Materiał powstał we współpracy z firmą OK Operator Kaucyjny SA

Czym jest instytucja parasolowa i dlaczego mielibyśmy jej potrzebować?

Mijają niemal trzy miesiące od symbolicznego „dnia zero” polskiego systemu kaucyjnego. Okres dostosowawczy dobiega końca. Choć klienci coraz częściej dostrzegają na półkach produkty z nowymi oznaczeniami, a sieć automatów zwrotnych sukcesywnie się zagęszcza, proces ten wciąż trwa. Jesteśmy w fazie intensywnego rozwoju, a nie na finiszu. Aby ten skomplikowany mechanizm, wart miliardy złotych, działał płynnie przez kolejne dekady, potrzebujemy ostatniego elementu układanki – instytucji parasolowej.

Polska, projektując swój system, wybrała drogę ambitną i odmienną od większości państw europejskich. W przeciwieństwie do krajów, które oparły się na modelu z jednym operatorem centralnym (najczęściej będącym konsorcjum producentów i handlu), my zdecydowaliśmy się na model wielopodmiotowy. Taka konstrukcja wprowadza element rynkowej gry, który z założenia ma stymulować konkurencyjność. Jednak dziś, gdy system wchodzi w kluczową fazę operacyjną, a na rynku funkcjonują już podmioty takie jak OK Operator Kaucyjny, widzimy wyraźnie, że do pełni sukcesu brakuje neutralnego koordynatora.

Brakuje struktury, która w nomenklaturze branżowej zyskała miano instytucji parasolowej (IP). Jej brak może grozić zaburzeniem wolnej konkurencji i problemami z efektywnością całego rynku.

Może nie powinniśmy jeszcze wyciągać zbyt daleko idących wniosków. W końcu minęły niespełna trzy miesiące od startu systemu kaucyjnego.

Należy jasno podkreślić: system kaucyjny to nie jest projekt na jedną kadencję parlamentarną czy jeden sezon handlowy. To infrastruktura krytyczna dla gospodarki obiegu zamkniętego, budowana na lata. Cele unijne wynikające z dyrektywy SUP są jednoznaczne: 77 proc. zbiórki butelek z tworzyw sztucznych do 2025 roku i aż 90 proc. do 2029 roku. Aby je osiągnąć, system musi być powszechny, ale przede wszystkim – musi być stabilny.

Pierwsze miesiące funkcjonowania to dla rynku poligon doświadczalny. Asortyment kaucyjny przyrasta w bardzo szybkim tempie, ale wciąż nie osiągnął pełnego nasycenia. Podobnie jest z infrastrukturą zbiórki – automaty są instalowane, ale to proces rozłożony w czasie. Na tym tle widać zróżnicowany poziom przygotowania poszczególnych graczy. Wyróżniającym się przykładem jest OK Operator Kaucyjny SA, który wykazuje wysoką gotowość organizacyjną i technologiczną. Jednak w modelu, w którym funkcjonuje kilka podmiotów zarządzających, sukces jednego gracza to za mało. Kluczem jest sprawna współpraca całego ekosystemu.

I tu właśnie pojawia się rola legislatora. Nowelizacja ustawy to moment, by wykonać strategiczny ruch. Wpisanie do porządku prawnego ramowych zasad funkcjonowania instytucji parasolowej jest koniecznością, ponieważ rynek – ze względu na sprzeczne interesy, zwłaszcza między największymi a mniejszymi graczami – nie będzie w stanie oddolnie wytworzyć takiego porozumienia.

Nie można tych sprzeczności zażegnać bez zewnętrznego arbitra?

Odpowiedź tkwi w finansach i skomplikowanych relacjach międzyoperatorskich. W systemie, gdzie butelkę wprowadzoną przez jednego operatora może odebrać automat obsługiwany przez innego, dochodzi do ciągłych przepływów pieniężnych (kaucja, opłata manipulacyjna). Kluczowym pojęciem staje się tu tzw. clearing fee – opłata rozliczeniowa między podmiotami.

Ustalenie jej wysokości nie może być efektem „targu”, w którym wygrywa ten, kto ma większą siłę przebicia. Jeśli opłata będzie za wysoka lub za niska, zabetonuje rynek, wykluczając mniejszych graczy lub promując nieefektywność. Instytucja parasolowa jawi się tutaj jako gwarant uczciwej gry. Jej rola nie polegałaby na narzucaniu cen „z sufitu”, ale na weryfikacji podstaw do ich wyliczenia.

Wyobraźmy sobie model, w którym instytucja – działając jako zaufana trzecia strona – zleca niezależnym audytorom analizę faktycznych kosztów ponoszonych przez operatorów. Dzieje się to z zachowaniem najwyższych standardów ochrony tajemnicy przedsiębiorstwa. Operatorzy nie muszą otwierać swoich ksiąg przed konkurencją (co byłoby zabójcze dla wolnego rynku), ale otwierają je przed neutralnym audytorem. Na tej podstawie wyznaczane są widełki kosztów referencyjnych.

Taki mechanizm to „bezpiecznik”, który chroni system przed patologiami, a jednocześnie stymuluje optymalizację. W takim układzie wygrywa ten, kto jest sprawniejszy organizacyjnie, a nie ten, kto potrafi narzucić innym swoje warunki.

Wydaje się, że dla rozwiązywania finansowych kłopotów w systemie osobna instytucja to jednak zbyt wiele.

Rola instytucji parasolowej wykracza daleko poza kwestie finansowe. W docelowym modelu powinna ona pełnić funkcję „mózgu operacyjnego” i strażnika stabilności całego systemu. Spektrum jej zadań, kluczowych dla bezpieczeństwa obrotu, jest szerokie.

