Czy w Polsce mamy suszę? Ekspert z IMGW: Sytuacja jest bardzo nietypowa

– Porównałem dane z poprzednich lat i nie znalazłem sytuacji, w której w lutym byłoby tak sucho, jak obecnie – mówi Paweł Staniszewski, synoptyk hydrolog Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej–PIB. – Połowa kraju znajduje się w strefie niskiej wody, a wysokość pokrywy śnieżnej w górach jest najniższa od dziewięciu lat – dodaje.

Publikacja: 14.02.2025 12:33

Zakopane: polska stolica Tatr zmaga się z brakiem śniegu w czasie ferii.

Zakopane: polska stolica Tatr zmaga się z brakiem śniegu w czasie ferii.

Foto: Grzegorz Momot PAP

Według naukowców z Climate Central Polska w ciągu minionej dekady utraciła niemal trzy tygodnie o ujemnych temperaturach. Czy możemy mówić o zmianie wzorców pogodowych? Jeśli tak, to czy możemy oszacować, jak będą się kształtować w kolejnej dekadzie?

W ubiegłym roku przeprowadziłem analizę warunków klimatycznych w Polsce w ciągu ostatnich 30 oraz 10 lat. Porównałem dwa skrajnie różne regiony: Suwalszczyznę, czyli tam, gdzie jest w Polsce najzimniej, oraz Świnoujście, gdzie jest w zasadzie najcieplej. W analizie wykorzystałem dane z tamtejszych stacji IMGW, porównałem warunki opadowe, jeśli chodzi o śnieg, występowanie temperatur minimalnych, czyli tych najbardziej charakterystycznych, takich jak -20°C w Suwałkach oraz temperatury średnie i okres wegetacyjny.

Zauważyłem, że częstotliwość występowania skrajnie niskich temperatur zdecydowanie spadła, podniosły się średnie temperatury, za to zdecydowanie wydłużył się okres wegetacyjny, czyli rozpoczynający się od średniej dobowej temperatury 5°C, i liczba tych dni w roku przybyła. W Suwałkach, czyli najchłodniejszym regionie kraju, okres wegetacyjny wydłużył się przez ostatnie 30 lat o niemal miesiąc. Okres wegetacyjny wydłuża się zarówno w obszarze najzimniejszym, ale również najcieplejszym, co oznacza, że skraca się długość zimy termicznej, czyli okresu, w którym średnia dobowa temperatura spada poniżej 0°C. Opady zazwyczaj występowały w Suwałkach w postaci śniegu, w Świnoujściu często był to deszcz lub deszcz ze śniegiem, ale były też takie okresy, np. kilka lat temu w Kołobrzegu, gdy nie odnotowaliśmy ani jednego dnia z pokrywą śnieżną, która by się utrzymała. A więc nawet jeśli śnieg padał, to zbyt wysokie temperatury nie pozwoliły na jego utrzymanie nawet przez jeden dzień w ciągu całej zimy.

Czytaj więcej

Czarny scenariusz na najbliższe lata. Niemcy opublikowały pierwszy taki raport

Można powiedzieć, że obecnie wychowujemy pokolenie, które może przez cały rok nie zobaczyć śniegu, a jeśli już uda im się go doświadczyć, to będzie to raczej epizod niż norma, jak to było w latach 80. czy 90. To ma też przełożenie na reżim rzeczny – nasze rzeki mają reżim śnieżno-opadowy, są zasilane podczas dwóch pór roku: latem i zimą. Latem występują intensywne opady, zazwyczaj burzowe – obecnie są jeszcze bardziej ekstremalne, krótkotrwałe i bardziej intensywne, a między tymi opadami występuje okres upałów czy posuchy. Natomiast zimą rzeki zasilane są podczas okresów topnienia pokrywy śnieżnej – obecnie nie mamy pokrywy śnieżnej, więc nie będzie topniejącego śniegu, który pozwoliłby na uzupełnienie zasobów wodnych po upalnym lecie. W lecie, gdy te opady są bardzo intensywne, nawet powodziowe, często przekraczając normy opadowe dla całego miesiąca, nie uzupełniają tych strat w okresie posuchy.

