Bliskie relacje prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa z branżą paliw kopalnych są znane od dawna. Naftowi giganci hojnie wspierali jego kampanię wyborczą, a Trump zapewniał, że po objęciu urzędu prezydenta dołoży wszelkich starań, aby zapewnić branży jak najlepsze warunki rozwoju. Republikański kandydat na prezydenta zażyczył sobie wsparcia w wysokości miliarda dolarów, z czego otrzymał nieco mniej niż połowę. Jak oszacowała grupa Climate Power, od stycznia 2023 r. do listopada 2024 r. na darowizny polityczne, lobbing i reklamę w ramach kampanii Trumpa oraz wsparcia Partii Republikańskiej największe firmy naftowe przekazały łącznie 445 mln dol.
Rynek za blisko 2 bilionów dolarów
Jak wynika z raportu Precedence Research, amerykański rynek paliw kopalnych został wyceniony na około 1,99 bln dol. w 2024 r., a do 2034 r. ma osiągnąć wartość 3,31 bln dol. Amerykańscy giganci naftowi doskonale radzili sobie podczas kadencji Joe Bidena. W latach 2021–2023 pięć największych firm w branży wypracowało ponad 250 mld dol. zysku, co stanowi wzrost o 160 proc. w porównaniu z pierwszymi trzema latami rządów wcześniejszej administracji Trumpa. Wszystko wskazuje na to, że za jego drugiej kadencji mogą zarobić jeszcze więcej.
Donald Trump pierwszego dnia swojej prezydentury podpisał rozporządzenie wykonawcze ogłaszające „krajowy stan wyjątkowy w energetyce”, mający stanowić podstawę do zwiększenia wydobycia ropy oraz gazu w kraju.
Na stanowisko szefa Departamentu Energii powołał Chrisa Wrighta, byłego dyrektora generalnego firmy Liberty Energy. Wright nie zaprzecza, że zmiana klimatu jest efektem działalności człowieka, ale uważa, że zagrożenia z nią związane są „odległe i niepewne”. Wśród priorytetów swojej pracy w Departamencie Energii wymienił rozszerzenie krajowej produkcji energii, zwłaszcza skroplonego gazu ziemnego (LNG).
Czytaj więcej
Mimo zapewnień prezydenta Xi Jinpinga, że Chiny osiągną szczyt emisji CO2 przed rokiem 2030, w zeszłym roku kraj zintensyfikował budowę elektrowni węglowych.