Według naukowców z Climate Central Polska w ciągu minionej dekady utraciła niemal trzy tygodnie o ujemnych temperaturach. Czy możemy mówić o zmianie wzorców pogodowych? Jeśli tak, to czy możemy oszacować, jak będą się kształtować w kolejnej dekadzie?
W ubiegłym roku przeprowadziłem analizę warunków klimatycznych w Polsce w ciągu ostatnich 30 oraz 10 lat. Porównałem dwa skrajnie różne regiony: Suwalszczyznę, czyli tam, gdzie jest w Polsce najzimniej, oraz Świnoujście, gdzie jest w zasadzie najcieplej. W analizie wykorzystałem dane z tamtejszych stacji IMGW, porównałem warunki opadowe, jeśli chodzi o śnieg, występowanie temperatur minimalnych, czyli tych najbardziej charakterystycznych, takich jak -20°C w Suwałkach oraz temperatury średnie i okres wegetacyjny.
Zauważyłem, że częstotliwość występowania skrajnie niskich temperatur zdecydowanie spadła, podniosły się średnie temperatury, za to zdecydowanie wydłużył się okres wegetacyjny, czyli rozpoczynający się od średniej dobowej temperatury 5°C, i liczba tych dni w roku przybyła. W Suwałkach, czyli najchłodniejszym regionie kraju, okres wegetacyjny wydłużył się przez ostatnie 30 lat o niemal miesiąc. Okres wegetacyjny wydłuża się zarówno w obszarze najzimniejszym, ale również najcieplejszym, co oznacza, że skraca się długość zimy termicznej, czyli okresu, w którym średnia dobowa temperatura spada poniżej 0°C. Opady zazwyczaj występowały w Suwałkach w postaci śniegu, w Świnoujściu często był to deszcz lub deszcz ze śniegiem, ale były też takie okresy, np. kilka lat temu w Kołobrzegu, gdy nie odnotowaliśmy ani jednego dnia z pokrywą śnieżną, która by się utrzymała. A więc nawet jeśli śnieg padał, to zbyt wysokie temperatury nie pozwoliły na jego utrzymanie nawet przez jeden dzień w ciągu całej zimy.
Czytaj więcej
Niemcy opublikowały raport poświęcony ocenie ryzyka klimatycznego w odniesieniu do ich kraju oraz całej UE. Zawiera on szereg niepokojących wniosków dotyczących wpływu zmian klimatu na unijną gospodarkę i sytuację wewnętrzną w państwach członkowskich.
Można powiedzieć, że obecnie wychowujemy pokolenie, które może przez cały rok nie zobaczyć śniegu, a jeśli już uda im się go doświadczyć, to będzie to raczej epizod niż norma, jak to było w latach 80. czy 90. To ma też przełożenie na reżim rzeczny – nasze rzeki mają reżim śnieżno-opadowy, są zasilane podczas dwóch pór roku: latem i zimą. Latem występują intensywne opady, zazwyczaj burzowe – obecnie są jeszcze bardziej ekstremalne, krótkotrwałe i bardziej intensywne, a między tymi opadami występuje okres upałów czy posuchy. Natomiast zimą rzeki zasilane są podczas okresów topnienia pokrywy śnieżnej – obecnie nie mamy pokrywy śnieżnej, więc nie będzie topniejącego śniegu, który pozwoliłby na uzupełnienie zasobów wodnych po upalnym lecie. W lecie, gdy te opady są bardzo intensywne, nawet powodziowe, często przekraczając normy opadowe dla całego miesiąca, nie uzupełniają tych strat w okresie posuchy.