Zbigniew Karaczun: „Powódź to tylko jedno z zagrożeń, które nad nami wiszą”

Powódź stulecia miała miejsce w 1997 roku, tymczasem już po niecałych 30 latach mamy kolejną. Obawiam się, że następna czeka już za rogiem. Klimat nie zmienia się liniowo – wzrost temperatury o ponad 1,5-2 stopni Celsjusza to ogromna zmiana, która bardzo negatywnie wpłynie na stabilność systemu klimatycznego – mówi Zbigniew Karaczun, profesor warszawskiej SGGW i ekspert Koalicji Klimatycznej, z którym rozmawia Aleksandra Bełdowicz.

Publikacja: 17.09.2024 11:17

Skutki powodzi we Wleniu.

Skutki powodzi we Wleniu.

Foto: Krzysztof Cesarz PAP

Wraz z innymi naukowcami podpisał Pan apel do parlamentarzystów, prosząc o rozpoczęcie dyskusji w sprawie walki z kryzysem klimatycznym, przyspieszenia dekarbonizacji gospodarki i adaptacji do zmian klimatu. W liście czytamy: „To nie jest pojedyncze odstępstwo od normy. To nowa rzeczywistość, o której nadejściu środowiska naukowe i strona społeczna informowały od bardzo dawna”. Tymczasem od lat nie widać jakichś zdecydowanych działań ze strony kolejnych rządów. Dlaczego, pana zdaniem, tak się dzieje?

Zbigniew Karaczun: Zmiana klimatu i kwestie z tym związane zostały mocno upolitycznione – zamiast dyskutować o tym, jak budować bezpieczeństwo Polek i Polaków, w obliczu zachodzącej zmiany klimatu, politycy się kłócą o to, czy faktycznie wzrost temperatury to taki poważny problem, bo może zyska na tym turystyka, albo podważają konsensus naukowy w sprawie wpływu działalności człowieka na pogłębianie się kryzysu klimatycznego. Z drugiej strony dzisiaj wszyscy obserwujemy to, co dzieje się na południu Polski, tam zwrócona jest uwaga polityków, ale za kilka tygodni to się zmieni. Powodzią przejmujemy się teraz, ale brakuje nam strategii długoterminowej. Politycy powinni usiąść do stołu z naukowcami, przedstawicielami samorządów i organizacji pozarządowych oraz ekspertami i zastanowić się wspólnie nad tym, jakie działania można podjąć w perspektywie krótko-, średnio- i długoterminowej. Taka inicjatywa powinna być ponadpartyjna, bo te ustalenia muszą być realizowane w ciągu kolejnych lat, niezależnie od tego, jak zmieni się rząd. Dlatego też podpisaliśmy list, który jest skierowany do posłów, posłanek, senatorów i senatorek, bo chcielibyśmy żeby taka dyskusja była ponadpartyjna. Tu nie chodzi o interes polityczny, a o bezpieczeństwo nas wszystkich.

Czytaj więcej

Co Polacy sądzą o Europejskim Zielonym Ładzie? Sondaż pokazuje największe lęki

W ostatnich miesiącach głośno było o protestach aktywistów grupy Ostatnie Pokolenie. Wiele osób krytykowało ich za utrudnianie życia mieszkańcom miast. Trudno jednak nie zauważyć, że żaden z tych protestów nie skomplikował ludziom życia tak bardzo, jak powódź czy inne zjawiska będące efektem antropogenicznych zmian klimatu. Rząd nie słuchał postulatów aktywistów. Sądzi pan, że posłucha naukowców?

ZK: Wciąż wierzę w to, że do polityki idzie się głównie po to, żeby działać na rzecz wspólnego dobra i mam nadzieję, że obecny rząd ma świadomość, iż został wybrany przez ludzi, którzy liczyli i nadal liczą na to, że sprawnie zajmie się on naszym bezpieczeństwem i będzie bronić naszej wolności. Pamiętam wypowiedzi marszałka Szymona Hołowni i wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza na temat konieczności działań na rzecz klimatu, pamiętam wypowiedź premiera Donalda Tuska, który zapewniał, że wiele się na temat klimatu nauczył, gdy sprawował funkcję szefa Rady Europejskiej i dzięki temu zmienił swoje podejście do polityki klimatycznej. Liczę na to, że ten rząd nie ugnie się pod wpływem lobbystów, którzy będą wnioskowali o betonowanie rzek, tylko zechce wypracować rozwiązania, które zapewnią nam bezpieczeństwo.

