Druga część opowieści o redukowaniu emisji

Dyskusji o tworzeniu gospodarki cyrkularnej nie towarzyszą tak wielkie emocje jak debatom o transformacji energetycznej. A szkoda, bo to drugi filar wielkiej zmiany w globalnej gospodarce.

Publikacja: 29.11.2023 18:00

Niderlandy są europejskim liderem i pionierem w obszarze wprowadzania gospodarki obiegu zamkniętego

Niderlandy są europejskim liderem i pionierem w obszarze wprowadzania gospodarki obiegu zamkniętego

Foto: AdobeStock

Bez wprowadzenia gospodarki cyrkularnej nie da się osiągnąć zeroemisyjności – twierdzi Darren West, ekspert koncernu SAP ds. GOZ oraz menedżer projektów z tego obszaru. – W przypadku redukowania emisji gazów cieplarnianych wszyscy skupiają się na poprawianiu efektywności energetycznej i przechodzeniu z paliw kopalnych na źródła odnawialne. Ale to zaledwie połowa historii: 55 proc. emisji. Pozostałe 45 proc. emisji jest powiązane z produktami, materiałami oraz żywnością – dodaje.

Innymi słowy, dotychczasowy „linearny” model – sprowadzający się do pozyskania surowca (wydobycia, zebrania czy innej formy eksploatacji), następnie przetworzenia w produkt, aż po sprzedanie go konsumentowi, który żył zgodnie z zasadą „kup – użyj – wyrzuć” – jest dla planety obciążeniem niemal tak wielkim jak spalanie węgla itp. I choć zapewne nigdy nie uda się osiągnąć pełnej, 100-procentowej cyrkularności, to liczy się każdy krok w tym kierunku.

Kraje zachodnie liczą tu wręcz na skoki, a nie kroki. Gospodarka cyrkularna znalazła się w ubiegłym roku w programie obecnej administracji USA – Net-Zero Game Changers Initiative – jako jeden z jego pięciu filarów. W Europie zręby Circular Economy Action Plan (Planu Działań na rzecz Gospodarki Cyrkularnej) zaczęły powstawać już w 2015 r.: zatwierdzony wówczas plan obejmował 54 działania, które zostały zrealizowane. Komisja Europejska przyjęła w marcu 2020 r. kolejny, „nowy” plan. „Zawarte w planie inicjatywy obejmują pełny cykl życia produktów. Dotyczą tego, jak się je projektuje, promują procesy w obiegu zamkniętym, zachęcają do zrównoważonej konsumpcji i zmierzają do tego, by zapobiec powstawaniu odpadów, a wszelkie zasoby krążą w gospodarce tak długo, jak to możliwe” – podsumowuje lapidarnie na swoich stronach Komisja Europejska.

W ciągu ostatnich trzech lat Europa zaczęła przyjmować zatem kolejne przepisy, m.in. dotyczące zapewnienia pełnej zdolności do recyklingu baterii i akumulatorów, gospodarowania odpadami, zanieczyszczeń w instalacjach przemysłowych, rewizji wcześniejszych reguł dotyczących opakowań, gospodarowania plastikiem, prawa do naprawy, zanieczyszczeń mikroplastikiem – żeby wymienić kilka najważniejszych.

Wysiłek mentalny i finansowy

Autorzy opracowania „The Circularity Gap Report 2023” – analitycy firmy Deloitte oraz Circle Economy Foundation – oceniają, że 70 proc. obecnie wydobywanych i przetwarzanych surowców mogłoby z powodzeniem zaspokoić wszystkie potrzeby współczesnej ludzkości. O ironio – mimo całej dyskusji oraz inicjatyw, takich jak wspomniane europejskie plany – sfera, jaką można by uznać za już istniejącą gospodarkę cyrkularną na świecie, kurczy się, zamiast rosnąć. Według wspomnianego raportu w 2018 r. obejmowała ona 9,1 proc. globalnej gospodarki, w 2020 r. – zmniejszyła się do 8,6 proc., a w 2023 r. jest to 7,2 proc. „To oznacza, że 90 proc. pozyskanych materiałów jest wyrzucanych do śmieci, utraconych w inny sposób lub na długie lata pozostaje poza możliwością ponownego użycia” – kwitują autorzy analizy.

