ROP musi wejść w życie łącznie z systemem kaucji za butelki

Gdy to wprowadzający towary będą ponosić koszt recyklingu wymyślonych przez siebie opakowań, szybko zmienią je tak, by ograniczyć koszty. Finansowanie przez biznes, ekodesign i obowiązek sięgania po recyklat – zmienią gospodarkę.

Publikacja: 06.12.2022 21:00

Świat bez odpadów, finansowanie obiegu opakowań przez producentów, a nie mieszkańców, wprowadzenie rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) równocześnie z systemem kaucyjnym, projektowanie opakowań pod przyszły recykling, wreszcie, poszerzenie ROP na producentów innych towarów, jak mebli czy ceramiki – to główne postulaty, które zgłaszali eksperci podczas dyskusji o wprowadzaniu tego systemu w Polsce. Debatę zorganizowała „Rzeczpospolita” w ramach cyklu „Walka o klimat”.

Implementacja dyrektywy opakowaniowej do polskiego prawa jest już spóźniona o dwa lata. Spóźnienie narasta, ponieważ ostatni projekt ustawy, która miałaby wdrożyć ten akt, został zaprezentowany w sierpniu 2021 r.; od tej pory prace nad nim zamarły. Debata nad ROP w Polsce rozwija się więc dwutorowo: rozmawiają o nim eksperci i przedstawiciele biznesu, a politycy i Ministerstwo Środowiska nabrali wody w usta, prace stoją.

Europa już go ma

Choć wprowadzanie gospodarki o obiegu zamkniętym idzie w Europie dość wyboistą drogą, korzystając z niechęci zarówno na poziomie biznesu, jak i rządów państw UE, to jednak kilka krajów już się na ten krok zdecydowało – i czerpie z tego korzyści. Część zmian działa się praktycznie na naszych oczach, podczas ostatnich wakacji.

– Najlepszym przykładem dla Polski jest dziś Szwecja, kolebka rozszerzonej odpowiedzialności producenta – mówiła Anna Larsson, dyrektor ds. gospodarki obiegu zamkniętego z Reloop Platform.

W lipcu szwedzki rząd podjął decyzję, że gospodarowanie odpadami opakowaniowymi (ale nie – finansowanie tego procesu) przechodzi z producentów na gminy od stycznia 2024 r. A od stycznia 2026 r. sposób zbiórki tych odpadów będzie musiał polegać na zbiórce odpadów z gospodarstw domowych. Za to mają zapłacić wprowadzający. Za wyliczenie algorytmu, na podstawie którego gmina otrzyma wynagrodzenie –wzięła odpowiedzialność agencja ochrony środowiska.

– Ten algorytm jest już wyliczony, zatem przykłady z krajów europejskich mamy, możemy z nich czerpać – mówiła Larsson. Podkreśliła, że wprowadzenie ROP przynosi nie tylko nowe obowiązki, ale przede wszystkim tworzy olbrzymie szanse związane z dostępem do surowców i nowymi biznesami. Tłumaczyła przy tym, że najlepiej działają systemy, w których to gminy zagospodarowują odpady, ponieważ duża część opakowań trafia do odpadów resztkowych, za które odpowiadają właśnie – gminy, np. w Niemczech 30 proc. odpadów opakowaniowych z tworzyw sztucznych trafia do worków i systemów segregacji, ale 70 proc. trafia do gmin.

Kaucje tylko z ROP

Zaproszeni do debaty eksperci z samorządów, branży recyklingu i gospodarki odpadami wskazywali na problemy finansowe i organizacyjne, powodowane przez brak prac nad wdrożeniem w Polsce dyrektywy opakowaniowej z 2018 r., która u nas ma nadal kształt zawieszonego w sierpniu 2021 r. projektu ustawy o zmianie ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi oraz niektórych innych ustaw (UC81).

