Tych zwierząt jest więcej teraz, po pandemii COVID-19, bo przez przynajmniej półtora roku parki były zamknięte, na ulicach było mniej ludzi, więc dziki, lisy, sarny i jelenie swobodnie penetrowały tereny podmiejskie i coraz częściej także miejskie.
-Niestety jest tak, że stale zabieramy dzikim zwierzętom lasy, w których mieszkały, a jednocześnie zakładamy i pielęgnujemy w miastach parki pełne zarośli i drzew. To naturalne, że zwierzęta wygnane ze swojego naturalnego środowiska szukają miejsc, w których mogłyby się bezpiecznie schronić. I jak na razie bardzo się mylą - mówi Jacek Tomaszewski doświadczony myśliwy z Koła Łowieckiego Rycerzy Świętego Huberta. Dodatkowym bodźcem dla dzikich zwierząt, aby w miastach szukać wygodnego życia oczywiście jest żywość, jaką wyrzucamy często nie przestrzegając zasad. W lasach tę żywność muszą zdobywać. W mieście mogą wybierać jak w restauracji.
Pawian w Kapsztadzie, koziorożec w Ejlacie
Czy w takim razie musimy przyzwyczaić się do tego, że w miastach będziemy już na stałe żyć z incydentalnie pojawiającymi się dzikimi zwierzętami? Raczej tak.
Czytaj więcej
Greenpeace ostrzega, że każdego roku w hodowlach przemysłowych zwierzęta dostają setki ton antybiotyków, a ich ilość systematycznie rośnie.
Kilka miast na świecie pokazało, że jest to możliwe. W Kapsztadzie i Delhi widok pawiana nie budzi niczyjego zdziwienia. Trzeba tylko uważać na to, co zostawia się w ogrodzie, albo w domu przy otwartych drzwiach, bo pawiany, to wykwalifikowani złodzieje. Dziki zeszły z gór w Hongkongu, a kojoty nikogo nie dziwią na ulicach Los Angeles. Nie jest specjalnym wydarzeniem, kiedy w Ejlacie, izraelskim kurorcie nad zatoką Akaba, pojawi się koziorożec, a kaczki spokojnie pływają po wodach weneckich kanałów. Papugi i ich skrzekliwe kłótnie stały się już stałym elementem ulic Barcelony. W Warszawie rodziny nurogęsi maszerujące z parków nad Wisłę i zatrzymywanie ruchu samochodowego, aby umożliwić im bezpieczne przejście też nikogo nie dziwią. Ba, nawet cieszą. A o akcji ratowania przez policję małych kaczuszek, która wpadły do studzienki w jezdni na ulicy Królewskiej w Warszawie dokładnie tego dnia, kiedy Polska wstępowała do Unii Europejskiej, pisała cała światowa prasa.