Susza postępuje, jest to zauważalne, już w tym roku mogę powiedzieć, że jak na luty mamy bardzo niski wskaźnik wilgotności gleby w całym dorzeczu Wisły. 

Panuje susza hydrologiczna, w związku z którą IMGW wydał ostrzeżenie już w czerwcu, występuje na pograniczu województwa podlaskiego i warmińsko-mazurskiego, mimo zimy. Wegetacja nie występuje, temperatury są niskie, nie powodują parowania, a susza jest cały czas obecna, więc jest to sytuacja bardzo nietypowa.

Ekspert z IMGW: Mimo zimy, w Polsce panuje susza hydrologiczna

Jakiego rozwoju sytuacji możemy się spodziewać w ciągu kolejnych tygodni?

Patrząc w przyszłość na najbliższe prognozy oraz te dalsze, wszystko wskazuje na to, że przed nami kolejne dwa tygodnie z suchą aurą, wyż, który się rozbudował w Europie Wschodniej oraz Centralnej, nie pozwoli na przedostanie się mokrych mas powietrza, a ta zima – podsumowując grudzień i styczeń – jest ciepła i sucha. Zazwyczaj zimy, jeśli były ciepłe, atlantyckie, były mokre, a w tym roku nie dość, że jest ciepło, to jeszcze sucho. Po suchym lecie sucha zima w dorzeczu Wisły będzie mocno wpływać na kolejny sezon hydrologiczny. W dorzeczu Odry sytuacja hydrologiczna przez krótki czas się poprawiła ze względu na powódź, która wystąpiła we wrześniu. Opady były ekstremalnie wysokie, co uwilgotniło nieco wierzchnią warstwę i ta wilgoć dostała się tam na okres jesieni i zimy, więc sytuacja nie jest aż tak tragiczna. Prognozujemy że na Wiśle, jeśli się nic nie zmieni w ciągu najbliższych miesięcy, latem będzie bardzo sucho.

Paweł Staniszewski, synoptyk hydrolog Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej–PIB.

Paweł Staniszewski, synoptyk hydrolog Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej–PIB.

Foto: Archiwum prywatne

Z danych wynika, że obecnie poziom większości polskich rzek jest niski, czasem średni, bardzo rzadko wysoki.

Ta sytuacja utrzymuje się już od dłuższego czasu, a najbliższe dni będą powodować wzrost stacji w strefie wody niskiej. Mamy taki wskaźnik pomocny SNQ, czyli przepływ średni niski – przed naszą rozmową porównałem dane z poprzednich lat i nie znalazłem sytuacji, w której w lutym byłoby tak sucho, jak obecnie. Zimowe miesiące niekoniecznie są mokre, ale niskie parowanie pozwala na uzupełnienie tych zasobów wodnych, zwłaszcza jeśli się pojawia pokrywa śnieżna. Stacji z niskim przepływem wciąż przybywa.

W lutym 49 proc. kraju utrzymuje się w strefie wody niskiej, 48 proc. w strefie wody średniej. To dramatyczna sytuacja – niemal całe dorzecze Wisły znajduje się w strefie wody niskiej. Kolejnym czynnikiem, który nam mówi, że sytuacja nie będzie ulegała poprawie, jest niewielka ilość pokrywy śnieżnej w górach. W tym roku jest najniższa od dziewięciu lat. Na Kasprowym Wierchu jest 57 cm, a na Śnieżce 69 cm, to bardzo niewiele. W lutym powinno to być ok. 150 cm, a w okresach śnieżnych nawet 300 cm.

Oczywiście, nie wykluczam, że opady śniegu pojawią się jeszcze na wiosnę, ale nie zmienia to faktu, że śniegu skumulowanego przez całą zimę będzie i tak znacznie mniej. Dotychczas opadów śniegu w górach było niewiele, a jak występowały, to często po nich były ciepłe masy powietrza, np. gdzie występował wiatr halny, nie dość, że ta pokrywa śnieżna się topiła, to wysokie temperatury od razu doprowadzały do parowania.

