Jest to początek poważnych przymiarek do wprowadzenia wodoru, jako paliwa lotniczego. Ekolodzy ostrzegają : to może być bardzo niebezpieczne.
Stacja ma zostać uruchomiona w 2025 roku. ArianeGroup zaprojektuje, wyprodukuje i będzie wspierać montaż układu zasilania ciekłym wodorem w testowym samolocie Airbusa ZEROe. Już w połowie tej dekady zaczną się testy na ziemi i w powietrzu. A do testów będzie używany największy samolot świata A380. W przyszłości - jeśli wszystkie próby dadzą wyniki pozytywne - silniki wodorowe będą montowane w mniejszych maszynach. Takich, które mają zasięg do 1000 mil morskich i zdolnych do przewozu 100 osób.
Czytaj więcej
Testowy Airbus 350 z ponad 200 pasażerami na pokładzie przeleciał bez jakichkolwiek problemów w kiepskiej pogodzie z Tuluzy do Monachium. Wcześniej zatankował paliwo z 30-procentową domieszką biopaliwa.
Ekolodzy ostrzegają
I przedstawiciele Ariane i Airbusa są pełni optymizmu, że jest to właściwa droga w poszukiwaniu zeroemisyjności w transporcie lotniczym. Inni gracze na tym rynku, którzy znają właściwości wodoru ostrzegają, że wprawdzie cały projekt zapewne zakończy się sukcesem, to jednak wodór jest bardzo niebezpieczny w użyciu. Zachowuje się tak, jak metan. - A wiadomo czym kończą się wybuchy metanu - mówi Fred Krupp, prezes amerykańskiej organizacji ekologów Environmental Defense Fund (EDF). - Dzisiaj ani Airbus, ani jakakolwiek inna firma, nie posiada odpowiedniej wiedzy i infrastruktury, która pozwoliłaby na zmierzenie wycieku wodoru - mówi. Jego zdaniem firmy operujące z wodorem przygotowane są do kontrolowania wielkich awarii i zapobiegania nim. - Ale to te niewielkie wycieki, które kumulują się są najbardziej niebezpieczne, nie mówiąc już o tragicznych skutkach, jakie mają dla środowiska - ostrzega ekolog. I porównał skutki wycieków metanu, jakie zdarzają się podczas wydobywania gazu i ropy naftowej. - Kiedy po raz pierwszy zwróciliśmy uwagę na potencjalne wycieki metanu, usłyszeliśmy od koncernów naftowych, że ich systemy są skonstruowane tak, aby nie było jakichkolwiek zagrożeń. I że naprawdę ich nie ma. Byli święcie przekonani do tego stopnia, że wpuścili nas na tereny swoich operacji i pozwolili na zmierzenie zagrożeń potencjalnych wycieków. I co się okazało? Ano niestety to, że wykryliśmy ogromne wycieki, znacznie więcej, niż nawet zakładał rząd amerykański we wstępnych założeniach, kiedy wydawał zgody na szersze wykorzystanie wodoru jako źródła energii. To dlatego te pomiary są niezbędne - przekonuje amerykański ekolog. Z pewnością, już w niedalekiej przyszłości będą one prowadzone. Firma Aerodyne Research z Massachusetts kończy pracę nad urządzeniem wykrywającym niewielkie wycieki wodoru, które powinno być dostępne w niedalekiej przyszłości.
Wodór zostawia nie tylko wodę
Czy jednak wodor jest rzeczywiście tak dobrą opcją w lotnictwie, które stara się zmniejszyć wpływ na ocieplenie klimatu? Fred Krupp i tutaj ma wątpliwości. Zgadza się wprawdzie z tym, że wodór sam w sobie przy spalaniu nie daje efektu cieplarnianego. Ale po zużyciu pozostaje z niego para wodna, która może w atmosferze tworzyć niewielkie chmury - zatrzymujące ciepło cirrusy. Ale jednocześnie reaguje z rodnikami hydroksylowymi (∙OH), które ograniczają możliwości atmosfery w niszczeniu metanu, czyli gazu cieplarnianego.