Priorytety są jasne: ochrona surowców dzięki wdrożeniu ROP, sprawiedliwy podział odpowiedzialności za odpady – dziś one nie zależą od konsumpcji, tyle samo płacą mieszkańcy robiący minimalne zakupy, jak i zamożni konsumenci. To nie mieszkańcy, ale biznes powinien płacić za zagospodarowanie odpadami, ponieważ to decyzją biznesu opakowania trafiają na rynek w określonym kształcie i liczbie, mówili eksperci. Stawki te, na pokrycie kosztów związanych z opakowaniowymi, powinny być realne, czyli uwzględniać faktyczne wydatki. Tu eksperci wskazywali na gigantyczne różnice w stawkach w Europie, co oznacza, że te polskie są ogromnie niedoszacowane, a koszty faktycznie przerzucone na mieszkańców.

– W Polsce wprowadzający płacą kilka euro, w Czechach ok. 300, w krajach bałtyckich – 400 euro za tonę, w krajach zachodniej Europy, jak Austria, koszty przekraczały 500 euro – mówiła Anna Larsson.

Dodała, że europejskie stawki w innych krajach galopują, ponieważ odpady z tworzyw sztucznych stanowią największy problem – a w Polsce sytuacja jest niemal bez zmian. Dodatkowo debatę na ten temat utrudnia fakt, że eksperci, jak stwierdziła Larsson, nie mają dostępu do informacji o stawkach płaconych przez biznes, mimo że art. 8a dyrektywy ramowej stanowi, że jawne powinny być informacje o stawkach wprowadzających za zagospodarowanie tony odpadów opakowaniowych. W Polsce te informacje nie są niestety podane do publicznej wiadomości.

– Uważamy, że powinien być wprowadzony minimalny poziom recyklatu nowych opakowań. Proponujemy zmiany kroczące – 15 proc. w 2024, 20 proc. w 2025 i 30 proc. w 2026. Tę propozycje przedstawiliśmy ministerstwu – mówił Michał Sztybel, wiceprezydent Bydgoszczy oraz członek zespołu ds. opakowań w Unii Metropolii Polskich, która zrzesza 12 największych polskich miast.

Unia przedstawiła swoje postulaty ministerstwu; chce na przykład, by opakowania były certyfikowane. – Dziś można napisać na opakowaniu, że podlega ono recyklingowi, ale nikt tego nie weryfikuje, a finalny koszt zagospodarowania i tak spoczywa na gminie – zauważył Sztybel.

Z rozmów wyłonił się jasny podział, który warto wdrożyć, by system rozszerzonej odpowiedzialności producenta działał skutecznie: wprowadzający płaci za zagospodarowanie odpadami, ale władztwo nad nimi utrzymują gminy, ponieważ to i tak do nich trafia większość odpadów. Jednocześnie, producenci towarów powinni sięgać i wprowadzać na rynek takie opakowania, które się do recyklingu po prostu nadają. Dziś – mówili eksperci – widać negatywny trend, że rośnie produkcja opakowań wielomateriałowych, które można jedynie spalić lub składować, bo do recyklingu nie trafią – więc nikt zawartych w nich surowców nie odzyska.

Projektowane pod recykling

– Potrzebujemy, by rozszerzona odpowiedzialność producenta wprowadziła ekodesign, by te opakowania wchodziły na rynek w jak najlepszej jakości, byśmy mogli z tego jak najwięcej skorzystać. By w żółtym worku było jak najwięcej opakowań nadających się do recyklingu. Ważne też, by opakowania były weryfikowane w kontekście recyklingowalności – mówił Szymon Dziak-Czekan, prezes Stowarzyszenia Polski Recykling.

Zauważył, że w niektórych strumieniach odpadów tylko 35 proc. żółtego worka trafia do recyklingu , choć nadaje się znacznie więcej. Dziś, z braku wdrożonego ROP, recyklerzy przetwarzają tylko to, co mogą kupić na wolnym rynku, rocznie płacą za kupno tworzyw miliard złotych, wdrożenie ekodesignu pozwoli na odzyskanie nie 35, ale 70 proc. surowca. Recyklerzy potrzebują potroić ilość odpadów poddawanych recyklingowi. – Potrzebujemy stałego dostępu do surowca, dużej ilości odpadu, dobrze przesortowanego – tłumaczył Dziak-Czekan.

