Walka o klimat

To był rok z wyłączeniami i nadmiarem energii z OZE

Rozwój OZE w tym roku trwał w najlepsze mimo braku potrzebnych zmian w prawie. Proces ich uchwalania nabrał przyspieszenia jesienią, po tym jak nadmiar energii wymusił wyłączenia instalacji.

Publikacja: 28.11.2024 19:49

Mimo że farmy wiatrowe produkują tanią energię, potrzebują wsparcia. Na początku listopada dłuższy b

Mimo że farmy wiatrowe produkują tanią energię, potrzebują wsparcia. Na początku listopada dłuższy brak wiatru sprawił, że pracowało ledwie 0,2 proc. ich mocy.

Foto: Shaiith

Odnawialne źródła energii nabrały impetu, co najlepiej pokazują dane Polskich Sieci Elektroenergetycznych za pierwsze dziewięć miesięcy tego roku. W okresie styczeń–wrzesień 2024 r. w elektrowniach konwencjonalnych wyprodukowano 49,47 TWh energii elektrycznej z węgla kamiennego (spadek o 10,37 proc. rok do roku), 26,56 TWh z węgla brunatnego (wzrost o 3,48 proc. rok do roku) i 11,52 TWh w elektrowniach gazowych (wzrost o 21,47 proc.). Największe przyrosty odnotowano w elektrowniach wiatrowych – 17,55 TWh (wzrost o 24,74 proc. rok do roku), zaś w innych odnawialnych źródłach (głównie fotowoltaika) – 15,37 TWh (wzrost o 30,45 proc.).

Problemy z przyłączaniem OZE

Co prawda przedsiębiorcy chcący zbudować nowe elektrownie wiatrowe napotykają liczne trudności, ale pomimo to w roku 2024 zwiększyła się zainstalowana moc OZE, osiągając 45 proc. łącznej mocy polskich elektrowni. – Zauważalna jest, niestety, dysproporcja pomiędzy rozwojem energetyki wiatrowej (wzrost o około 6,5 proc. względem 2023 r.) a fotowoltaiki (28 proc.). Innym rekordem 2024 r. jest udział niskoemisyjnych źródeł w wyprodukowanej energii elektrycznej. We wrześniu 2024 r. aż 46,3 proc. energii powstało w elektrowniach OZE, co zawdzięczamy wysokiej wietrzności i dużej liczbie słonecznych dni – komentuje Tomasz Wiśniewski z Pracowni Finansowej, podsumowując rozwój OZE w 2024 r.

Udziału OZE w produkcji energii elektrycznej mogłoby być jeszcze znacznie więcej, gdyby nie rosnąca – wręcz lawinowo – liczba odmów przyłączenia nowych instalacji OZE. W sprawozdaniu z działalności prezesa URE w 2023 r. czytamy, że liczba odmów przyłączy nowych instalacji wyniosła blisko 7500 na łączną moc 83,6 GW (za 2024 r. jeszcze nie ma danych). To realna wielkość mocy, dla której nie uzyskano przyłączeń w minionym roku, w 2022 r. moc odmów wynosiła 51 GW. Zestawmy to z mocą zainstalowaną w OZE na koniec sierpnia br.: w fotowoltaice było to blisko 20 GW, a w wietrze ok. 10,5 GW!

Czytaj więcej

Koniec szczytu klimatycznego. „Parodia sprawiedliwości” czy początek nowej ery?

Operatorzy sieci dystrybucyjnych, do których przyłączonych jest 93 proc. działających obecnie źródeł OZE, narzekają, że inwestorzy – nawet jak otrzymają warunki podłączenia – to i tak nie realizują inwestycji, a tylko czekają lub też handlują projektami z warunkami przyłączenia. Te są ważne przez dwa lata od dnia ich otrzymania przez podmiot przyłączany. W tym okresie należy podpisać umowę o przyłączenie instalacji do sieci i odesłać ją do operatora. De facto jednak wiele z tych projektów jest martwych i blokuje rozwój realnych inwestycji.

Efekt? Czterech największych operatorów sieci dystrybucyjnych chce zmian w Instrukcji Ruchu i Eksploatacji Sieci, tak aby udzielone wnioskodawcom warunki przyłączenia do sieci mogły być ponownie weryfikowane, jeśli umowa przyłączeniowa nie zostanie zawarta w ciągu 30 dni. Branża spekuluje, że to próba mobilizowania inwestorów do szybszego działania i odsiania tych, którym zależy na sprzedaniu projektu z warunkami i zysku na takich praktykach. Jednocześnie branża alarmuje, że nikt nie uzyska w takim krótkim czasie kredytowania pod daną inwestycję. Dyskusja trwa, a prezes URE bada, czy zmiana tej instrukcji jest zasadna. – Naszym obowiązkiem jest sprawdzenie, czy rozwiązania przyjęte przez operatorów są zgodne z prawem – oświadczył Rafał Gawin, prezes URE na listopadowej konferencji EuroPower.

