Wiadomo, że cyfryzacja ma spory wpływ na środowisko i pozostawia w nim swój ślad – nawet jeśli wydaje się on niemal niewidoczny. Przykład? Do wyprodukowania jednego laptopa potrzeba niemal tony różnego rodzaju materiałów. Z kolei do wydobycia jednej tony litu – materiału wykorzystywanego do produkcji baterii – potrzeba aż dwóch milionów litrów wody.
Niemniej problematyczne są także konsekwencje wzrostu zapotrzebowania na produkty i usługi cyfrowe. Warto skupić się na liczbach – spodziewana energochłonność bitcoina w 2021 roku wynosiła 91 TWh. To mniej więcej dwukrotnie mniej energii elektrycznej niż w 2020 roku skonsumowała Polska.
Bitcoin przebił już pod tym względem zapotrzebowanie energetyczne wiele innych państw – m.in. Argentyny, Norwegii, Belgii, czy Finlandii, nie mówiąc o mniejszych krajach i mniej rozwiniętych gospodarkach.
Podczas gdy eksperci już w 2021 roku zaznaczali, że gdyby Bitcoin był państwem, zajmowałby 35. miejsce na świecie pod kątem zużycia energii, nowe badania wskazują, że między 2015 a 2023 rokiem globalne zużycie energii na „wydobycie” bitcoinów wzrosło 34-krotnie.
Na problemy te i inne – związane z wpływem cyfryzacji na środowisko – w swoim najnowszym raporcie zwracają uwagę eksperci Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD).