Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Asia Research and Engagement (ARE), alternatywy dla mięsa i nabiału będą musiały wkrótce zostać przyjęte w krajach azjatyckich na masową skalę. Główną przyczyną jest konieczność redukcji emisji gazów cieplarnianych pochodzących z produkcji żywności.
„Promowanie alternatywnych białek i ograniczanie spożycia mięsa ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa klimatu i [rynku] białka w Azji” – czytamy w badaniu.
Poważne wyzwanie czeka z pewnością Chiny, będące największym na świecie konsumentem żywności oraz największym globalnym producentem mięsa. Według danych Carbon Brief, w 2019 roku chiński sektor żywności wygenerował 1,9 mld ton ekwiwalentu CO2, czyli mniej więcej równowartość rocznych emisji Rosji. Choć kraj produkuje ogromne ilości mięsa, uprawia jedynie 5,5 proc. światowej soi. Zdecydowana większość soi jest więc sprowadzana m.in. z Brazylii, gdzie jej uprawa często wiąże się z wycinką amazońskich lasów deszczowych.
Zdaniem autorów raportu 50 proc. spożycia białka w kraju musi do 2060 roku być zaspokajane przez alternatywy dla produktów odzwierzęcych. Zapotrzebowanie na białko, mimo starzenia się populacji, będzie w ciągu nadchodzących dekad rosnąć, a emisje generowane przez hodowlę zwierząt są ogromne.
Zgodnie z oceną organizacji Science Based Targets realizacja celów klimatycznych wymaga od Chin spadku emisji pochodzących z produkcji białka o 72 proc. do 2060 roku. Autorzy raportu ostrzegają, że choć ambitne środki mające na celu powstrzymanie wylesiania i ograniczenie przemysłowej produkcji mięsa są nadal potrzebne, to nie są wystarczające, aby skutecznie walczyć z pogłębiającym się kryzysem klimatycznym. Widać to również na przykładzie Chin. Nawet jeżeli kraj zakończy do 2030 roku wylesianie, do 2055 roku całkowicie przejdzie na czystą energię i drastycznie ograniczy marnowanie żywności oraz emisje pochodzące z hodowli zwierząt, w 2060 roku emisje sektora żywności będą nadal sięgać niemal 0,4 gigaton CO2, czyli dwa razy więcej niż wymagany poziom.