Gdy tylko w Polsce spadnie śnieg, na portalach społecznościowych pojawiają się komentarze drwiące z kryzysu klimatycznego. Tej zimy śniegu mamy jak na lekarstwo, a meteorolodzy przewidują, że będzie jeszcze cieplej. Czy powinniśmy się tym przejmować?
Michał Żmihorski: Według modeli klimatycznych dotyczących dynamiki atmosfery, ocieplania się oceanów itd. oraz konsekwencji tych zmian dla środowiska przyrodniczego – to jak najbardziej, czas się bać. Zmiany klimatu, których doświadczamy, są znaczne, a na horyzoncie brak jakiegokolwiek realnego scenariusza, który przynosiłby nadzieję na optymizm i cofnięcie się lub choćby spowolnienie tych zmian.
Mówiąc kolokwialnie, nie tylko w dalszym ciągu jedziemy na ścianę, ale dodatkowo coraz bardziej się rozpędzamy.
Powodów do niepokoju jest wiele: obok zmian przyrodniczych są to również zmiany geopolityczne, rozchwianie równowagi społecznej, migracje – to wszystko nas czeka w niedalekiej przyszłości w związku ze zmianami klimatu, które sami generujemy i których konsekwencje obserwujemy dzisiaj za oknem.
Jestem w Białowieży, śniegu w lesie nie ma nigdzie, temperatura wynosi 4 st. C, to zdecydowanie za ciepło jak na tę porę roku i lokalizację. Instytut (Biologii Ssaków PAN) funkcjonuje od 70 lat, a jednym z istotnych sposobów zbierania przez nas danych o rozmieszczeniu zwierząt były tropienia na śniegu, głównie dużych drapieżników i ssaków kopytnych – obecnie nie możemy z tej metody korzystać z powodu braku śniegu. Jeszcze niedawno pokrywa śnieżna była obecna przez niemal 100 dni w roku, a bywało więcej, obecnie jest to o wiele mniej.