W tej górze wartościowych odpadów Polacy mają swój udział. Wrześniowy raport Instytutu Ochrony Środowiska szacuje skalę marnotrawstwa żywności w Polsce na 5 mln ton rocznie, co w skali Europy lokuje nas w czołówce (90 mln ton jedzenia, które nie zostało skonsumowane, na 746 mln ludności).
O ironio, ledwie tydzień temu „Rzeczpospolita" jako pierwsza donosiła o zjawisku, które nie pozostanie bez wpływu na tę statystykę. Zgodnie z badaniami aplikacji Moja Gazetka specjalnie dla naszej redakcji, Polacy zaczęli ograniczać zakupy żywności. 67,7 proc. ankietowanych przyznało, że rzadziej kupuje napoje gazowane, 52,7 proc. – warzywa i owoce sezonowe, 44,6 proc. – mięso, 38 proc. – warzywa i owoce całoroczne. Do tego można by jeszcze dorzucić alkohol (29,5 proc.) i cukier (21,2 proc.).
Autorzy badania nie pozostawiali wątpliwości, że ta poważna – żeby nie powiedzieć: przełomowa – zmiana zwyczajów zakupowych wiąże się z sytuacją gospodarczą w kraju. – Galopująca inflacja powoduje spadek wartości gotówki, a tym samym wzrost cen produktów. Aż trzy na cztery badane osoby rezygnują z zakupu produktów, które dawniej kupowały częściej – komentował współzałożyciel Mojej Gazetki Tomasz Machniak. Co więcej, 57,3 proc. badanych wskazało planowanie zakupów jako najczęściej stosowane antidotum na drożyznę.
Inflacji udało się wywołać efekt, o który od dawna zabiegali ekolodzy czy eksperci. Specjaliści IOŚ w swoich badaniach wskazują, że zaledwie 40 proc. konsumentów zagląda do lodówki przed wyjściem na zakupy, a 50 proc. dokonuje spontanicznych zakupów spoza wcześniej ustalonej listy. W efekcie do kosza trafiają gotowe posiłki (70 proc. wyrzucających jedzenie wskazało tę kategorię), pieczywo (63 proc.), przejrzałe owoce (57 proc.). Wygląda na to, że argumenty środowiskowe i klimatyczne niespecjalnie do nas trafiały – dopiero gdy z innych powodów musieliśmy zajrzeć głębiej do portfeli, zaczęliśmy uważnie robić zakupy.
A szkoda. Ziemia ma z wyrzucaniem żywności niemały problem: globalna produkcja żywności sięga co roku 4 mld ton. Z tego – jak już wspomnieliśmy – ok. jednej trzeciej ląduje w śmietniku. Jako paradoks najczęściej przytacza się tu dane o liczbie ludzi głodujących, rozsianych po całej planecie: w zależności od szacunków ich liczba waha się od 700 do 950 mln ludzi. Miliard ton jedzenia z okładem, który przepada na śmietnikach, mógłby z powodzeniem ich wyżywić. Ale jest też inna – niekoniecznie „druga" – strona medalu: masowa produkcja żywności oznacza potężne wydrenowanie naturalnych zasobów środowiska oraz niemałe emisje, które przyczyniają się do napędzania zmian klimatycznych. Tak czy inaczej, marnujemy wielki potencjał.