To, co dzisiaj się dzieje na południu kraju, to tylko jedno z zagrożeń, które nad nami wiszą. 

Wkrótce może się okazać, że Polskę zaczną nawiedzać długoterminowe fale upałów, może się tu pojawić np. epidemia eboli, czy szereg innych konsekwencji zmian klimatu. Będziemy sobie musieli z nimi poradzić, a to będzie niewykonalne bez instytucjonalnego systemu, który tymi zagrożeniami będzie w stanie zarządzać.

Uważa pan za realne, żeby politycy i komentatorzy przyznali, że kryzys klimatyczny jest faktem? Nawet teraz, obliczu powodzi w Polsce, w serwisach społecznościowych np. X pojawiają się komentarze osób publicznych sugerujące, że powódź to nic nadzwyczajnego, bo takie zjawiska pojawiały się w przeszłości, więc to, co dzieje się obecnie na południu Polski, nie ma związku z pogłębiającym się kryzysem klimatycznym?

ZK: Kwestią ochrony klimatu zajmuję się od 30 lat i obserwuję, jak zmieniło się podejście polityków do tego tematu. Denialistów klimatycznych nie brakuje, niestety, po żadnej ze stron sceny politycznej. Staram się jednak rozmawiać z politykami różnych opcji i mam wrażenie, że coraz bardziej przyjmują oni do wiadomości, że zmiana klimatu jest faktem. Politycy, szczególnie młodszego pokolenia, zaczynają się obawiać o przyszłość swoich dzieci. Możemy się różnić w opiniach co do tego, jaka polityka klimatyczna byłaby najlepsza, czy dyskutować nad tym, które rozwiązania unijne są bardziej czy mniej skuteczne, ale bez próby wypracowania kompromisu, doprowadzimy do tragedii.

Mój znajomy rolnik, który hoduje zwierzęta, zapytał mnie ostatnio, dlaczego rząd nie wprowadza mechanizmów wspierających zatrzymywanie wody na terenach rolnych, bo takich rozwiązań im brakuje. Wspólnie z moimi współpracownikami ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, z Katedry Socjologii, przeprowadziliśmy kilka lat temu badania wśród sadowników z regionu sandomierskiego. Oni już wtedy wśród największych zagrożeń dla swojej produkcji rolnej wymieniali skutki zmian klimatu, 75 proc. mówiło, że ich gospodarstwa już dziś odczuwają ich skutki. Problem w tym, że rolników reprezentują z reguły tzw. „krzykacze”, często mający orientację prorosyjską, albo lobbyści związani z branżą futrzarską i drobiową, krzyczący, że zmian klimatu nie ma, a polityka Unii Europejskiej jest zła. Tylko, że oni starają się chronić przede wszystkim swój biznes, a nie interesy rolników.

I dlatego zamiast rozwiązywać rzeczywiste problemy, zwiększać znaczenie rolników w łańcuchu dostaw, promują działania doraźne, wspierające np. rozwój przemysłowej produkcji zwierzęcej, które w dłuższej perspektywie mogą obrócić się przeciwko prawdziwym producentom rolnym. Bez próby wypracowania kompromisu ponadpartyjnego, pozostaniemy okopani po dwóch stronach, ale nie zwiększymy bezpieczeństwa mieszkanek i mieszkańców Polski, ani nie zmniejszymy ryzyka wystąpienia kolejnej katastrofy.

Takie zjawiska będą się pogłębiać, a my możemy się do tego przygotować lepiej lub gorzej

Po 1997 roku wyciągnęliśmy sporo wniosków, ale wciąż brakuje jednego, szalenie istotnego kroku – zaufania naturze i nauki efektywnego zarządzania wodą opartego na rozwiązaniach podpatrzonych w przyrodzie, żeby zmniejszyć ryzyko wystąpienia kolejnej tragedii.