Jednocześnie na początku listopada przyjęto projekt ustawy, który ma skrócić czas podłączenia instalacji OZE. Zgodnie z rozwiązaniami zawartymi w ustawie skrócone mają zostać terminy trwania procedur dla instalacji i projektów dla wybranych źródeł OZE, szczególnie montowanych na dachach budynków paneli PV i położonych na tym samym terenie magazynów energii, pomp ciepła, urządzeń i instalacji niezbędnych do przyłączenia do sieci danej instalacji OZE, oraz remontu, odbudowy, przebudowy, nadbudowy lub rozbudowy instalacji OZE. Docelowo łączny czas trwania procedur inwestycyjnych czy administracyjnych ma się zmniejszyć z 356–416 do 149 dni. Efekt tych działań może zobaczymy już w przyszłym roku. Eksperci są tu jednak sceptyczni.

Nadmiar OZE i wyłączenia

Pomimo wyzwań, jak rosnąca od 2022 r. liczba odmów przyłączenia do sieci i tzw. redukcji instalacji OZE, ograniczenia administracyjne i spadające ceny energii, sektor PV w Polsce w 2024 r. nadal się rozwija. Obecnie to już ok. 18,3 GW mocy zainstalowanej, służącej do produkcji prądu. Tylko w maju – dzięki sprzyjającej pogodzie – to źródło energii zabezpieczało ok. 20 proc. potrzeb energetycznych kraju. W perspektywie całego roku udział w pokryciu zapotrzebowania na prąd wynosił w 2023 r. 8 proc. Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej, wskazuje też na redukcje mocy OZE w dni, kiedy mocy do produkcji energii jest za dużo. – Ubiegłoroczne redukcje OZE dotyczyły tylko 0,2 proc., ale w br. (do 27 maja) przekroczyły 2,5 proc. Od początku 2024 r. zostało ograniczone (utracone) ponad 500 GWh energii z OZE, w tym 460 GWh energii z elektrowni fotowoltaicznych (wyłączenia trwały 131 godzin) – wylicza. W efekcie w br. pojawiło się zjawisko ujemnych cen energii elektrycznej. W sierpniu w kontraktach na zakup energii o godz. 15 odnotowano niespotykaną dotąd wartość – -360 zł/MWh.

W tym roku PSE, czyli operator sieci przesyłowej, ze względu na nadpodaż produkcji energii wprowadził już kilkadziesiąt tzw. nierynkowych redukcji generacji źródeł fotowoltaicznych. Polecono właścicielom instalacji OZE, aby między godz. 9 a 18 zredukowali produkcję energii ze swoich instalacji. Jak wynika z danych Forum Energii, od początku roku produkcja z OZE została ograniczona o 715,6 GWh, a podczas godzin z ograniczeniami wyeksportowano interwencyjnie co najmniej 234,5 GWh. Oznacza to, że 940 GWh, stanowiące 2,1 proc. potencjalnej produkcji OZE, nie trafiła do KSE.

Problem będzie się nasilał w 2025 r., bo moc OZE rośnie, a budowa wielkoskalowych magazynów energii nadal jest mało opłacalna. Do końca 2025 r. ma się pojawić pierwszy duży magazyn energii o mocy 1,2 GWh Greenvolt. Jednak co do innych projektów wsparcie z Krajowego Planu Odbudowy dopiero rusza. Istotna moc magazynów może pojawić się do 2028 r. – blisko 2 GW.

Ustawa wiatrakowa czeka na rząd

Kluczowa dla rozwoju OZE w Polsce jest nowelizacja ustawy wiatrakowej. Jej projekt pojawił się na początku października na stronach rządu.

Najważniejszą zmianą jest zniesienie zasady 10 H (wymogu lokowania wiatraków w odległości minimum dziesięciokrotności wysokości wiatraka od najbliższych zabudowań). Już w ub.r. ta zasada została zastąpiona pod pewnymi warunkami możliwością skrócenia odległości do co najmniej 700 m. Na mocy obecnego projektu dystans ma zostać ustalony na minimum 500 m i to także dla obszarów cennych środowiskowo, jak Natura 2000.

