Na Rynku w Krakowie na początku XX wieku rosły 172 drzewa, teraz jest ich 50. By zwiększyć ich liczbę, nie dość, że w głosowaniu w budżecie obywatelskim w 2022 r. wybrano projekt „Posadźmy drzewa na Rynku Głównym”, to w jego realizację zaangażowano kilka instytucji (w tym samorząd lokalny i Politechnikę Krakowską), by po trzech–czterech latach od głosowania, po sporządzeniu planów, analiz, badań archeologicznych, posadzonych zostało kilkadziesiąt drzew. Nie wiadomo dokładnie, ile ich będzie, ale z dużym prawdopodobieństwem mniej niż stulecie temu.
Stanisław Mazur, wiceprezydent Krakowa, zadanie określił jako „śmiały projekt”. Jego zdaniem, jeśli działania proklimatyczne mają być skuteczne, potrzebne są wspólne społeczne działania władzy lokalnej i mieszkańców (tak osób prywatnych, jak i instytucji czy firm). Miasto od trzech lat uczestniczy w unijnej inicjatywie „Europejska misja 100 neutralnych klimatycznie i inteligentnych miast do 2030 roku”. Celem, który przyjęto w kontrakcie klimatycznym Krakowa, jest redukcja emisji gazów cieplarnianych o 80 proc. do roku 2030 w stosunku do roku 2018. Plan zawiera szczegółowy opis dodatkowych 58 działań, które powinny zostać podjęte, aby uzyskać dodatkową redukcję emisji w wielkości 1614 tys. tCO2e (ekwiwalentu dwutlenku węgla). Koszt tych działań oszacowano na kwotę 28 769 mln złotych. Władze miasta zapewniają, że korzyści finansowe, bezpośrednie i pośrednie (mniejsze wydatki na energię, na ochronę zdrowia, dodatkowe miejsca pracy etc.) przewyższają koszty transformacji.
Aglomeracje i duże miasta mają nie tylko plany klimatyczne, ale także przyjęte uchwały krajobrazowe i klimatyczne. Cześć działań proklimatycznych – jak pomysł posadzenia drzew na krakowskim Rynku – wynika z inicjatyw mieszkańców. Zwykle bowiem działania prośrodowiskowe samorządów mają cztery źródła: wymogi przepisów unijnych, rozstrzygnięcia prawne krajowe, potrzeby rozwojowe, ale także wskazania społeczności lokalnej.
Czytaj więcej
Aktywiści klimatyczni z ruchu Ostatnie Pokolenie zapowiadają protesty, które mogą utrudnić poruszanie się po Warszawie. Działacze sprzeciwiają się w ten sposób polityce rządu Donalda Tuska, który – jak zaznaczają – "po roku rządów wciąż napędza kryzys klimatyczny".
Bo choć z jednej strony mieszkańcy chcą mieszkać w jak najlepszych warunkach, to jednak potrzeby środowiskowe stają się coraz bardziej pilne. Jednak tylko co 20. osoba w badaniu „Ziemianie atakują” ma świadomość pogarszającego się stanu środowiska naturalnego i zmian klimatycznych oraz jest gotowa do zmian swojego postępowania (w tym rozumie, że dostosowanie się do potrzeb środowiskowych może oznaczać wyższe ceny i koszty działań). Jest to ponad dwa razy mniej osób niż cztery lata temu. Łatwiej więc wprowadzić zmiany dotyczące zieleni, bioróżnorodności czy wymiany żarówek w oświetleniu publicznym, niż skłonić do zmiany zachowań.