Kryzys klimatyczny wymaga zdecydowanych kroków. Według Międzyrządowego Zespołu ONZ ds. zmian klimatu, jeśli chcemy osiągnąć najbardziej optymistyczny cel porozumienia klimatycznego z Paryża, jakim jest ograniczenie ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza powyżej poziomów sprzed epoki przemysłowej, konieczne będzie wdrożenie technologii emisji negatywnych. Obiecującą techniką tego typu jest DAC (direct air capture), czyli bezpośrednie wychwytywanie powietrza, które polega na maszynowym oczyszczaniu atmosfery z CO2.
Czytaj też: Po zamknięciu elektrowni system stabilizować będą superbaterie. Co to takiego?
Nad technologią DAC od ponad dziesięciu lat pracuje już firma Carbon Engineering, dostępne są już pierwsze wersje maszyn. Obiekty DAC wykorzystują gigantyczne wentylatory do zasysania powietrza, które następnie przechodzi przez specjalne plastikowe powierzchnie, gdzie reaguje z roztworem chemicznym, który wiąże się z CO2. Powietrze opuszcza obiekt bez węgla.
Grupa naukowców w artykule opublikowanym niedawno w czasopiśmie Nature Communications dokonała analizy, z której wynika, że należy rozważyć wdrożenie technologii DAC na globalną skalę. Jak zauważył Ryan Hanna, badacz systemów energetycznych na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego, wciąż brakuje zarówno dialogu, jak i literatury naukowej na temat właściwej reakcji na kryzys klimatyczny.
Mimo bagatelizowania kryzysu klimatycznego przez denialistów, nie ulega wątpliwości, że jest to sytuacja na tyle poważna, że można ją porównać do wojny. Ryan Hanna wraz z grupą naukowców spróbował opisać, co wydarzyłoby się, gdybyśmy zainwestowali w system DAC tak, jak w kolejną wojnę światową.