● W Krakowie 12,5 proc. floty stanowią pojazdy o zerowej emisji (w tym elektryczne i wodorowe autobusy), a w Warszawie 8,9 proc..
Emisje gazów cieplarnianych z transportu nieprzerwanie rosną i w 70 proc. pochodzą z transportu drogowego, który emituje także szkodliwe dla naszego zdrowia spaliny. Ograniczenie tych emisji zarówno poprzez rozwijanie alternatyw wobec transportu kołowego, jak i wprowadzanie zeroemisyjnych pojazdów, w tym transportu zbiorowego, jest zatem bardzo istotne.
Zeroemisyjny transport ma złą prasę i najczęściej kojarzony jest z drogimi SUVami. O elektrycznych samochodach krąży też kilka mitów – choćby ten, że palą się częściej niż benzyniaki. Kiedy mówimy o elektryfikacji transportu, należy jednak patrzeć szerzej. Zeroemisyjne autobusy (na baterie lub wodór) są już elementem rzeczywistości polskich miast. To dobra wiadomość, bo są dla nas o niebo zdrowsze niż autobusy z silnikiem diesla. Przyśpiesza także elektryfikacja flot firm dostawczych. To ważne, bo wraz ze wzrostem popularności zakupów przez internet po mieście krąży coraz więcej furgonetek, które generują korki, spaliny i hałas. Natomiast prywatne samochody elektryczne za kilka lat zaczną trafiać do “zwykłych ludzi” z drugiej ręki – jeśli wprowadzimy w Polsce odpowiednie regulacje wspierające choćby leasing e-samochodów, czy premiujące elektryfikację samochodów służbowych. Wówczas osoby, które mają na dachach swoich domów panele fotowoltaiczne, będą miały dostęp do naprawdę taniego i zrównoważonego środka transportu – komentuje Nina Józefina Bąk z Clean Cities Campaign.
W rankingu o wiele słabiej wypadliśmy, jeśli chodzi o punkty ładowania pojazdów elektrycznych: Kraków ma zainstalowane 6,3 kW ładowania na 1000 mieszkańców, a Warszawa 6,4 kW, podczas gdy w Amsterdamie jest to aż 147,3 kW.
Brytyjscy kierowcy obawiają się, że dostaną po kieszeni
W jednej z dzielnic Londynu zdecydowano, że właściciele samochodów przekraczających dopuszczoną normę emisji dwutlenku węgla będą musieli pogodzić się z dużym wzrostem cen za parkowanie. Jeśli nie zaczną jeździć pojazdami, które bardziej sprzyjają środowisku, za postój zapłacą podwójnie.
To porównanie obrazuje, jak wygląda sytuacja polskich miast na tle Europy. Niskie tempo rozwoju infrastruktury do ładowania hamuje rozwój elektromobilności. Dla osób, które nie mają własnego miejsca parkingowego, korzystanie z samochodu elektrycznego na co dzień jest mniej wygodne niż w miastach Europy Zachodniej. Winne są przepisy, które sprawiają, że inwestycja w punkt ładowania jest droga i czasochłonna. Nie dziwi zatem, że rynek samochodów elektrycznych w Polsce rozwija się gorzej nie tylko niż średnia europejska, ale też wolniej niż w krajach naszego regionu, jak na przykład w Rumunii czy na Węgrzech. Dlatego konieczne jest podjęcie pilnych działań, aby zapewnić użytkowniczkom i użytkownikom samochodów elektrycznych dobre warunki do korzystania z nich oraz zachęcać do przesiadki na tą bardziej zrównoważoną formę transportu.