrum pozostaje akwen wodny Zakrzówek z dużym obszarem zieleni. Teren wywalczony latami protestów mieszkańców i finalnie wykupiony przez miasto. No i jeszcze znana krakowska łąka – Błonia, której historia sięga XII wieku.
Twarde miejskie dane pokazują szarą rzeczywistość stolicy małopolski. Kopalnią wiedzy na temat stanu miejskiej przyrody jest oficjalny dokument pn. Kierunki Rozwoju i Zarządzania Terenami Zielonymi w Krakowie na lata 2019-2030. Wynika z niego, że 25 % mieszkańców Krakowa mieszka poza strefą dostępności trzystu metrów do terenów zielonych. To jedna czwarta mieszkańców Krakowa! Inny dokument, mapa obszarów deficytowych pod względem zieleni publicznej. Z niej dowiadujemy się, że na olbrzymim obszarze Krakowa nie dość, że już dziś występuje deficyt w dostępie do takich terenów to także przewiduje się wzrost tego deficytu. Ponadto kilkanaście miejsc zostało oznaczonych jeszcze wyraźniej – jako rejony szczególnej koncentracji mieszkańców bez dostępu do zieleni publicznej. Popatrzmy na inne miasto z rankingu – Vancouver, daleka 65 pozycja. Wieloletni lider pod względem jakości życia mieszkańców. Już dekadę temu ponad 92% mieszkańców Vancouver posiadało dostęp do terenów zielonych w odległości 5 minutowego spaceru. Duża część krakowian nie posiada takiego luksusu. Żyjemy i pracujemy w betonowych okolicach, a dostęp do sensownego terenu zielonego równa się wycieczce pod miasto. To zdecydowanie dłużej niż 5 minutowy spacer.