Pomysł ten poparł Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarowania Odpadami. – Jeśli mamy chronić surowce dla przyszłych pokoleń, w tym ropę naftową, a większość opakowań powstaje z tworzyw sztucznych, to powinniśmy radykalnie wprowadzić rozwiązania, które powodują, że opakowania będą jednorodne, łatwe do recyklingu przy niewielkim zużyciu energii – mówił.

Na ekodesign będzie też miała wpływ odpowiedzialność finansowa producentów. – Gminy powinny zachować władztwo nad odpadami, ale koszt zagospodarowania powinni ponosić producenci, wtedy te opakowania zaczną się wreszcie zmieniać, by ograniczyć koszta. Zasada musi być powiązana z rzeczywistym kosztem odbioru i zbiórki. Baza BDO powinna być rozbudowana, trzeba wskazać organ, który będzie rozdzielał środki – powiedział Sztybel.

Anna Larsson wskazała tu dodatkowo na zasadę kosztu netto, której wdrożenie uczyni gospodarkę odpadami bardziej opłacalną dla wprowadzających, co może być sporą zachętą dla biznesu. – Sprzedaż odpadów opakowaniowych do recyklingu pomniejszy koszty wprowadzających. Zasady już są, wystarczy je wdrożyć do polskiego porządku prawnego – mówiła Larsson.

Zauważyła, że z UE przychodzi coraz więcej obowiązków związanych właśnie z odpadami czy recyklingiem, które lądują na barkach samorządów, nie ma natomiast środków, by te obowiązki wykonać. Dlatego kolejne koszty spadają na barki mieszkańców, niezależnie od ich trybu życia i tego, jak wiele odpadów generują.

– Starsza pani płaci tyle samo, co bogaty mieszkaniec miasta, gdy starsza pani wychodzi z malutką torebką produktów w opakowaniach, a bogaty konsument, np. 40-letni zamożny mężczyzna – ma wielki wózek produktów w opakowaniach. Tak naprawdę nie ma rozróżnienia i odpowiedzialności konsumenckiej, jest odpowiedzialność mieszkańca – powiedziała Larsson.

Paweł Okrasa, burmistrz Wielunia, zwrócił uwagę na kłopoty samorządów z innymi odpadami. – W strumieniu odpadów przyjmowanych przez naszą gminę, od 8 do 10 proc. odpadów stanowią wielkogabarytowe i armatura sanitarna, ich ROP nie obejmuje, a ich zagospodarowanie to dość duży koszt, pytanie, czy nie można tego dorzucić do dyskusji do ROP – mówił Okrasa.

Dodał, że Wieluń wprowadził gospodarkę obiegu zamkniętego już kilka lat temu, skorzystał przy tym z programu wspierającego GOZ w Ministerstwie Środowiska. To przyniosło ogromne oszczędności – mieszkańcom. – Nam się ta gospodarka prawie bilansuje, dokładamy niewiele do systemu, a mieszkańcy płacą po ok. 20 zł od osoby, to jedne z najniższych w Polsce stawek – powiedział Okrasa. Wieluń zarabia na przygotowaniu, przyjmuje odpady do kompostowania z innych gmin, to generuje dochody, które dofinansowują też ten system.

Koszty ROP a inflacja

Eksperci rozwiali także obawy co do tego, że wprowadzenie ROP będzie impulsem proinflacyjnym, przez to, że podwyższy ceny produktów, gdy producenci będą musieli odprowadzać wyższe stawki za zagospodarowanie wytwarzanych przez ich firmy odpadów. Tym argumentem posłużył się bowiem w tym roku rząd, by spowolnić prace nad ustawą wprowadzającą ROP.

Prezydent Bydgoszczy zwrócił uwagę, że jeśli wszystkie inne elementy kosztów są stałe, to jeśli dzięki wdrożeniu ROP do systemu wpłynie złotówka do producentów do systemu gminnego, to tej złotówki nie trzeba będzie pobierać od mieszkańców. – Tu nie ma działania proinflacyjnego. To jest oczywiście do określenia, czy gmina ma przejąć pełną złotówkę, czy np. część powinna płynąć do branży recyklingu, one też wymagają inwestycji – mówił Michał Sztybel.

