Manaty, duże morskie ssaki nazywane maskotką Florydy, żyją w 156-kolometrowym estuarium wzdłuż wybrzeża Atlantyku o nazwie Indian River Lagoon. To grupa trzech lagun: Mosquito Laguna, Banana River i Indian River, jedno z najbardziej różnorodnych biologicznie ujść rzek na półkuli północnej, dom dla ponad tysięcy gatunków roślin i zwierząt.
Jak informuje agencja Reutera, niedawny raport Komisji Ochrony Ryb i Dzikiej Przyrody na Florydzie wykazał, że w 2022 roku zginęło co najmniej tysiąc manatów, w porównaniu z około 700 w roku poprzednim. Już wcześniej badacze ostrzegali, że jeśli tempo to się utrzyma, może przekroczyć rekordową jak dotąd umieralność tych zwierząt z końca 2018 roku - wówczas potwierdzono śmierć 804 manatów. I tak się niestety stało. Szacuje się, że na Florydzie jest obecnie maksymalnie około 6 tysięcy osobników.
- Myślę, że to, co widzimy teraz, to dla nas pobudka - powiedział biolog zajmujący się manatami, James Powell. - Tysiące manatów poszukują pożywienia i go nie znajdują. Głodują i w konsekwencji tego umierają. Manaty mają też dużo problemów zdrowotnych związanych z niedożywieniem - zaznaczył.
Czytaj więcej
Naukowcy z Uniwersytetu Południowej Danii ustalili, jakie cechy zwierząt umożliwią im przetrwanie w ekstremalnych warunkach pogodowych.
Powodem zanieczyszczenie wód i działalność człowieka
Choć manaty są gatunkiem chronionym na Florydzie, to ich środowisko już nie. Eksperci są zdania, że głównym powodem zastraszającego tempa wymierania tych zwierząt jest systematyczne pogarszanie się stanu wód, a co za tym idzie – zanikanie trawy morskiej, która jest ich głównym pożywieniem. Zrzucane do wody ścieki czy spływające do niej nawozy powodują masowe zakwity glonów, a te zabijają trawę. Z badania z zeszłego roku wynika, że od 2009 roku ilość trawy morskiej na tym obszarze zmalała o 58 procent. Obecnie może być jeszcze gorzej. Innym powodem śmierci ssaków są też kolizje z jednostkami pływającymi.