Zapał do podejmowania ambitnych celów topnieje dziś szybciej niż lodowce w Alpach. I pewnie w niektórych pomysłach dotyczących walki ze zmianami klimatu czasami zdarzała się przesada, gdy na przykład straszono zwykłych ludzi zakazem jedzenia mięsa i nakazem spożywania owadów. Bo przeciwnikom polityki klimatycznej jedna rzecz udała się znakomicie: wykorzystać realne błędy w polityce komunikowania zmian, mających na celu ochronę środowiska, do stworzenia obrazu, że walka ze zmianami klimatu to aberracja, opętańczy pomysł oderwanych od rzeczywistości elit, które szukając jakiejś wyższej, parareligijnej sankcji dla swoich działań, jakiegoś wyższego uzasadnienia etycznego, postanowili wywrócić życie zwykłych ludzi do góry nogami, nie bacząc na koszty, nie bacząc na to, jak dramatycznie może spaść standard życia przeciętnego Kowalskiego. Przedstawiono ich jako radykalnych rewolucjonistów, którzy – niczym jakobini czy bolszewicy – chcą wytępić stary porządek, stworzyć zupełnie nowego człowieka. W ten sposób politykę klimatyczną przedstawiono jako ideologiczny konstrukt, niewiele różniący się od totalitarnych ideologii.
By zobaczyć próbkę takiego myślenia, wystarczy sięgnąć do przemówienia Donalda Trumpa w ONZ, gdy uznał, że twierdzenie o zmianie klimatu jest „największym oszustwem” w historii świata. Raporty klimatyczne nazwał głupstwem tworzonym przez głupich ludzi, a odnawialne źródła energii – wielkim nieporozumieniem. Zdaniem prezydenta USA nie działają. Miał tylko jedną receptę: jeszcze więcej spalania paliw kopalnych – węgla, ropy i gazu.
Czytaj więcej
28 listopada wraz z „Rzeczpospolitą” opublikowany zostanie nasz raport klimatyczny. Jak co roku p...
Kłopot w tym, że – pomijając już całkowicie kwestie klimatyczne – to recepta wyłącznie dla tych, którzy mają swoje surowce energetyczne. Dla krajów, które je importują, odnawialne źródła energii są znacznie bardziej atrakcyjne. Bo zamiast produkować prąd z importowanego choćby z Rosji gazu, możemy zbudować na morzu farmy wiatrowe, które będą dostarczały nam część potrzebnego prądu, a zarazem uniezależnią nas od importu. Nie inaczej jest z przydomowymi instalacjami fotowoltaicznymi, które zrewolucjonizowały produkcję energii w naszym kraju? Ludzie mają znacznie tańszy prąd, a nadwyżki odprowadzają do sieci, w której jest więcej energii, do powstania której nie trzeba spalać ani węgla, ani gazu.
W przeciwieństwie do energii słonecznej, która w perspektywie paru milionów lat się nie skończy, surowce kopalne w perspektywie kilkudziesięciu lat się wyczerpią. Poza tym produkcja energii przez spalanie podnosi jeszcze temperaturę naszej planety, inaczej niż produkcja energii z wiatru czy ze słońca.
Na rzecz odnawialnych źródeł energii przemawia sporo racjonalnych i czysto ekonomicznych argumentów, niemających nic wspólnego z żadną ideologią. Ale akurat zaciekli przeciwnicy polityki klimatycznej, jak Donald Trump, sami są mocno zideologizowani, choć posługiwanie się ideologiami zarzucają wyłącznie przeciwnikom. Na szczęście świat jest bardziej złożony, niż się Trumpowi wydaje. I choćby przez zielone innowacje możemy polepszać nasz świat, naszą codzienność, na przekór ideologicznym wojnom.