Wykazali, że coraz częstsze anomalie pogodowe, prowadzące do katastrof, są efektem naszych działań.
Czytaj także: Australia znów cierpi. Największa powódź od 50 lat
W badaniu przeanalizowano dwa kluczowe obszary w kontekście tegorocznych powodzi, czyli regiony rzek Ahr i Erft w Niemczech oraz region rzeki Mozy w Belgii. Ten ostatni odnotował niemal 11 centymetrów opadów deszczu w ciągu dwóch dni, a woda spływała bezpośrednio do rzek i strumieni. W przypadku mniejszego regionu, naukowcy stwierdzili zbyt dużą zmienność danych, aby wyciągnąć jednoznaczne wnioski, postanowili więc przyjrzeć się letnim opadom deszczu na szerszym obszarze, aby znaleźć prawdopodobieństwo wystąpienia takich ekstremalnych opadów w dużej części Niemiec, Belgii i Holandii. Analiza danych z większego regionu ujawniła wyraźną tendencję wzrostową zarówno częstotliwości, jak i intensywności.
Tak silne opady w północno-zachodniej Europie występowały dotychczas średnio raz na czterysta lat. Oszacowano, że niemiecka rzeka Ahr osiągnęła w tym roku podobny poziom, co w 1804 roku.
Naukowcy stwierdzili, że dodatkowe 1,2 stopnia ocieplenia planety przez ludzi od czasu rewolucji przemysłowej sprawiło, że wydarzenia takie jak tegoroczne powodzie stały się od 20 do 900 proc. bardziej prawdopodobne. Wzrost intensywności opadów spowodowany klimatem również rozciągnął się w szerokim zakresie: od 3 do 19 proc.