Co się wydarzy w ciągu kolejnych lat, jeśli rząd zignoruje apel naukowców o nawiązanie dialogu w sprawie zmian klimatu?

ZK: Warto podkreślić, że poza działaniami polskiego rządu, ważna jest też współpraca międzynarodowa, która obecnie jest w kiepskim stanie. A powstrzymanie zmian klimatu wymaga solidarności międzynarodowej. Jednak bez rozwiązań systemowych na poziomie krajowym będziemy funkcjonować od kryzysu do kryzysu i oburzać się na aktywistów, którzy ryzykują swój dobrostan, aby swoim nieposłuszeństwem obywatelskim zwrócić uwagę na skalę problemu. Jednocześnie będziemy drżeć o życie, dobytek i bezpieczeństwo swoje i swoich bliskich, zagrożone kolejnymi katastrofami. Lepiej oprzeć się na nauce i opracować odpowiednie rozwiązania, które ułatwią nam radzenie sobie z problemami, które nadejdą.

W niektórych środowiskach wciąż pokutują poglądy, że ocieplenie klimatu w Polsce to właściwie dobra wiadomość, bo w kraju rozkwitnie hodowla mandarynek, a Bałtyk osiągnie temperatury Morza Śródziemnego.

ZK: Już dzisiaj w Polsce mamy uprawę kukurydzy, której jeszcze 50 lat temu tu nie uprawiano. Wkrótce pewnie pojawią się inne uprawy ciepłolubne, jak sorgo, a z drugiej strony ziemniaki staną się luksusem. Rolnictwo będzie się musiało zmienić – ale czy będzie to dla rolników bezpieczne? Z pewnością nie. Warto pamiętać, że zmiana klimatu to nie tylko wyższe temperatury, ale też większa gwałtowność i większa siła tych ekstremalnych zjawisk pogodowych – nawalnych deszczy, huraganowych wiatrów czy fal upałów.

Powódź stulecia miała miejsce w 1997 roku, tymczasem już po niecałych 30 latach mamy kolejną. Obawiam się, że następna czeka już za rogiem. 

Osoby, które nie mają wykształcenia przyrodniczego, nie zdają sobie sprawy z tego, że klimat nie zmienia się liniowo – wzrost temperatury o ponad 1,5 – 2°C to ogromna zmiana, która bardzo negatywnie wpłynie na stabilność systemu klimatycznego. Co więcej, nie jesteśmy w stanie do końca ocenić tego nowego poziomu, ani zagrożeń, jakie za sobą przyniesie. Dlatego dla swojego dobrze pojętego interesu, dla własnego bezpieczeństwa musimy chronić klimat i powstrzymać jego zmianę.

Wróćmy do listu naukowców, od którego zaczęliśmy. Jakie zmiany należałoby wprowadzić najszybciej?

ZK: Przede wszystkim należy wprowadzić rzetelną politykę klimatyczną, związaną z dekarbonizacją – potrzebujemy ustawy wiatrakowej i uwolnienia wiatraków, na pewno konieczne będą konsultacje z gminami i mieszkańcami, ale wiatraki muszą zacząć powstawać. Potrzebujemy też inwestycji w wiatraki na morzu oraz w wirtualne elektrownie fotowoltaiczne. Część mieszkańców nie jest w stanie u siebie zainstalować niewielkiej instalacji fotowoltaicznej ze względu na warunki lokalne, ale można to rozwiązać inaczej, na przykład umawiając się na jej budowę u kogoś innego, dzieląc się kosztami inwestycji a później wygenerowaną w ten sposób energią. Potrzebujemy też programu dotyczącego efektywności energetycznej, o której wciąż nie mówi się wystarczająco dużo, powinniśmy wprowadzić nowe normy budowlane dotyczące efektywności energetycznej budynków. To, co obecnie nazywamy budynkami zeroenergetycznymi, byłoby niedopuszczalne np. w Skandynawii. Potrzebujemy efektywnych działań na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych i odejścia od paliw kopalnych, w tym budowy niskoemisyjnego przemysłu, transportu i rolnictwa. Niezbędne i pilne są także działania adaptacyjne.

