Jak pisze reporterka brytyjskiego „Financial Times”, urzędnicy w Brukseli sami nie kryją zaskoczenia, że do wypełnienia celu zabrakło tak niewiele. Dla Komisji Europejskiej musi to też oznaczać sporą ulgę – ze względu na presję, jaką wywierają w ostatnim czasie państwa członkowskie, by w imię konkurencyjności europejskiej gospodarki poluzować rygory unijnej polityki klimatycznej, np. zakaz produkcji aut z silnikami spalinowymi od 2035 r.
Potencjalny sukces jest też tym ważniejszy, że Europa wciąż boryka się z konsekwencjami takich wydarzeń, jak pandemia Covid-19, kryzys energetyczny wywołany przez Rosję przed inwazją na Ukrainę, sama inwazja czy wreszcie wojny handlowe, które próbuje rozpętać administracja Donalda Trumpa.
UE bliska osiągnięcia celów klimatycznych
Duża część planowanej redukcji emisji wiąże się z kondycją sektora energetycznego. OZE stanowią w nim już około jednej czwartej zainstalowanych mocy, w 2024 r. odpowiadały za 47 proc. wyprodukowanej w UE elektryczności (według danych KE), a w niektórych krajach są dominującym źródłem energii elektrycznej – np. w Danii to 88,4 proc., w Portugalii – 87,5 proc., a w Chorwacji 73,7 proc.
Czytaj więcej
W wyniku oderwania się ogromnego fragmentu lodowca Birch, znajdująca się w szwajcarskich Alpach w...
Biorąc pod uwagę, że podczas szczytów klimatycznych ONZ czy na innych forach Europejczycy twardo opowiadają się za dalszą rozbudową sektora OZE, można przyjmować, że tempo tego rozwoju nie będzie spadać. I to pomimo rozmaitych kłopotów, z jakimi sektor musi się od czasu do czasu mierzyć – jak wyhamowanie inwestycji na rynku morskich farm wiatrowych, kłopoty z ekonomiką podobnych farm na lądzie czy niedostosowanie sieci przesyłu i dystrybucji do potrzeb systemu rozproszonych źródeł energii, czego prawdopodobną konsekwencją był niedawny blackout w Hiszpanii.