Mimo, że Norwegia uważa się za jednego ze światowych liderów klimatycznych, jej działania przeczą deklaracjom. Choć kraj był jednym z pierwszych sygnatariuszy porozumienia paryskiego, jego agresywna polityka rozwoju przemysłu naftowego i gazowego mogą utrudniać osiągnięcie celów porozumienia klimatycznego z 2015 roku. Obecnie Norwegia pozostaje najbardziej zależną od paliw kopalnych uprzemysłowioną demokracją na świecie, w której ropa naftowa i gaz ziemny stanowią aż 41 proc. eksportu i 14 proc. produktu krajowego brutto.
Czytaj więcej
Do 2025 roku w kraju normą mają stać się bezemisyjne place budowy. Dominować będą na nich urządzenia elektryczne, coraz częściej sięgać będzie po drewno, a w konsekwencji branża ma stać się bardziej przyjazna środowisku.
Analiza Oil Change International wykazała, że kraj w ciągu minionej dekady stał się najbardziej agresywnym wydobywcą ropy i gazu w Europie. Norwegia coraz chętniej przyznaje koncesje na wydobycie paliw kopalnych – w ciągu zaledwie dekady, w latach 2012-2022, rząd norweski przyznał tyle samo licencji poszukiwawczych (700), co w latach 1965-2012.
Jak oceniają autorzy raportu, umożliwienie dalszego rozwoju już licencjonowanych norweskich rezerw ropy naftowej i gazu może przyczynić się do wygenerowania dodatkowych 3 Gt emisji CO2 na całym świecie. To niemal 60 razy większe zanieczyszczenie klimatu niż wynoszą roczne krajowe emisje Norwegii.
„Utrzymanie poziomu poniżej 1,5 stopnia wymaga szybkiego ograniczenia produkcji ropy i gazu, a to zamożni producenci, tacy jak Norwegia, mają środki i odpowiedzialność, aby działać jako pierwsi i najszybsi. Zamiast tego Norwegia w ciągu ostatnich 10 lat przyznała tyle samo koncesji poszukiwawczych, co wcześniej przez 47 lat. Ten szybki wzrost licencjonowania ropy i gazu jest niezgodny z przywództwem klimatycznym” – powiedział starszy działacz Oil Change International, Silje Ask Lundberg.