Ten smutny bilans wynika ze specyfiki wspomnianego już modelu „kup – użyj – wyrzuć”. W globalnej skali produkcja nowych towarów sprowadza się do zarzucania rynku jak największą ilością produktów przy jednoczesnej niskiej jakości i krótkiej żywotności. Olbrzymia większość nowych graczy w biznesie przyjmuje linearny model za punkt odniesienia i wchodząc na rynek, dostosowuje się do niego, preferując utarte ścieżki. A całe otoczenie wydaje się kibicować takiemu podejściu: sukces firmy jest mierzony zwiększaniem liczby sprzedanych nowych produktów czy otwieraniem nowych punktów sprzedaży – w efekcie popandemiczne „odbicie gospodarcze” wydaje się być jednym z najważniejszych czynników wpływających na skurczenie się „cyrkularnego” obszaru globalnej gospodarki.

Jednak ogromna produkcja i cyrkularność nie muszą być przeciwieństwami. Fundamentem filozofii obiegu zamkniętego nie jest ograniczenie liczby produkowanych wyrobów, lecz zredukowanie ilości nowego surowca wytwarzanego na potrzeby produkcji na rzecz przetwarzania surowca użytego już wcześniej. Innymi słowy, jeżeli firma odzieżowa chce produkować miliony ubrań, to wciąż może to robić, byleby w swojej działalności oparła się na przędzy czy innych surowcach pochodzących z odzysku. Jeśli koncern elektrotechniczny chce zarzucić rynek swoimi komputerami, czajnikami czy suszarkami – nic nie stoi na przeszkodzie, byleby surowiec na potrzeby produkcji uzyskiwał z elektrośmieci.

Bariery w tym procesie mają charakter mentalny i finansowy. Weźmy zasadniczy element obiegu: projektowanie. Jednym z kluczowych elementów branych pod uwagę w trakcie projektowania produktu powinno być umożliwienie wygodnego i 100-proc. odzyskania surowców użytych do jego stworzenia. Przy produkcji może to oznaczać wielką wymianę linii produkcyjnych na takie, które umożliwiłyby realizację pomysłów projektanta. W tle musiałby funkcjonować system odzysku surowców z zużytych, zepsutych czy niepotrzebnych produktów. To wszystko kosztuje, a zatem wymaga inwestycji, na które wielu firm nie stać. Wielu przedsiębiorców, których byłoby na takie zmiany stać, uważa je za niepotrzebną fanaberię urzędników i aktywistów. I są wreszcie tacy, którzy ze swoich firm chcą wycisnąć, ile się da, póki się da – nawet jeżeli oznacza to wysoką szkodliwość dla klimatu, środowiska naturalnego czy też perspektywę upadku firmy, gdy zawali się model biznesowy.

Eksperci zachęcają do zmian modelu biznesowego. Ale też zmiana modelu biznesowego może mieć rozmaitą formułę: dla jednych mogą to być zmiany designu czy opracowanie ścieżki wykorzystania surowców z odzysku; dla innych – częściowe przearanżowanie modelu działalności. Łatwo sobie bowiem wyobrazić, że część firm mogłaby podnieść jakość produktów, wydłużając ich cykl życia – mniejszą produkcję kompensując ceną (choć tu powstaje ryzyko zniechęcenia części konsumentów). Inne mogłyby część segmentu produkcji zastąpić usługami naprawczymi i rewitalizującymi produkt albo dostarczaniem jego komponentów: tu rolę impulsu mogą pełnić przepisy związane z uwzględnianiem w opisie produktu wskaźnika naprawialności: obejmującego m.in. prostotę konstrukcji, dostępność części zamiennych czy wiedzę o tym, jak i czym można zastąpić zepsute lub zużyte części wyrobu.

Awangarda rewolucji

Krajem, który w Europie uchodzi za najbardziej zaawansowany pod względem zamykania gospodarczego obiegu, są Niderlandy. Tamtejszy rząd przyjął, że do końca obecnej dekady krajowa gospodarka ma być w połowie cyrkularna, co oznacza zmniejszenie o 50 proc. zużycia surowców pierwotnych, paliw kopalnych oraz metali. Wytypowano pięć kluczowych dla tej transformacji obszarów: począwszy od budownictwa, dóbr konsumenckich, wykorzystania plastiku, zasobów odnawialnych oraz poddających się recyklingowi – aż po biomasę i żywność. Przykładowo od 2023 r. kontrakty w budownictwie mają obligatoryjnie uwzględniać wymogi związane z cyrkularnością używanych materiałów.

