OPINIA PARTNERA:

Na przełomie lat 80. i 90., zapewne głównym czynnikiem motywacyjnym, był ten ekonomiczny dla gospodarstwa domowego. W okresach edukacji od szkoły podstawowej po uzyskanie tytuły magistra pojawiał się aspekt ekologiczny, ale raczej jako mglista formuła, której bliżej było do teoretycznej pogadanki, aniżeli rzetelnej edukacji, wspartej konkretnymi przykładami czy objaśnieniami procesów, o ironio jakże kluczowych dla planety, na której miałam budować dorosłe życie jako wykształcony człowiek. Błękitnej planety, biorąc pod uwagę, że w ¾ zajmuje ją woda, z ważnym szczegółem, iż tylko 0,1 % z tego zasobu jest zdatne do picia. Można by skomentować, że ,,takie były czasy”, to dosyć powszechna wymówka na zbiorowe zwalniane z odpowiedzialności i niestety wymówka nadal aktualna, choć dostęp do edukacji ekologicznej jest znacznie przystępniejszy. Ja wolę jednak nie skupiać się na tym co było, a zdecydowanie bardziej czerpać z oświecenia edukacyjnego w zakresie ekologii, które dosyć szybko mnie dotknęło i również wyciągać wnioski. W tym przypadku nasuwa się szczególnie jeden wniosek – rzetelna edukacja od najmłodszych lat jako podstawowe narzędzie do wyrabiania nawyków i bazy do podejmowania świadomych decyzji przez ludzką jednostkę, mającą wpływ na naturalne zasoby Ziemi. Woda jest kluczowym zasobem dla człowieka, a człowiek nie ma już czasu na pomijanie tego aspektu, człowiek powinien działać. Słowa dr Andrzeja Mikulskiego z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego dodają mi w tym zakresie pewnej otuchy: ,wszystko zależy od nas’ – tak odpowiedział zapytany, czy można sprawić, by inwazja gatunku ludzkiego na zasoby naturalne przebiegała w sposób najłagodniejszy i dla nas, i dla Ziemi. Zauważył również, że nasz gatunek mający więcej czasu na refleksje i większe zasoby materialne, częściej zaczyna się troszczyć o słabszych – także o zwierzęta i środowisko naturalne. Podzielam to spostrzeżenie i szczególnie zajmuje mnie temat zużycia wody, UNICEF i WHO od dawna biją na alarm, że pitnej mamy coraz mniej, a rozpędzone działalnością ludzką zmiany klimatyczne jeszcze mocniej zagrażają jej niedostatkom. W 2020 roku na świecie było ponad 7 miliardów ludzi, dla mnie to ponad 7 miliardów szans na działanie. Od czego zacząć, by chronić zasoby wody?

1. Wybory żywieniowe

Jeśli jesteś mięsożercą najwyższy czas wyedukować się z konsekwencji nadużywania mięsa w diecie zarówno dla zdrowia Twojego, jak i zdrowia planety. Aby wyprodukować kilogram mięsa wieprzowego, trzeba poświęcić około 8,5 kilograma roślin, które wymagają odpowiedniej melioracji. Kilogram wołowiny to aż 18 000 litrów czystej wody, a hodowla kurczaka i przetworzenie jego mięsa to około 1500 litrów. Żywność roślinna to znacznie niższy wskaźnik zużycia wody, nawet w przypadku upraw awokado, które mają jej większe zapotrzebowanie. Choć przyznam, że od zawsze najbardziej obrazowym przykładem jest powszechnie znany i lubiany burger, aby go wyprodukować potrzeba zużyć 20 000 litrów wody, wegański zamiennik potrzebuje jej 100 razy mniej. Nie każę Ci zupełnie rezygnować z mięsa, wyobraź sobie, że samo włączenie tego, co zdrowiu służy mocno, czyli warzyw i owoców w zalecanych dziennych ilościach do diety może zmniejszyć „ślad wodny” o 11–55%, w zależności od dotychczasowych nawyków żywieniowych.

2. Pij wodę z kranu

Przeraża mnie fakt, iż przeciętny Polak kupuje 100 jednorazowych butelek miesięcznie, co daje ok. 5 kg jednorazowego plastiku. I jak to się ma do konieczności powstrzymania katastrofalnych zmian klimatu, nierozerwalnych z troską o zasoby wody? Niestety kiepsko. Pocieszają mnie jednak rozwiązania dostępne na wyciągniecie ręki – filtry do wody kranowej. Moimi ulubionymi są te należące do polskiej marki Dafi, oferującej proekologiczne produkty, służące do podnoszenia jakości wody kranowej i przy okazji prowadzącej kampanie edukacyjne, mające zwrócić uwagę Polaków na potrzebę dbałości o ekologię. Wszystkie produkty w przystępnej cenie, co ciekawe istotnie chroniące kieszeń użytkownika, bo uzyskanie litra wody to tylko 10 groszy, w skali roku 1000 zł oszczędności w porównaniu z zakupem wody ze sklepu.

3. Częściej zakręcaj kran, w domu, jak i poza nim

Z danych GUS wynika, że w ciągu doby zużywamy około 100 litrów na osobę, z czego sporą część przy samym myciu zębów. Dołóżmy do tego mycie naczyń pod bieżącą wodą i długie kąpiele pod prysznicem. Polska to jeden z krajów, który dysponuje jednymi z najmniejszych w Europie zasobów wody pitnej. Wystarczy zakręcić kran podczas mycia zębów, aby mieć wpływ.

4. Zostań wodnym bohaterem małych decyzji z wielkim wpływem

Można to osiągnąć przez proste czynności: włączaj prania tylko z pełną pralką, podlewaj kwiaty zbieraną deszczówką, a jeśli już musisz wodą z kranu, rób to rano lub wieczorem, podlewanie po południu to strata przez parowanie. Naprawiaj cieknące krany, puszczaj pełne zmywarki i pozostań nieustannie otwarty na technologie wspierające troskę o wodę.

5. Stwórz plan i realizuj go

Rozejrzyj się po swoim domu, przyjrzyj się swoim nawykom, również żywieniowym i zauważ jak wiele możesz robić, by marnować mniej wody. Kiedy stworzysz plan działania, zrób najważniejsze - ciesz się każdym punktem, który uda Ci się codziennie realizować. To mikro sukces z makro wpływem. A stawka jest wysoka, bo o życie, a bez wody go nie będzie.

EWELINA FABISIAK, edukatorka i pasjonatka w zakresie żywienia, z wykształcenia dietetyczka i prawniczka

Foto: materiały prasowe