– Nie można rozpatrywać reformy ROP jako czynnika inflacyjnego, bo ten koszt w systemie już istnieje, ktoś go ponosi – zauważyła Anna Larsson. Szymon Dziak-Czekan dodał też, że decyzja KPRM o wstrzymaniu prac nad ROP z powodu domniemanej inflacjogenności nie została poparta żadnymi ujawnionymi analizami ekonomicznymi.

Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami tłumaczył, że gminy mają dziś tylko jeden instrument finansowy do kształtowania gospodarki odpadami, czyli – narzucanie opłaty mieszkańcom, wynikające z kosztów funkcjonowania całego systemu. Tymczasem, finansowanie powinno zaczynać się zupełnie gdzie indziej.

– System ROP powinien być wpasowany w gospodarkę o obiegu zamkniętym, tak by mógł stabilizować ceny, ale przede wszystkim przenosić odpowiedzialność organizacyjną i finansową na tych, którzy wprowadzają towary w opakowaniach na rynek – mówił Tomasz Uciński.

Wskazał, że jeśli w wyniku wprowadzania ROP producenci będą płacili wyższe stawki za zagospodarowanie odpadów, to w wyniku tej zmiany w systemie każde opakowanie podrożałoby nieznacznie, bo o 3–5 gr, ale dzięki temu ruszyłby strumień pieniędzy w gminach na inwestycje na zagospodarowanie odpadów. Tym bardziej że samorządy mają też ograniczony wpływ na dalsze przetwarzanie surowców.

Luka inwestycyjna i rynek dla recyklatu

System rozszerzonej odpowiedzialności producenta powinien być zaprojektowany tak, by sam generował zarówno finansowanie zagospodarowania odpadów, jak i kreował rynek na produkty recyklingu, czyli recyklat. Temu powinny służyć wszyte w system mechanizmy napędzające popyt na recyklaty, jak właśnie – wymogi, by do nowych opakowań dodawać określony poziom tworzyw odzyskanych z poprzednich opakowań.

– Jeśli nie będzie ustawowego nakazu używania recyklatu, to producent, działając na zasadach prawa rynku, będzie korzystał z pierwotnego surowca przy produkcji opakowań, a nie z droższego obecnie recyklatu, przynajmniej do czasu aż spadną jego ceny – tłumaczył Uciński. Jego zdaniem taki mechanizm nie tylko działa prośrodowiskowo, bo pozwoli na oszczędzenie nowych surowców, ale także ujednolici opakowania dzięki ekoprojektowaniu, tak by nie było opakowań wielomateriałowych, trudnych do sortowania i recyklingu.

Kolejnym problemem jest jednak znikanie opakowań w tym roku, które prawdopodobnie są przez mieszkańców spalane, by zaoszczędzić na rekordowo drogim w tym roku węglu.

– Recyklerzy ze smutkiem przyjęli zachęty polityków, że wolno palić wszystkim, tylko nie oponami – powiedział Dziak-Czekan, nawiązując do słów Jarosława Kaczyńskiego, że „trzeba w tej chwili palić wszystkim, oczywiście poza oponami i tymi podobnymi rzeczami, (...) bo po prostu Polska musi być ogrzana”, które padły podczas spotkania z mieszkańcami Nowego Targu.

Efekty takiego namawiania już są – recyklerzy odbierają sygnały z sortowni, że jest coraz mniej odpadów, a część żółtego worka jest palona w piecach. – Prosiliśmy rząd, by zdementować te informacje, bo palenie śmieci w piecach jest bardzo szkodliwe, najbardziej dla mieszkańców, bo spalane odpady z tworzyw zanieczyszczają najbardziej do 100 m, więc szkodzą najbardziej gospodarstwom, które właśnie palą w piecach odpadami – mówił ekspert i wskazał przy tym, że palenie śmieciami jest zakazane w art. 191 ustawy o odpadach.