Holendrzy doskonale zdają sobie sprawę ze wspomnianych barier mentalnych i finansowych, więc utworzyli również swoisty organizacyjny motor przemian: to Het Versnellingshuis Nederland Circulair (Niderlandzki Akcelerator Cyrkularności). Projekt powstał na podstawie struktur – centralnych i regionalnych – największej biznesowej federacji w kraju, Konfederacji Niderlandzkiego Przemysłu i Pracodawców (VNO-NCW), zrzeszającej 185 tysięcy firm ze 160 branż, oraz ministerstwa infrastruktury i wody. Specjaliści Akceleratora doradzają, co w firmie należy zmienić, jak zdobyć na to zewnętrzne finansowanie, jak promować zachęty rynkowe dla wkraczających na ścieżkę obiegu zamkniętego, a także, z jaką firmą można połączyć siły, by zmieniać się efektywnie i tanio. Jednak dzielą się swoimi uwagami odnośnie do tego, jak ułatwiać biznesowi adaptację do nowych warunków, z decydentami w rządzie i władzach lokalnych.

W globalnej skali weteranem obiegu zamkniętego jest Japonia. Już u progu obecnego stulecia zaczęły tam obowiązywać dosyć wyśrubowane normy dotyczące ponownego użycia, redukowania odpadów czy recyklingu. Nie bez znaczenia była tu mentalność Japończyków, którzy dosyć rygorystycznie traktują przepisy związane z zanieczyszczaniem środowiska, a także fakt, że największe metropolie Kraju Kwitnącej Wiśni są miejscami zatłoczonymi, gdzie bez stosowania surowych reguł funkcjonowania po prostu nie dałoby się żyć. W rezultacie, przykładowo, odsetek zużytego plastiku, jaki wyspiarze poddają recyklingowi, sięga tam imponujących 87 proc.

Dosyć ambitnie do obiegu zamkniętego zaczynają tez podchodzić inne narody, np. Chilijczycy i Chińczycy. W tym pierwszym przypadku jest to długofalowy efekt jednego wydarzenia – szczytu klimatycznego COP25 zorganizowanego w Chile, podczas którego gospodarze złożyli wiele ambitnych obietnic, z których teraz się wywiązują. Kluczowy cel to osiągnięcie stanu gospodarki zbliżonego do pełnej cyrkularności w 2040 r.

Z kolei Chińczycy – w przeciwieństwie do Japończyków, którzy cyrkularność zaczęli adaptować, „zanim to było modne”, i rzadko dziś nawiązują wprost do tej koncepcji – bardzo chętnie odwołują się do idei obiegu zamkniętego. Pierwsze odniesienia znalazły się w planie pięcioletnim uchwalonym w 2006 r., a dwa lata później tamtejsze władze zatwierdziły ustawę o promocji gospodarki cyrkularnej. Do pewnego stopnia przepisy tego aktu prawnego pozostają na papierze, jednak można z nimi wiązać raptowny rozwój branży odnawialnych źródeł energii za Wielkim Murem czy skrupulatniejsze egzekwowanie przepisów środowiskowych.

Presja będzie rosnąć

Badania sondażowe wskazują, że wciąż olbrzymia część biznesu uważa hasła „zrównoważonej gospodarki”, „redukowania emisji” czy „obiegu zamkniętego” za fanaberię elit. Im mniejsza firma, tym chętniej jej menedżer widzi sytuację w ten sposób. Z wielu powodów to biznesowa krótkowzroczność, spowodowana tym, że odpowiedzialność za konsekwencje zaniechań jest rozproszona.

Finansowe konsekwencje zmian klimatycznych spadają na nas równomiernie, nie dotykając wyłącznie emitentów, ale każdego Kowalskiego – choćby w postaci dodatkowych wydatków na interwencje w przypadku gwałtownych zjawisk atmosferycznych ze środków publicznych, konieczności dokonywania nadzwyczajnych inwestycji w zabezpieczenia przed kataklizmami czy podwyżek stawek ubezpieczeniowych.

Inny aspekt to ceny: nawet jeśli dziś udaje się na masową skalę wykorzystywać kopaliny, drewno, tworzywa sztuczne – i są to materiały tanie, to ich ceny będą sukcesywnie rosnąć. Rabunkowa gospodarka w dotychczasowym stylu w ekspresowym tempie ogranicza dostępne zasoby – i nie ważne, czy przykładowego węgla starczy nam na 20 czy na 200 lat: w końcu stanie się on paliwem koszmarnie drogim.

Wreszcie, będzie rosnąć presja konsumentów, bowiem sondaże nie pozostawiają wątpliwości, że coraz większa ich grupa jest zaaferowana zmianami klimatycznymi i degeneracją planety. Przy półce sklepowej klient dokonuje wyborów opartych na cenie, a wszystko wskazuje na to, że ceny produktów powstających w zrównoważony sposób i tych opartych na dotychczasowym modelu zaczynają się zrównywać, a wtedy klient będzie wybierać produkt przyjazny naturze. Lepiej to zrozumieć, zanim podejdzie on do sklepowej półki.

Opinia:
Konrad Nowakowski, prezes, Polska Izba Odzysku i Recyklingu Opakowań.


Przykładem opakowań, które już dzisiaj są skutecznie zbierane, są kartoniki po napojach i pozostałej żywności płynnej. Obecnie PIOiRO w ramach podpisanych porozumień finansuje ich wysegregowanie z żółtego pojemnika (gdzie powinny być wrzucone przez konsumenta jako opakowania wielomateriałowe). Nadal są jednak problemy z ich selektywną zbiórką. Odbieramy każdy zebrany odpad i przekazujemy go do recyklingu. W tym przypadku rozwój mocy technologicznych recyklingu wyprzedził ilości zbieranych odpadów wielomateriałowych. Niestety, przez problemy z selektywną zbiórką odpadów realizowaną przez konsumentów oraz to, że nie wszystkie instalacje chcą wysegregowywać ten asortyment ze strumienia odpadów z tworzyw sztucznych, nadal nie jest w pełni wykorzystywany potencjał recyklingu opakowań wielomateriałowych. W strumieniu odpadów komunalnych znaczną część stanowi szkło, butelki PET czy puszki aluminiowe. Jednak to się zmieni wraz z uruchomieniem w styczniu 2025 r. systemu kaucyjnego. Wtedy w gospodarce odpadami komunalnymi powstanie luka. Załatać ją można będzie tymczasowo np. zmniejszeniem częstotliwości odbioru odpadów. Środki, które z tytułu ROP będą trafiały do samorządów, mogłyby wesprzeć zbiórkę innych opakowań, z przeznaczeniem do recyklingu. Bo technicznie mamy możliwość poddania ich recyklingowi. Tym samym system kaucyjny powinien również wpłynąć korzystnie na chęć wysegregowania opakowań wielomateriałowych ze strumienia opakowań komunalnych.
Pamiętajmy, że Polska – a szerzej UE – jest częścią globalnego rynku surowców wtórnych. Rosnący popyt na użycie surowców pochodzących z recyklatu w produkcji opakowań spowodował, że wielu producentów korzysta z tańszych od lokalnie wytwarzanych regranulatów pochodzących z importu, głównie z krajów Dalekiego Wschodu. To kompletne zaprzeczenie idei GOZ. Jest to oczywiste dla działających w Polsce przedsiębiorstw z branży recyklingu, które w konkurencji cenowej stoją na przegranej pozycji.
Tę sytuację mogą zmienić regulacje, zarówno europejskie, jak i lokalne. Myślę przede wszystkim o dyrektywie CSRD i związanych z nią przepisach o ujawnianiu śladu węglowego. Transport regranulatu zdecydowanie zwiększa jego ślad węglowy. Może się okazać, że korzystniejszym rozwiązaniem będzie stosowanie lokalnych surowców z recyklingu i zmniejszanie negatywnego wpływu na środowisko. Natomiast w przypadku regulacji krajowych duże nadzieje wiążę ze wspomnianym ROP. Ta ustawa może otworzyć drogę do skutecznego recyklingu opakowań ze strumienia komunalnego: kartonów na napoje czy folii miękkich stosowanych np. w chipsach. Na przykładzie opakowań wielomateriałowych można stwierdzić, iż należy konsekwentnie rozwijać obecne osiągnięcia. Pobrana opłata powinna zależeć od rodzaju opakowania i finansować przetwarzanie. Nie powinno być opłaty przeznaczonej ogólnie na recykling. System zbiórki opakowań wielomateriałowych jest budowany od 2014 r., a już widać efekty. Dziś koncentrujemy się na odzysku dominujących materiałów, ale i rozwijamy technologie zbliżające osiągnięcie prawie pełnej recyklingowalności opakowań wielomateriałowych. Celem oczywistym jest 100 proc. recyklingowalności, jednak nie ma technologii umożliwiającej realizację takiej wydajności (zawsze są jakieś zanieczyszczenia). Ale już osiągnięcie powszechnych skalowalnych technologii recyklingu o skuteczności rzędu 97 proc. wydaje się w ciągu kilku lat możliwe.

Opinia:
Anna Larsson, dyr. ds. rozwoju gospodarki obiegu zamkniętego w Reloop Platform.

