Już w czasie kampanii wyborczej Donald Trump nie ukrywał, że zamierza wspierać branżę paliw kopalnych. Potwierdził też odejście USA – drugiego największego emitenta gazów cieplarnianych na świecie – od porozumienia paryskiego, uważanego przez wielu ekspertów za przełomowy krok w globalnej walce z ociepleniem.
Prezydent USA zdecydował się zrobić kolejny krok w stronę odejścia od zobowiązań klimatycznych – wycofał USA z zarządu Funduszu Strat i Szkód Klimatycznych ONZ. Fundusz ten został utworzony, by w obliczu kryzysu klimatycznego bogatsze kraje – będące znaczącymi emitentami CO2 – wspierały ubogie i najbardziej narażone na skutki zmian klimatu państwa.
Fundusz Strat i Szkód Klimatycznych bez USA
Powołanie Funduszu Strat i Szkód Klimatycznych było najważniejszym osiągnięciem konferencji COP28, która odbyła się w listopadzie 2023 roku w Dubaju. Ideą organu jest wzięcie przez państwa rozwinięte finansowej odpowiedzialności za historyczne emisje gazów cieplarnianych, które przyniosły im korzyści gospodarcze, a przyczyniły się do zmiany klimatu.
Zebrane w jego ramach środki mają trafiać do krajów Globalnego Południa, które najsilniej odczuwają skutki zmiany klimatu, a jednocześnie mają najmniejsze możliwości – przede wszystkim finansowe – radzenia sobie z nimi. Funkcjonowanie funduszu opiera się na zasadzie dobrowolności, nie roszczeń odszkodowawczych.
Czytaj więcej
Eksperci alarmują – mamy za sobą najcieplejszy rok w historii pomiarów. Tymczasem politycy wciskają hamulec i rezygnują z działań, które mogłyby powstrzymać zmiany klimatu. Zaczął Donald Trump, ale na świecie są inni politycy, którzy chętnie poszliby w jego ślady. „Musimy ignorować to, co robią Stany Zjednoczone” – mówi Karsten Haustein, klimatolog z Uniwersytetu w Lipsku.