Materiał powstał we współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Energetyki Wiatrowej
Podczas konferencji PSEW w Świnoujściu sporo mówiło się o zmianach redukujących z 700 m do 500 m odległość od zabudowań, w której można instalować wiatraki. Pan także jest za tą zmianą?
Tak, jest zdecydowanie konieczna dla przyspieszenia rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce.
Na czym polegałoby to przyspieszenie?
Przede wszystkim bardzo zwiększy się potencjał powierzchni, na której mogą być instalowane wiatraki. Przy odległości 500 m będziemy mieli potencjał na wyprodukowanie w Polsce 520 TWh mocy wiatrowych vs. 270 TWh przy obecnych 700 m. Jednak sama zmiana odległości nie wystarczy. Potrzebujemy także innych zmian legislacyjnych, które były w pakiecie deregulacyjnym z grudnia, a które mają służyć przyspieszeniu dewelopmentu nowych elektrowni. Obecnie od przeznaczenia ziemi pod elektrownię wiatrową do uzyskania pozwolenia na budowę mijają co najmniej cztery lata, a zwykle jeszcze więcej. W krajach, gdzie ten proces jest najlepiej zorganizowany, jest to poniżej 12 miesięcy. Czterokrotnie krótszy czas dewelopmentu istotnie wpływa na tempo rozwoju branży, tempo budowy elektrowni i tempo zwiększenia dostępności zielonej energii tak dla biznesu, jak i gospodarstw domowych. Jeśli więc zmienimy tylko odległość, a nie uprościmy procedur administracyjnych, to na efekt zmian poczekamy sześć lat. Bo pierwsze projekty zostaną wydewelopowane za cztery lata, a potem jeszcze czeka nas rok lub dwa budowy. Jeśli przyspieszymy procedury do roku, to na nową zieloną energię będziemy czekać tylko trzy lata.