Kolejną kwestią finansową jest ogromna luka inwestycyjna, którą trzeba rozwiązać, jeśli system ma podołać zwiększonej pracy i osiąganiu wyższych poziomów recyklingu w nadchodzących latach.

– Krajowy plan gospodarki odpadami mówi o luce inwestycyjnej tylko w zakresie sortowni, pszoków i stacji biofermentacji na 30 mld zł. Gdy dołożymy do tego inne odpady, dojdziemy do 40 mld zł. To ogromne kwoty w branży stricte odpadowej, a jeszcze czekają inwestycje w sam recykling – mówił Michał Sztybel, którego zdaniem głównie luka może zostać zasypana pieniędzmi europejskimi, jednak ponieważ one są opóźnione, zarówno KPO, jak i fundusze regionalne, niezbędne są też inwestycje prywatnych podmiotów.

A prywatny biznes nie chce inwestować w warunkach ciągłej niepewności i zmian prawa. Sama ustawa o utrzymaniu porządku w gminach zmieniła się czterokrotnie w ciągu ostatnich czterech lat. – Do stowarzyszenia spływają informacje, że inwestorzy interesują się tą branżą, ale gdy sprawdzą, jak wiele jest barier wejścia, to rezygnują z tych przedsięwzięć, gdy widzą, jakie są problemy i wysokie koszty, a o ROP rozmawiamy już od 2015 r. – zauważył Szymon Dziak-Czekan.

Równoczesne zmiany

Eksperci zgodnie podkreślili, że nie chcą, by system kaucyjny wszedł przed wprowadzeniem Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta, ponieważ zabierze im lwią część dochodów.

– Systemem kaucyjnym mają być objęte te surowce, które dziś są jedynymi sprzedawalnymi surowcami przez samorządy. Obejmie on 40 proc. odpadów, które sprzedawaliśmy, to bardzo dużo. Rząd powinien to uwzględnić, a potraktowano nas w Ocenie Skutków Regulacji, jakby nas nie było – wskazał Sztybel.

– Jesteśmy przeciwni wprowadzaniu najpierw kaucji, a potem ROP. Te systemy powinny być wprowadzane równocześnie, bo to gmina odpowiada za poziomy odzysku, a nikt nie mówi, w jaki sposób zostanie zmodyfikowany poziom odzysku, gdy te surowce znikną z odpadów komunalnych. Bez zmian systemu to gminy będą musiały płacić wyższe opłaty – mówił Uciński.

Świat bez odpadów, finansowanie obiegu opakowań przez producentów, a nie mieszkańców, wprowadzenie rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) równocześnie z systemem kaucyjnym, projektowanie opakowań pod przyszły recykling, wreszcie, poszerzenie ROP na producentów innych towarów, jak mebli czy ceramiki – to główne postulaty, które zgłaszali eksperci podczas dyskusji o wprowadzaniu tego systemu w Polsce. Debatę zorganizowała „Rzeczpospolita” w ramach cyklu „Walka o klimat”.

Implementacja dyrektywy opakowaniowej do polskiego prawa jest już spóźniona o dwa lata. Spóźnienie narasta, ponieważ ostatni projekt ustawy, która miałaby wdrożyć ten akt, został zaprezentowany w sierpniu 2021 r.; od tej pory prace nad nim zamarły. Debata nad ROP w Polsce rozwija się więc dwutorowo: rozmawiają o nim eksperci i przedstawiciele biznesu, a politycy i Ministerstwo Środowiska nabrali wody w usta, prace stoją.

Pozostało 94% artykułu
Debaty
Mocne strony i ryzyka systemu kaucyjnego w Polsce
Debaty
Polskie innowacje pomagają w domykaniu obiegu w energetyce
Debaty
Czas ucieka, a energia z wiatru nadal czeka
Debaty
System kaucyjny w Polsce na wyboistej drodze
Debaty
Biznes ma długą listę uwag do systemu kaucyjnego