Dokument strategiczny zakłada wzrost mocy zainstalowanej w lądowych farmach wiatrowych do prawie 26 GW (z obecnych 10,5 GW) w perspektywie do 2040 r., co razem z planowanym rozwojem sieci elektroenergetycznych staje się konkretnym planem wzmacniania krajowych zdolności produkcyjnych. – Rok 2024 w branży OZE to przede wszystkim trudne procedowanie ustawy zmieniającej minimalną odległość elektrowni wiatrowych od zabudowań. Pod koniec 2023 r. rozpętała się polityczna burza wokół tego tematu, która rzuciła cień na tempo procedowania projektu. Niestety, do dzisiaj ustawa nie została uchwalona, a pod względem uwolnienia energetyki wiatrowej rok 2024 oznacza stagnację lub ewentualnie niewielki rozwój – mówi Tomasz Wiśniewski z Pracowni Finansowej.

Projekt miałby także pozwolić na skrócenie okresu budowy lądowych farm wiatrowych z pięciu–siedmiu do trzech–czterech lat. Jest to jednak mało prawdopodobne. – Nawet po przyjęciu ustawy w obecnym kształcie proces inwestycyjny nadal będzie trwał pięć–siedem lat, a według regulacji unijnych i potrzeb krajowych powinien trwać maksymalnie trzy–cztery lata. Energetyka i gospodarka nie mają czasu. Do 2030 r. potrzebujemy znacznie więcej taniej i zielonej energii, gdyż pod koniec lat 20. pojawi się luka generacyjna w produkcji energii elektrycznej, a ceny energii mamy najwyższe w UE. Projekt zwiększa potencjał energii wiatru, odchodzi od szkodliwej zasady 10 H, ale nie skraca procedur administracyjnych – podkreśla Grzegorz Wiśniewski.

Polska Grupa Energetyczna, największa w kraju firma energetyczna, także uważa (jak wynika z uwag przy konsultacji prac nad tym projektem), że nie przewiduje on uproszczenia procedur uzyskiwania pozwoleń i decyzji administracyjnych. – Złożoność administracyjna jest wciąż czasochłonna. Pomimo zmniejszenia odległości w projekcie wciąż brakuje realnych uproszczeń, które przyspieszyłyby rozwój energetyki wiatrowej. Wszelkie usprawnienia w tym zakresie powinna regulować ustawa lub specustawa – podkreśla PGE. Spółka zaznacza, że ustalenie mniejszych odległości od zabudowań wiąże się z koniecznością społecznych konsultacji oraz opracowania nowych miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. – Konsultacje i ewentualne lokalne konflikty mogą opóźnić lub zablokować inwestycję. Uzgodnienia z lokalną społecznością mogą zwiększyć koszt inwestycji o  ewentualne inwestycje lokalne, okołoprojektowe. Zachodzi potrzeba wypracowania ram takich konsultacji społecznych w aspekcie czasowym i odnośnie do ograniczonego zasięgu udziału najbliższego sąsiedztwa.

Oceniając rok 2024 pod kątem jakości miksu energetycznego, Polska ma wciąż duże zaległości w stosunku do reszty Europy. – Aktualnie, po wieloletnim marnowaniu pieniędzy z systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2, konkurencyjność naszej gospodarki jest zagrożona, dlatego potrzebujemy dekarbonizacji miksu energetycznego szybciej niż konkurenci z Europy. Niestety, w roku 2024 nadal transformacja postępuje zbyt wolno, a nasze opóźnienie względem reszty świata zwiększa się, zamiast maleć – podsumuje Wiśniewski.

Pobierz cały dodatek specjalny Walka o klimat: Zielona konkurencyjność

Foto: Gremi Media

Odnawialne źródła energii nabrały impetu, co najlepiej pokazują dane Polskich Sieci Elektroenergetycznych za pierwsze dziewięć miesięcy tego roku. W okresie styczeń–wrzesień 2024 r. w elektrowniach konwencjonalnych wyprodukowano 49,47 TWh energii elektrycznej z węgla kamiennego (spadek o 10,37 proc. rok do roku), 26,56 TWh z węgla brunatnego (wzrost o 3,48 proc. rok do roku) i 11,52 TWh w elektrowniach gazowych (wzrost o 21,47 proc.). Największe przyrosty odnotowano w elektrowniach wiatrowych – 17,55 TWh (wzrost o 24,74 proc. rok do roku), zaś w innych odnawialnych źródłach (głównie fotowoltaika) – 15,37 TWh (wzrost o 30,45 proc.).

Pozostało 94% artykułu
Energetyka
Przewoźnicy muszą ciąć emisje. Nadchodzi era ciężarówek elektrycznych
Energetyka
Firmy walczą w Brukseli o korzystne rozwiązania
Materiał Partnera
Manifest krajowego przemysłu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska