Opublikowane niedawno w Nature Communications badanie wykazuje, że globalne ocieplenie, wylesianie oraz utrata gleby wpływają na coraz częstsze i bardziej intensywne zakwity alg i bakterii w jeziorach i rzekach. Szkodliwa działalność człowieka oraz związane z nią postępujące zmiany klimatyczne wpływają więc negatywnie na ekosystemy słodkowodne.
Ogromny wpływ na rozwój cyjanobakterii, czyli sinic oraz glonów w zbiornikach wodnych ma również nadużywanie syntetycznych nawozów. Szacuje się, że niemal 80 proc. azotu będącego ich składnikiem, trafia do środowiska w wyniku m.in. erozji gleby czy spływów. Do wód gruntowych trafia również fosfor i wraz z azotem przedostaje się do cieków wodnych, przyczyniając się do rozwoju sinic.
Dobrym przykładem na szkodliwy wpływ fosforu i azotu na wodne ekosystemy jest jezioro Atitlán w Gwatemali. Spore ilości nawozów syntetycznych trafiały do niego od lat, doprowadzając do toksycznych zakwitów, co z kolei prowadzi do powstawania „martwych stref”, pozbawionych tlenu. Problem dodatkowo pogłębiają występujące coraz częściej intensywne burze oraz ocieplanie się klimatu.
Nadmierne wykorzystywanie nawozów syntetycznych miało swój początek w szybkim wzroście globalnej populacji. W latach 1900-2000 liczba osób na świecie wzrosła z 1,6 miliarda do 6 miliardów, tymczasem masa ziemi wykorzystywanej w rolnictwie wzrosła jedynie o 30 proc. Bez użycia nawozów sztucznych produkcja odpowiedniej ilości żywności dla intensywnie rosnącej populacji byłaby znacznie większym wyzwaniem. Tymczasem szacuje się, że do 2050 roku w związku ze wzrostem globalnej populacji, będziemy zmuszeni do produkcji nawet 70–100 proc. więcej żywności.
Niestety, nadużywanie nawozów syntetycznych doprowadziło do przekroczenia jednej z dziewięciu granic wytrzymałości planety, związanej z odpadami azotu i fosforu. Według naukowców może to poskutkować rozpadem ekosystemów, zwłaszcza w połączeniu ze zmianami klimatycznymi.