Jednym z kluczowych obszarów działania organizowanego w tym roku przez Niemcy spotkania liderów G7 miało być zawieranie sojuszy dla „zrównoważonej planety”. Kryzys klimatyczny stanowi poważne zagrożenie dla najbogatszych gospodarek, które mogą przez niego stracić 8,5 proc. do 2050 roku.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz podkreślił, że istnieje potrzeba stworzenia „klubu klimatycznego”, który umożliwiłby krajom współpracę w walce ze zmianami klimatycznymi, a także z obecnym kryzysem geopolitycznym oraz inflacyjnym. Stwierdził jednak, że nie należy się spodziewać „przenoszenia gór”.
Czytaj więcej
Naukowcy nie mają wątpliwości: nie da się pogodzić dążenia do zrównoważonego rozwoju oraz walki z ubóstwem na świecie z dalszym wykorzystywaniem ropy, gazu i węgla
Z uwagi na ograniczenia dopływu gazu z Rosji, niektóre kraje, w tym Niemcy, zdecydowały się na tymczasową reaktywację elektrowni węglowych. Takie działania wzbudzają obawy aktywistów oraz ekspertów klimatycznych, którzy obawiają się, że spowolni to proces odchodzenia od paliw kopalnych.
W sobotę w Monachium odbyły się demonstracje aktywistów klimatycznych, którzy wzywali przywódców G7 do podjęcia działań w zakresie rezygnacji z gazu, ropy oraz węgla, a także ochrony bioróżnorodności oraz walki z głodem na świecie. Cytowana przez DW Luisa Neubauer, jedna z założycielek niemieckiego ruchu klimatycznego Fridays for Future, stwierdziła, że wielu polityków „nie chce lub nie może zrozumieć” kryzysu klimatycznego. Przyznała również, że „reagowanie na wojnę o paliwa kopalne większą ilością paliw kopalnych po prostu nie ma sensu, nawet na poziomie geopolitycznym”.