To także nadzór technologiczny i cyberbezpieczeństwo. IP powinna prowadzić wspólną platformę wymiany danych między operatorami. To tu następowałaby kontrola jakości, spójności i bezpieczeństwa miliardów rekordów. Kluczowe jest wykorzystanie zaawansowanych algorytmów antyfraudowych, które w czasie rzeczywistym wyłapują anomalie i próby oszustw (np. wielokrotny zwrot tego samego opakowania). Do tego dochodzi certyfikacja technologii – urządzeń i oprogramowania – tak aby każdy element systemu spełniał te same, wysokie normy.

IP to także gwarancja, że system nie stanie w miejscu. Obejmuje to zarządzanie funduszami zabezpieczającymi na wypadek niewypłacalności któregoś z uczestników rynku oraz gotowe procedury reagowania w sytuacjach kryzysowych. W ramach IP powinny być także definiowane i aktualizowane standardy zbiórki oraz wymogi dla centrów liczących i procesów przetwarzania surowca. Dzięki temu unikamy chaosu, w którym każdy operator stosuje inne procedury.

I wreszcie, organizacja ta, analizując dane z całego rynku, pełniłaby rolę centrum kompetencji dla ministerstwa – interpretując trendy i przygotowując rekomendacje legislacyjne. Jednocześnie, jako neutralny arbiter, mediowałaby w sporach między interesariuszami, zapewniając równe zasady wejścia dla nowych operatorów i dostawców technologii, co jest najlepszą szczepionką przeciwko monopolizacji.

Przy tak szeroko zakreślonych zadaniach tym bardziej warto byłoby chyba dać sobie trochę czasu na analizę potrzeb i wyzwań?

Argumenty za powołaniem IP mają twarde podłoże makroekonomiczne. Analizy, m.in. firmy Deloitte, wskazują na ogromną skalę przedsięwzięcia. Łączne koszty inwestycyjne w perspektywie dekady to miliardy złotych, z czego szacuje się, że same inwestycje w automaty (RVM) pochłoną ok. 3 mld zł. Jeszcze większym wyzwaniem są prognozowane koszty operacyjne w perspektywie dziesięcioletniej.

Przy tak gigantycznym wolumenie środków optymalizacja jest kluczowa. Analiza wrażliwości pokazuje, że skrócenie czasu obsługi jednej transakcji zwrotu o zaledwie jedną sekundę, w skali całego systemu i w perspektywie dziesięciu lat, może wygenerować oszczędności rzędu 0,56 mld zł. Bez instytucji parasolowej, która dbałaby o standaryzację procesów i ujednolicenie wymogów, osiągnięcie takiej efektywności będzie niezwykle trudne.

Pytanie, czy wszyscy operatorzy są w podobnym stopniu gotowi na taką instytucję.

Cóż, współczesny system kaucyjny to w równym stopniu logistyka odpadów co logistyka danych. Przy wielu operatorach na rynku mamy do czynienia z wieloma niezależnymi systemami IT, które muszą się ze sobą komunikować. Operatorzy, w tym OK Operator Kaucyjny, wykonują dużą pracę, budując własne rozwiązania i interfejsy.

Jednakże doprowadzenie do sytuacji, w której np. siedem różnych systemów operatorów „rozmawia” ze sobą płynnie, bez błędów i opóźnień, jest wyzwaniem karkołomnym. Wymaga to ścisłego porozumienia i ujednolicenia standardów komunikacji. Bez centralnej koordynacji proces ten będzie nie tylko kosztowny, ale i podatny na błędy, co może obniżyć szczelność systemu (ryzyko fraudów) i utrudnić jego uszczelnienie. Instytucja parasolowa ułatwiłaby ten proces, zarządzając standardami wymiany danych, nie naruszając przy tym niezależności technologicznej operatorów.

Złośliwi powiedzą, że stworzyliśmy system wielopodmiotowy, by w pośpiechu powierzyć zarządzanie nim jednej odgórnej jednostce.

Warto to podkreślić: postulat powołania instytucji parasolowej nie jest próbą powrotu do monopolu. IP nie musi zastępować rynku ani przejmować roli operatorów. Powinna to być raczej organizacja o charakterze not-for-profit, w której radzie zasiadaliby przedstawiciele wszystkich interesariuszy.

Kluczowym wyzwaniem przy jej konstrukcji jest zachowanie odpowiednich parytetów: struktura ta musi harmonizować interesy producentów o zróżnicowanej skali działania – dbając o to, by perspektywa podmiotów o silnej pozycji rynkowej, zarówno globalnej, jak i lokalnej, nie przytłaczała głosu mniejszych wytwórców. Równie istotne jest zagwarantowanie podmiotowości handlowi tradycyjnemu. Małe, niezależne placówki, stanowiące o powszechności systemu w mniejszych ośrodkach, muszą posiadać w tym gremium siłę głosu równoważną z największymi sieciami detalicznymi. Taka struktura zapewnia balans.

Jednakże utworzenie takiej instytucji przekracza możliwości samych uczestników rynku. Trudno oczekiwać, że konkurujące ze sobą podmioty same narzucą sobie rygorystyczne ramy współpracy i kontroli. Tu niezbędna jest rola Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Tylko regulator, dbając o interes publiczny i ochronę konkurencji, może w nowelizacji ustawy określić ramy dla takiej instytucji.

Polski system kaucyjny wystartował i rozwija się dynamicznie. Mamy zaangażowany biznes i rosnącą sieć zbiórki. Teraz, gdy opadł kurz bitewny związany z uruchomieniem systemu, czas na decyzje strategiczne. Instytucja parasolowa to bezpiecznik, który zapewni, że polski model wielooperatorski nie padnie ofiarą własnego skomplikowania, lecz stanie się wzorem efektywności.

Materiał powstał we współpracy z firmą OK Operator Kaucyjny SA