Według raportu polski rząd mógłby w celu zakończenia hodowli klatkowej wykorzystać zarówno środki unijne jak i krajowe, zwłaszcza budżet Wspólnej Polityki Rolnej (który dla Polski wynosi ponad 25 miliardów euro) czy europejski Fundusz Odbudowy, w ramach którego to Polsce przyznano najwięcej środków w całej Unii Europejskiej. Zdaniem autorów raportu, mimo, że wciąż czekamy na ostateczny kształt unijnego prawa wygaszającego hodowlę klatkową, nie warto zwlekać z uwzględnieniem właściwych działań w planach, zwłaszcza, że zarówno ich kierunek, jak i cel są jednoznaczne.
Tymczasem ze strony Polski nie widać chęci zmian. W kwietniu 2022 roku Komisja Europejska wysłała Polsce uwagi do krajowego planu Wspólnej Polityki Rolnej, w której wskazywała na braki planu w zakresie dobrostanu zwierząt. Również komisarz unijny ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski stwierdził, że „w kwestii dobrostanu można zrobić więcej”.
Z czego więc wynika opór do wprowadzenia zmian dotyczących poprawy dobrostanu zwierząt? Zdaniem Małgorzaty Szadkowskiej, członkini komitetu obywatelskiego „End the Cage Age – Koniec Epoki Klatkowej” oraz prezeski fundacji Compassion in World Farming Polska, konieczne jest większe wsparcie ze strony rządu:
– Nie powiedziałabym, że problemem jest opór polskich rolników jako ogół, bo zamykanie się na dialog czy straszenie proponowanymi zmianami to jest raczej narracja, którą podtrzymują najwięksi gracze lobby przemysłowego chowu. Robią to w obronie swoich partykularnych interesów i obawy przed utratą statusu quo. Mniejsi rolnicy są tu tak naprawdę na przegranej pozycji, bo koncentracja produkcji zwierzęcej jest realnym trendem w naszym kraju - pomysły i plany na otwieranie kolejnych wielkich ferm pojawiają się tak często, że właściwie co tydzień w Polsce można odnotować jakiś protest mieszkańców w tej sprawie. Problem jest o tyle istotny, że został także opisany w polskim planie strategicznym WPR jako zagrożenie. Rząd powinien tymczasem proponować zmiany, porządnie edukować na temat korzyści z nich płynących i oczywiście głośno mówić o dostępnych środkach, tak żeby każdy produkujący naszą żywność rozumiał, że po prostu opłaca się przejść na inny model rolnictwa. Odporne rolnictwo to takie, które jest w stanie zapewnić nam wysokiej jakości, bezpieczną żywność, a nie takie, które np. pochłania setki milionów złotych na uporanie się z konsekwencjami jednej ptasiej grypy, jak miało miejsce w zeszłym roku. I to są hodowcy, którzy protestują potem przeciwko zmianom – podkreśla Szadkowska.
Jak informuje organizacja Compassion in World Farming Polska, zajmujemy w Unii niechlubne pierwsze miejsce pod względem liczby kur hodowanych w klatkach oraz szóste miejsce pod względem liczby wszystkich zwierząt hodowanych w ten sposób. W Polsce aż 81 proc. zwierząt całe życie lub jego większość spędza w klatkach.