Astara zajmuje się przede wszystkim dystrybucją i subskrypcją w motoryzacji. Jest silna na rynku aut elektrycznych. Skąd pomysł, że warto byłoby zainteresować się rajdami samochodowymi, ale inaczej, niż wszyscy?
Jeden z kierowców, który zresztą jeździ teraz w zespole Astary przyszedł do mnie i powiedział: — Mam szalony pomysł. Chciałbym pojechać w Rajdzie Dakar. Ale nie tak zwyczajnie. Chodzi mi o to, żeby pojechać autem zeroemisyjnym. Pomyślałem wtedy, pomysł pewnie i dobry, ale trzeba jeszcze dowieść, że jest to rzeczywiście możliwe. Wynajęliśmy firmę, która zrobiła audyt, czy jest to w ogóle wykonalne. Bo wiadomo, że nie można było się porywać na pojechanie Dakaru autem elektrycznym, bo przecież na pustyni nie ma ładowarek. Ta sama firma miała też sprawdzić jak rzeczywiście będzie wyglądała ta zeroemisyjność. I okazało się, ze rzeczywiście jest to możliwe i to przy założeniu, że nie miało to być wyłącznie ciekawostką, ale na poważnie chcieliśmy się ścigać. Te rozmowy miały miejsce dwa lata temu. Zeszłoroczny występ Astary w Rajdzie Dakar był w 70. procentach zeroemisyjny. W 2023 będzie to już pełne 100 procent.
Dla mnie było to ważne ze względu na wizerunek Astary, jako firmy naprawdę dbającej o środowisko i odpowiedzialnej. A jednocześnie zajmującej się szeroko pojętą motoryzacją.
Zadowolony był pan z zeszłorocznego wyniku Astara Team? Bo przecież w przypadku Rajdu Dakar często sukcesem jest, że zawodnicy go ukończyli.
Zadowolony? Ja naprawdę nie wiedziałem czego w realu możemy oczekiwać. To był udział testowy, czy w ogóle można się na coś takiego porwać. Wynik był wystarczająco dobry, żebyśmy zdecydowali się na udział w tym wyścigu w przyszłości, ale raczej już w innej formie. I wiedziałem już wtedy, że jesteśmy w stanie zrobić dużo więcej, jeśli chodzi o wielkość emisji. Jednocześnie wiedzieliśmy, że trzeba dołożyć znacznie większe środki. Ale co do kierunku nie miałem żadnej wątpliwości.