Czy sztuczna wyspa w Kopenhadze, nazywana „zielonym projektem”, faktycznie jest korzystna dla środowiska? Duńscy aktywiści ekologiczni uważają, że nie i oczekują interwencji Unii Europejskiej w zakresie zatrzymania budowy wyspy.
Lynetteholm to sztuczna wyspa o wartości 20 miliardów koron duńskich (2,6 miliarda euro) w kopenhaskim porcie stolicy. Ma być domem dla co najmniej 35 000 osób, a w planach jest jej skomunikowanie z miastem za pomocą podwodnego tunelu oraz linii metra. W ubiegły piątek jej budowę zatwierdzili duńscy parlamentarzyści, co wzburzyło aktywistów ekologicznych z uwagi na fakt, że według nich projekt nie został wystarczająco przeanalizowany pod kątem potencjalnych szkód środowiskowych.
Frederik Roland Sandby, sekretarz generalny ruchu klimatycznego w Danii („Klimabevægelsen i Danmark”) nazwał go kolejnym przykładem greenwashingu.
„To jest określane jako „zielony projekt”, chociaż nie ma nic wspólnego z klimatem, wpływem na środowisko ani zmianami klimatycznymi, co podnosimy w naszym sprzeciwie” – powiedział Sadby.
Według rządu wyspa o powierzchni około 3 kilometrów kwadratowych ma spełniać funkcję bariery chroniącej przed przyszłymi powodziami, wynikającymi z podnoszącego się poziomu mórz w wyniku sztormów oraz zmian klimatycznych. Duński minister transportu Benny Engelbrecht oświadczył w ubiegłym roku, że „Lynetteholm zapewni skuteczną ochronę przed falami sztormowymi dla Kopenhagi od północy, a tym samym zapewni bezpieczeństwo mieszkańcom miasta, którzy prawdopodobnie doświadczą bardziej ekstremalnych warunków pogodowych w nadchodzących dziesięcioleciach”.