Musimy zrozumieć, że konieczne jest przystosowanie się do nowych wyzwań, spowodowanych zmianą klimatu, bo ta zmiana już nadeszła.

Bardzo ważnym aspektem działań adaptacyjnych jest też gospodarka wodna i zarządzanie wodą. Musimy odejść od wyłącznie inżynierskiego podejścia do wody – z wodą nie należy walczyć, a współpracować, zamiast walczyć, powinniśmy nią zarządzać. Warto opracować takie rozwiązania, które pozwoliłyby na płacenie rolnikom za zatrzymywanie wody opadowej na swoich polach i łąkach, budowę polderów zalewowych, które będą zabezpieczały przede wszystkim tereny zurbanizowane. Dzięki magazynowaniu wody na terenach niezamieszkałych i bez infrastruktury zatrzymamy ją w ekosystemie, zamiast – jak obecnie – starać się, aby jak najszybciej trafiła do Bałtyku. To ważne, bo choć dziś wszyscy mówimy i myślimy o powodzi, to warto pamiętać, że jeszcze dwa tygodnie temu niepokoiliśmy się z powodu suszy. Dlatego konieczna jest też zmiana podejścia do gospodarki wodnej w miastach. Należy je „odbetonować”, bo powinny pełnić funkcję gąbki. Przykładem jest Bydgoszcz, która zamiast jedynie rozbudowywać kanalizację deszczową, stara się też tworzyć ogrody deszczowe i tereny, na których woda opadowa może być retencjonowana i zostawać w ekosystemie, wnikać do gleby, zasilając lokalny system wodny.

Na szczęście takich dobrych przykładów jest w Polsce coraz więcej, ale ciągle jest bardzo dużo do zrobienia. Potrzebujemy też rozwiązań adaptacyjnych dla rolnictwa, bo skutki zmiany klimatu są dla rolników szczególnie dotkliwe. Należy im pomóc w adaptacji do nich, m.in. wzmocnić gospodarstwa w kontekście suszy, która jest z nami stale w okresie letnim od 2011 roku, zwiększyć ich odporność na ekstremalne zjawiska pogodowe oraz wprowadzić rozwiązania wspierające systemy agroleśne, które obniżą temperaturę pól i pastwisk. Fale upałów są zabójcze nie tylko dla ludzi, ale również zwierząt.

BIO

Zbigniew Karaczun

Profesor w Katedrze Ochrony Środowiska i Dendrologii Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Nauczyciel akademicki, badacz polityki ekologicznej i zarządzania środowiskiem. Współzałożyciel Climate Action Network Central and Eastern Europe (CAN CEE) i Koalicji Klimatycznej. W 2011 roku odznaczony za działalność opozycyjną w czasach PRL Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Wraz z innymi naukowcami podpisał Pan apel do parlamentarzystów, prosząc o rozpoczęcie dyskusji w sprawie walki z kryzysem klimatycznym, przyspieszenia dekarbonizacji gospodarki i adaptacji do zmian klimatu. W liście czytamy: „To nie jest pojedyncze odstępstwo od normy. To nowa rzeczywistość, o której nadejściu środowiska naukowe i strona społeczna informowały od bardzo dawna”. Tymczasem od lat nie widać jakichś zdecydowanych działań ze strony kolejnych rządów. Dlaczego, pana zdaniem, tak się dzieje?

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiady
Pomagamy stabilizować rynek energii
Wywiady
O szansach rozwoju technologii wodorowych w Szczecinie i regionie
Wywiady
„Część sukcesu już jest”: ekspert z WWF Polska o szczycie klimatycznym w Dubaju
Wywiady
Andrzej Modzelewski, E.ON Polska: W energetyce kierować się ekonomią
Wywiady
Grzegorz Poznański: Trzeba pamiętać, że Rosja jest i będzie nad Bałtykiem