Wspomniał pan, że krótkotrwałe okresy intensywnych opadów niekoniecznie umożliwiają nagromadzenie się wody, nie są więc w stanie naprawić sytuacji wywołanej przez długotrwałą suszę.

Jeśli spojrzymy na statystyki w skali roku, to w większości regionów będą się znajdować w normie, a nawet powyżej. Jednak utrzymująca się od lat susza hydrologiczna pokazuje nam, jak błędnie postrzegamy takie wartości, jeśli weźmiemy pod uwagę jedynie dane statystyczne. Roczna ilość opadów w Polsce najprawdopodobniej będzie w kolejnych latach rosnąć. Należy jednak wziąć pod uwagę, że jednocześnie wzrasta średnia roczna temperatura. W ubiegłym roku średnia dobowa temperatura we Wrocławiu wyniosła 12°C, to tyle, ile kilka dekad wcześniej wynosiła w Budapeszcie albo na północy Chorwacji. To wskazuje na ewidentne przesunięcie się stref klimatycznych o 300–500 km. Te wzrastające średnie temperatury sprawiają, że mamy więcej dni słonecznych, upalnych, większe parowanie, mamy więc coraz większe ubytki wody mimo większych opadów. I tak jak już wspomniałem, przyczyniają się one również do braku pokrywy śnieżnej.

Mamy też coraz dłuższe okresy posuchy, bywają miesiące, w których nie notowaliśmy żadnych opadów. To bardzo długo, zwłaszcza w przypadku okresów silnej wegetacji, czyli od marca do czerwca.

Silne opady w czasie jednej burzy, choć potrafią wyrównać średnią, nie rozwiążą problemu suszy. Analogicznie osoba, która przez kilka dni silnie się odwodni, nie jest w stanie naprawić stanu zdrowia wypiciem kilku szklanek wody naraz.

Czy w Polsce jest susza? Ekspert: Na Wiśle latem może być bardzo sucho

Jak susza hydrologiczna wpływa na środowisko i ekosystemy?

Susza hydrologiczna stwarza ogromne zagrożenie pożarowe, palą się torfowiska, np. przy zlewni Biebrzy i Narwi, tam gdzie mamy łąki, bagna, to wszystko w okresach bezopadowych stwarza zagrożenie szybkim samozapłonem. Przesuszone ekosystemy są bardzo wrażliwe i jest to problem nie tylko w Polsce, ale również w Europie. Zagrożenie stwarza również ściółka leśna, gdy opady są niewystarczające, a następujący okres posuchy się wydłuża.

Deficyt wody jest również bardzo groźny dla rolnictwa, rzeki drenują wówczas wody podziemne, jeśli nie mają zasobów w postaci opadów deszczu, co powoduje obniżenie się poziomu tych wód. Wysokie temperatury i wysokie parowanie stwarzają ogromne zagrożenie stanu jakości tej wody – jeśli do sieci rzecznej dostają się jakieś nieczystości, ścieki, a stan wody jest wysoki, to rzeka samoczynnie się reguluje i oczyszcza. Jednak w przypadku niskiego stanu wody, a z takim mieliśmy do czynienia np. w dorzeczu Odry przez ostatnie lata aż do powodzi, jakość wody w rzece bardzo się pogarsza, co bardzo negatywnie wpływa na jej ekosystem. Niski poziom wody powoduje też jej szybsze nagrzewanie, co z kolei przekłada się na mniejsze dotlenienie i szybsze zanieczyszczenie.

W przypadku pozostałych rzek w Polsce wysokie temperatury wody, będące efektem wyższej temperatury powietrza, wysokie parowanie i niski stan wody, mogą stwarzać zagrożenie wystąpieniem podobnych katastrof ekologicznych, jak miało to miejsce w przypadku Odry.

Kolejną ekstremalną sytuacją jest wysychanie rzek, co miało miejsce w zlewni Sanu i źródłowym odcinku w województwie podkarpackim w ubiegłym roku oraz dwa lata temu. Wówczas stan wody był tak niski, że elementy górnej części zlewni wysychały, przez co zamiast płynącej rzeki mieliśmy szereg większych kałuży.

