Po proteście w Filharmonii i publikacji wideo w mediach, sporo komentarzy np. na platformie X raczej krytykowało wasze działania niż zachęcało do kolejnych. Ludzie pisali, że lepiej zrobilibyście sprzątając lasy, zamiast przerywać koncerty. Jak odbieracie taką krytykę?
Julia Keane, Ostatnie Pokolenie: Spodziewaliśmy się takich reakcji. Ostatnie Pokolenie jest ruchem, który robi – i będzie dalej robić – protesty, które zakłócają życie publiczne w taki sposób, żeby nie pozostać niezauważone. Tak się też stało w Filharmonii. To oczywiście nie jest komfortowe, kiedy ktoś zakłóca nam życie codzienne, jednak w dobie pogłębiającego się kryzysu klimatycznego taka forma protestu, zmuszająca do zwrócenia uwagi na problem, jest potrzebna.
To nie jest łatwe, ani przyjemne – na osoby, które wdarły się na scenę w Filharmonii, spadła fala krytyki. Otrzymują przerażające groźby, w tym groźby przemocy seksualnej, o wyzwiskach nie wspominając.
Poza hejtem jest też trochę wsparcia – odzywało się do nas sporo muzyków, którzy pisali, że popierają nasze akcje i zgadzają się z naszymi postulatami. Nasz protest nie był wymierzony w dyrygenta, orkiestrę czy widzów i jest nam przykro, że musieliśmy zakłócić ten koncert. Dzisiaj takie protesty w miejscach skupiających uwagę wielu osób są bardzo potrzebne. To jeden z wielu środków do celu, którym jest powstrzymanie zapaści klimatycznej. Wielu teoretyków zmiany społecznej, zajmujących się tym zagadnieniem, jak skutecznie działać dla klimatu, potwierdza, że takie zakłócenia, kiedy ludzie są zmuszeni zwrócić na nie uwagę, są pierwszym krokiem do tego, żeby zaczęli też zmieniać zdanie. Oczywiście nie wszystkim się one podobają, ale zmiana społeczna nie zachodzi, kiedy wszyscy się ze sobą zgadzają.
Jesteście przekonani o tym, że taki kontrowersyjny sposób postępowania sprawdzi się na dłuższą metę?
JK: Nie działamy po to, żeby nas ktoś lubił, bierzemy udział w tej walce o życie. Również dyskusje o tym, czy np. warto było wchodzić na scenę Filharmonii, sprawiają, że o klimacie się mówi coraz więcej. Nie jest tak, że Polacy się tym tematem w ogóle nie interesują – 68 proc. martwi się o klimat, a my wiemy, że jakość życia poprawi się, jeśli nasze postulaty zostaną spełnione. 12 milionów Polaków dotkniętych jest wykluczeniem komunikacyjnym, chcemy to zmienić.