Za połowę tak potężnych emisji odpowiada jednak stosunkowo niewielka grupa osób – najbogatszy 1 proc. światowej populacji. Spośród nich największy ślad węglowy generują mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. I choć po wzroście emisji pochodzących z lotnictwa w latach 2013-2018 o jedną trzecią, liczba lotów spadła w ubiegłym roku o połowę, szacuje się, że do 2024 roku sytuacja wróci do stanu sprzed pandemii.
Tymczasem do 2030 roku Unia Europejska zamierza zredukować emisje CO2 o co najmniej 55 proc. w porównaniu do poziomów z 1990 roku, a Stany Zjednoczone planują ograniczyć do tego czasu emisje gazów cieplarnianych o 50-52 proc.