Przeprowadzone przez naukowców z Massachusetts Institute of Technology (MIT) badania potwierdzają, że dziura ozonowa nad Antarktydą zanika. Ale to nie jedyny powód do optymizmu – zdaniem badaczy jest to bezpośredni efekt międzynarodowych wysiłków zmierzających do ograniczenia emisji substancji zubożających warstwę ozonową, przede wszystkim chlorofluorowęglowodorów (CFC).
Warstwa ozonowa Ziemi się regeneruje
Choć już wcześniejsze obserwacje naukowców sugerowały, że dziura ozonowa nad Antarktydą się zmniejsza, to najnowsze badania ekspertów z Massachusetts Institute of Technology (MIT) jednoznacznie wykazały, jaki jest tego powód. Jak wskazują eksperci, to bezpośredni wynik ograniczenia emisji CFC, a nie innych czynników, takich jak zmienność pogody czy wzrost emisji gazów cieplarnianych do stratosfery.
„Dotychczasowe dowody wskazywały na poprawę sytuacji, jednak nasze badanie po raz pierwszy wykazało to z wysokim poziomem pewności statystycznej” – wskazuje cytowana przez portal phys.org Susan Solomon, profesor chemii i nauk środowiskowych w MIT oraz współautorka badania. „Wniosek jest jasny – z 95 proc. pewnością możemy stwierdzić, że warstwa ozonowa się regeneruje. To wspaniała wiadomość i dowód na to, że jesteśmy w stanie rozwiązywać problemy środowiskowe” – zaznacza.
Czytaj więcej
Według ekspertów z Panelu Oceny Naukowej Protokołu Montrealskiego, do 2066 roku warstwa ozonowa w górnej warstwie atmosfery może całkowicie powrócić do poziomu sprzed 1980 roku.
Dziura ozonowa nad Antarktydą stopniowo się zmniejsza
Wnioski, do jakich doszli badacze, są bardzo optymistyczne – wskazują bowiem, że dzięki międzynarodowym działaniom dziura ozonowa stopniowo się zmniejsza. Zdaniem naukowców, jeśli utrzymane zostaną obecne normy, a wykorzystanie freonów będzie ograniczane, dziura ozonowa nad Antarktydą może zniknąć całkowicie do 2035 roku.