To negatywnie wpływa również na gospodarkę energetyczną, bo wiele elektrowni czerpie z rzek wodę, a także na transport i komunikację na rzekach, np. promy na Wiśle, których kursy bywają odwoływane w związku ze zbyt niskim stanem wody. Konsekwencji suszy hydrologicznej jest więc mnóstwo, od środowiskowych, przez energetyczne, przemysłowe i komunikacyjne.

Według danych rządowych w Europie średni poziom retencji na przykład wody wynosi 20 proc., a w Polsce zatrzymujemy jedynie 6,5 proc. Co możemy zrobić, aby poprawić sytuację?

Możemy próbować niwelować skutki zmian klimatu m.in. poprzez przejście na zieloną energię, ale te zmiany, które już nastąpiły, to wynik wielu dekad działań, a to, z czym mierzymy się dzisiaj, to reakcja środowiska. Jak wspomniałem, dane klimatyczne sugerują, że strefy klimatyczne przesunęły się o kilkaset kilometrów na północ, a więc przykłady rozwiązań powinniśmy brać z krajów Europy bardziej wysuniętych na południe. Jeśli chodzi o zatrzymywanie wody w środowisku, to należy się skupić na małej retencji, mikroretencji oraz większej zbiornikowej retencji. Magazynowanie wody w środowisku lokalnym chroni przed powodzią, pomaga utrzymać wodę w środowisku, zamiast szybko przemieszczać się do Morza Bałtyckiego.

Rzeki zostały dość mocno wyregulowane, cała Odra została skrócona o ponad 300 km ze względu na jej skanalizowanie górnego i środkowego odcinka, a więc o tyle utraciliśmy obszaru naturalnej retencji. Jeśli chcemy utrzymywać wodę i walczyć z klęską suszy, konieczne jest zatrzymywanie wody w tkankach miejskich, gminnych, nawet wspólnot mieszkaniowych. Zatrzymujmy tę wodę na tyle, na ile możemy, tworząc łąki kwietne, zielone dachy, oczka wodne, magazynując deszczówkę. To wszystko pomoże w walce z suszą, a w czasie powodzi złagodzi ryzyko podtopień. Takie działania muszą być jednak kompleksowe – bo co z tego, że posadzimy rośliny, jeśli będą to gatunki wymagające sporych ilości wody. Mała retencja ma sens wtedy, kiedy jest częścią działań wielkoobszarowych, czyli jest połączona z mikroretencją i dużą retencją. Wtedy rzeczywiście jesteśmy w stanie zatrzymać wodę w środowisku na dłużej.

Według naukowców z Climate Central Polska w ciągu minionej dekady utraciła niemal trzy tygodnie o ujemnych temperaturach. Czy możemy mówić o zmianie wzorców pogodowych? Jeśli tak, to czy możemy oszacować, jak będą się kształtować w kolejnej dekadzie?

W ubiegłym roku przeprowadziłem analizę warunków klimatycznych w Polsce w ciągu ostatnich 30 oraz 10 lat. Porównałem dwa skrajnie różne regiony: Suwalszczyznę, czyli tam, gdzie jest w Polsce najzimniej, oraz Świnoujście, gdzie jest w zasadzie najcieplej. W analizie wykorzystałem dane z tamtejszych stacji IMGW, porównałem warunki opadowe, jeśli chodzi o śnieg, występowanie temperatur minimalnych, czyli tych najbardziej charakterystycznych, takich jak -20°C w Suwałkach oraz temperatury średnie i okres wegetacyjny.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Klimat i ludzie
Co Polacy myślą o zmianach klimatu? Nowe badanie pokazuje niepokojącą tendencję
Klimat i ludzie
Donald Trump w świecie kryptowalut. Ile bitcoinów trzeba, by ugotować Ziemię?
Klimat i ludzie
Znana organizacja klimatyczna bez finansowania. Decyzja funduszu Jeffa Bezosa
Klimat i ludzie
Eksperci obliczyli ślad węglowy rozgrywek piłki nożnej. Wskazują troje winnych
Klimat i ludzie
Poznań na prestiżowej liście. Chodzi o kwestie ochrony przyrody