Autonomiczny transport coraz częściej pojawia się jako realny kierunek zmian w komunikacji. Już teraz wiele przedsiębiorstw transportowych zaczyna korzystać z innowacyjnych technologicznie rozwiązań, umożliwiających przyśpieszenie oraz automatyzację przewozów i dostaw.
Na jakim etapie znajduje się ta rewolucja? Jakie są korzyści, a jakie zagrożenia? Jak wyjaśnia Maciej Maroszyk, dyrektor operacyjny w TC Kancelarii Prawnej, transport autonomiczny to wprowadzenie autonomicznych pojazdów, prowadzonych bez ingerencji kierowcy. – Istnieje pięciopoziomowa skala autonomiczności, stworzona przez organizację inżynierów – SAE International. Na jej dwóch najwyższych pułapach znajdują się pojazdy, które nie tylko samodzielnie się poruszają, ale i monitorują oraz reagują na zmieniające się warunki na drodze, nie będąc nawet wyposażone w takie elementy jak kierownica. Jedyną „ludzką” ingerencją pozostaje wytyczenie kierunku podróży. Przykładem spotykane lokalnie, bezzałogowe taksówki lub prototypy Tesli i General Motors. Najniższe poziomy dotyczą częściowej automatyzacji – maszyny poruszają się autonomicznie tylko w określonych sytuacjach, a kierowca używa systemów wspomagających jazdę – podaje dyr. Maroszyk.
Czytaj więcej
83 proc. Polaków potrafi jeździć na rowerze, prawie połowa jako najczęstszy środek transportu wyb...
Tego typu rewolucja dotyczy nie tylko małych urządzeń przewożących żywność lub pomagających w poruszaniu się niepełnosprawnym oraz samochodów osobowych, ale również pojazdów ciężarowych czy szynowych.
– W ostatnim czasie rynek w Niemczech podbija start-up Einride, który przy pomocy elektrycznej i autonomicznej floty ciężarówek oraz sieci ładowania i łączności umożliwia inteligentne oraz ekologiczne przewożenie towarów, współpracując z największymi koncernami z wielu różnych branż przemysłowych – mówi dyr. Maroszyk.