Dym z pożarów zabija rocznie tysiące osób

Jak wynika z najnowszych badań, krótkotrwałe narażenie na dym pożarowy jest porównywalnie niebezpieczne do fal upałów i zabija rocznie 33 tys. ludzi.

Publikacja: 15.09.2021 14:17

Australijscy strażacy walczą z ogniem w Nowej Południowej Walii

Australijscy strażacy walczą z ogniem w Nowej Południowej Walii

Foto: David Gray/Bloomberg

Do takich wniosków doszedł zespół ponad 70 naukowców z całego świata, publikując wynik swoich analiz w czasopiśmie Lancet Planet Health. W badaniu uwzględniono dane dotyczące narażenia na dym oraz zgonów nim wywołanych z 749 miast w latach 200-2016 i wykorzystano modelowanie narażenia ofiar na działanie drobnych cząstek stałych (PM2,5) uwalnianych przez pożary. W efekcie naukowcy doszli do wniosku, że z wpływem dymu pożarowego całą pewnością można powiązać 33 510 zgonów. Oszacowana liczba może być jednak mocno zaniżona, gdyż brano pod uwagę jedynie osoby, które zmarły w ciągu 3 dni od bezpośredniej ekspozycji na dym z pożaru. Tymczasem poważne konsekwencje zdrowotne z tym związane mogą pojawić się również później.

Czytaj więcej

Połowa Niemiec spłonęła na Syberii. Greenpeace: winni drwale

Z badania wynika, że najwyższy odsetek zgonów związanych z PM2.5 uwolnionym przez pożary miała Gwatemala – 3,04 proc., a następnie Tajlandia, Paragwaj, Meksyk i Peru. Nieco zaskakujący jest niewielki odsetek w Stanach Zjednoczonych – 0,26 proc. oraz Grecji – 0,33 proc., z uwagi na niedawne groźne pożary, występujące w obu krajach. Analiza nie obejmuje też wielu krajów, regularnie nękanych przez zanieczyszczenie pożarami, takich jak Indonezja i Malezja. Tymczasem, jak podkreślają naukowcy, dla precyzyjnego wyniku badania istotne jest, aby monitorowanie PM2,5 było bardziej powszechne.

Ryzyko śmierci w wyniku dymu z pożaru różniło się w zależności od kraju, w zależności od tego, jak podatni są ludzie na zanieczyszczenie i jak sprawnie funkcjonowały lokalne systemy opieki zdrowotnej.

Czytaj więcej

Pożarowe piekło na ziemi. Padł rekord, ale to nie koniec

Yuming Guo, biostatyk z australijskiego Uniwersytetu Monash i jeden z autorów artykułu ostrzega, że statystyki będą się pogarszać w miarę pogłębiania się kryzysu klimatycznego.

„Przewiduje się, że dym z pożarów w przyszłości będzie występował coraz częściej z uwagi na zmiany klimatu. Musimy zrozumieć związek między dymem a zdrowiem człowieka”– uważa Guo.

Do takich wniosków doszedł zespół ponad 70 naukowców z całego świata, publikując wynik swoich analiz w czasopiśmie Lancet Planet Health. W badaniu uwzględniono dane dotyczące narażenia na dym oraz zgonów nim wywołanych z 749 miast w latach 200-2016 i wykorzystano modelowanie narażenia ofiar na działanie drobnych cząstek stałych (PM2,5) uwalnianych przez pożary. W efekcie naukowcy doszli do wniosku, że z wpływem dymu pożarowego całą pewnością można powiązać 33 510 zgonów. Oszacowana liczba może być jednak mocno zaniżona, gdyż brano pod uwagę jedynie osoby, które zmarły w ciągu 3 dni od bezpośredniej ekspozycji na dym z pożaru. Tymczasem poważne konsekwencje zdrowotne z tym związane mogą pojawić się również później.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Zdrowie
Od czego zależy jakość snu? Nowe ustalenia naukowców. Badanie objęło 18 krajów
Zdrowie
Mikroplastikiem odżywiają się nawet nienarodzone dzieci. „Nie zatrzymamy tego”
Zdrowie
Nadchodzi fala zachorowań na raka. Jakość powietrza jednym z winowajców
Zdrowie
„Wirusy zombie” obudzą się na Syberii? Naukowcy: to droga do nowej pandemii
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Zdrowie
Badanie: czy dieta wegańska może zmniejszać ryzyko zakażenia koronawirusem?