Światowy wskaźnik cyrkularności wynosi niewiele ponad 7,2 proc. W Polsce – 10,2 proc. Mimo iż jest to czterokrotnie więcej niż w Norwegii i trzy razy więcej niż w Szwecji, prawie 90 proc. surowców wprowadzonych na polski rynek staje się odpadem do unieszkodliwienia.
Trzeba znacząco poprawić ten wskaźnik.
Po pierwsze, zminimalizować wytwarzanie produktów i opakowań do nich. Po drugie, odzyskać, czyli zebrać i wydzielić. Po trzecie, uczynić producenta (czyli pośrednio konsumenta) finansowo odpowiedzialnym za poużytkową fazę życia produktu lub opakowania. Po czwarte, zapewnić obowiązek ponownego użytkowania i rynkowy popyt na surowce wtórne.
Nie można liczyć na świadomość konsumentów i dobrą wolę wytwórców dóbr. Dla większości konsumentów kluczowe będą ich potrzeby, komfort oraz cena produktu. Nie pomoże edukacja, nawet jeśli nakłady na nią wzrosłyby wielokrotnie. U producentów zaś, co oczywiste, przeważy ekonomiczna kalkulacja kosztów proekologicznych inicjatyw i zachowanie konkurencyjności. Dla zrównoważonej gospodarki kluczowe są zatem obowiązkowe instrumenty prawne w zakresie wprowadzania na rynek i minimalizacji wytwarzania, ustanowienia poziomów zbiórki, wprowadzenia ROP oraz wymogi dla ponownego użytkowania i minimalnej zawartości recyklatu.
Trend dobrze widać w działaniach KE, a dobry przykład stanowią obowiązujące (poziomy, ROP) i dyskutowane regulacje dla odpadów opakowaniowych, których rocznie wytwarza się w Europie 84 mln t, prawie 189 kg na mieszkańca. W planowanym rozporządzeniu o opakowaniach i odpadach opakowaniowych ustanawia się 15-proc. cel redukcyjny w perspektywie do 2024 r. To skromna liczba, ale wyznacza pożądany kierunek zmian.
Selektywna zbiórka opakowań nie miałaby sensu bez możliwości zagospodarowania tej frakcji odpadów, co jest niewykonalne w sytuacji, gdy 30 proc. opakowań wprowadzanych aktualnie na europejski rynek nie nadaje się do procesów recyklingu. UE planuje zatem obowiązkowość w zakresie recyklowalności opakowań, a definicja przydatności do recyklingu obejmuje uczestnictwo w efektywnym systemie zbiórki i możliwość recyklingu na skalę przemysłową. Propozycja obejmuje też obowiązek wykazania zawartości recyklatu z tworzyw sztucznych w podziale na butelki po napojach, opakowania do kontaktu z żywnością/kosmetyczne oraz pozostałe opakowania plastikowe.
Najliczniejszą grupę opakowań w Europie stanowią butelki i puszki po napojach, których przeciętny Polak zużywa 450 sztuk na rok. Dla tej grupy odpadów planuje się wprowadzenie obowiązkowych systemów kaucyjnych najpóźniej w 2029 r. Działające już obecnie systemy zbiórki w oparciu o kaucję naliczaną w momencie zakupu i zwracaną po oddaniu pustego opakowania, stanowią przykład pełnej recyklowalności, maksymalizacji zbiórki oraz wysokiego poziomu cyrkularności, która dla butelek z tworzyw sztucznych sięga 80 proc., a dla metalowych puszek – prawie 90 proc.
Nie wiadomo, jak ostatecznie zakończy się wprowadzenie obowiązku ponownego użytkowania opakowań (po uchwale Parlamentu Europejskiego z 22 listopada kluczowy jest dialog trójstronny). Zrównoważona gospodarka zasobami nie będzie jednak możliwa bez ustanowienia minimalnych poziomów ponownego użytkowania.

Bez wprowadzenia gospodarki cyrkularnej nie da się osiągnąć zeroemisyjności – twierdzi Darren West, ekspert koncernu SAP ds. GOZ oraz menedżer projektów z tego obszaru. – W przypadku redukowania emisji gazów cieplarnianych wszyscy skupiają się na poprawianiu efektywności energetycznej i przechodzeniu z paliw kopalnych na źródła odnawialne. Ale to zaledwie połowa historii: 55 proc. emisji. Pozostałe 45 proc. emisji jest powiązane z produktami, materiałami oraz żywnością – dodaje.

Pozostało 97% artykułu
Walka o klimat
Przyszłość budowania to odzysk materiałów
Walka o klimat
Tak firmy postrzegają zrównoważony rozwój
Walka o klimat
Budowanie z akcentem na przyszłe wydatki
Walka o klimat
Nic się nie powinno zmarnować
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Walka o klimat
Energetycznych wyspiarzy będzie przybywać